Jako sympatyk sztuki kinowej w wykonaniu Tima Burtona mam prawo wymagać od niego więcej, aniżeli w przypadku innych twórców. Mam prawo oczekiwać tego, co Burton zwykł dawać całymi garściami – charakterystycznego stylu, mrocznego klimatu, interesujących doznań. I tego oczekiwałem w produkcji Alicja w Krainie Czarów, która na ekrany kin weszła wiosną 2010 roku. Cóż, Tim Burton nie zapomniał jak tworzyć filmy charakterystyczne i stylowe. Jak tworzyć filmy o indywidualnym, niepowtarzalnym klimacie pełnym tajemniczej magii, zagadkowości, pełnym wyrazistych postaci budzących sympatię, ale i daleko posuniętą niechęć. Widać na pierwszy rzut oka, że ta Alicja w Krainie Czarów jest Alicją zrodzoną w umyśle Tima Burtona. Jednak jak wspomniałem na wstępie, jako miłośnik burtonowskiego kina mam prawo oczekiwać czegoś więcej. Czerwona Królowa czy Kot z Cheshire to postacie wyraziste. Film już tak wyrazisty nie jest i z pewnością nie prześciga w tym pozostałych obrazów Burtona, które aż ociekają indywidualnością i niepowtarzalnością. Może ta ekranizacja przerosła mistrza groteskowych obrazów? Może nie dało się tego zrobić lepiej? Tak czy inaczej oczekiwałem czegoś więcej. Zawiódł mnie również Szalony Kapelusznik, w którego wcielił się idol nastolatek Johnny Depp. Pamiętając jego dotychczasowe wyśmienite kreacje czy to Jacka Sparrowa, Edwarda Nożycorękiego, czy Willyego Wonki, głęboko wierzyłem, że zobaczę postać równie tajemniczą, a zarazem co najmniej równie szaloną jak nieustraszony pirat z karaibskich mórz. Tymczasem... Szalony Kapelusznik był po prostu zwyczajnym Szalonym Kapelusznikiem, który wydawał mi się nadzwyczaj zrównoważony i trzeźwo myślący (bynajmniej jak na kogoś szalonego). Był tłem... do końca nie jestem pewien dla kogo. Niby to historia Alicji, ale przecież wyrazistość Czerwonej Królowej i sympatia jaką wzbudzał kot z Cheshire spowodowały, że tytułowa postać zagubiła się nieco pomiędzy kolejnymi kadrami filmu. Wciąż była główną bohaterką, ale poza tym, że miała spełnić jakąś ważniejszą rolę w dziejach Krainy Czarów nie potrafiła skupić na sobie należytej uwagi. Jeśli ktoś zna twórczość Tima Burtona, ma prawo spodziewać się czegoś więcej, spodziewać się większej ilości zaskakujących elementów. Spodziewać się, że film będzie znacznie bardziej charakterystyczny niż ma to miejsce w rzeczywistości. Owszem, Burton spełnił swój artystyczny obowiązek, ale mam wrażenie, że zrobił to na poziomie minimum. Dlatego czuję się lekko zawiedziony. Jednakże warto zauważyć jednocześnie, że owe minimum jest wciąż nieosiągalne dla wielu innych reżyserów, w związku z czym mimo moich ciągłych uwag i wytykań palcami nie uważam, że Alicja w Krainie Czarów to film zły. Uważam, że to dobry obraz, na który nie tylko warto było wybrać się do kina, ale i warto mieć go na swojej półce, warto mieć ten film zaklęty w płycie DVD. Na prawdę warto.