Sam w domu... po raz trzeci. Ale tym razem nie będzie to słynny Kevin, lecz równie niesforny Aleks. No i przyjdzie mu się zmierzyć z dużo gorszymi przestępcami, bo nie chodzi o zwykłych włamywaczy, a prawdziwych agentów z krwi i kości! No może nie takich prawdziwych... bo agenci są północnokoreańscy, a mają białą skórę i w pewnym momencie mówią... po polsku. A to ciekawostka! Generalnie jednak film próbuje wypłynąć na fali popularności Kevina samego w domu, ale z pewnością mu nie dorównuje. Zresztą, może nie jest to najgorszy film i obejrzeć go można, ale rewelacji spodziewać się nie trzeba. Bo jej się nie otrzyma, a po co odczuwać zawód? Lepiej z góry założyć, że to jedynie prosty film, który ma człowieka odrobinkę rozluźnić i oderwać od rzeczywistości.