- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.spakowane. W przeszłości nieraz musieliśmy działać szybko i wszyscy wiedzą, co robić. Major Craven jest przy wozie, sprawdza uprzęż wołów. - Dobrze chociaż, że nie chcą nas wszystkich wymordować - mruczy. - Głupcy bywają równie niebezpieczni jak źli - zauważam. - Albo i groźniejsi - przyznaje i pomaga nam posadzić Jeffersona na ławeczce na koźle. Podchodzi Hampton, prowadzi osiodłane Peonię i Karą. Kamień spada mi z serca, gdy widzę nasze klacze. Biorę lejce Peonii i całuję jej śliczne białe chrapy. - Więcej zamieszania niż to było warte, kochana - uspokajam ją, a ona, jak to ona, potrząsa jasną grzywą, nie tyle przerażona, co zirytowana. - Kara ma rozciętą skórę na przedniej nodze - mówi Hampton. - Chyba spanikowała, kiedy zaczęła się strzelanina. Ale poza tym wszystko z nią w porządku. - I tak teraz na niej nie pojadę - zauważa Jefferson. - Poprowadzę ją, nie przywiążę jej do wozu, bo wtedy zakurzy się rana - mówi Hampton. - Dzięki. Kara klacz Jeffersona wygląda równie żałośnie jak zawsze, smętnie zwiesza łeb, opuściła ogon, jakby to był najgorszy dzień jej życia, ale taka jest, od źrebaka, więc się tym nie przejmuję. - Ruszamy! - woła pan Hoffman swoim niskim, przejmującym głosem. Major strzela z bata i woły ruszają z miejsca. Podążamy za nim - ja na Peonii, Jefferson na koźle, reszta na piechotę. Pani Hoffman niesie małą Joyner na ręku, żeby Becky miała chwilę spokoju, a Martin Hoffman sadza sobie na karku młodszą siostrę, Doreen, która aż piszczy z radości. Tom Bigler i Henry Meeks klepią Jaspera po plecach z uznaniem - znowu wykonał kawał dobrej roboty. Przepuszczam wszystkich przodem, żeby mieć ich na oku, i przez chwilę rozmyślam w samotności. Myślę o bryłce złota, którą wyczułam, bezpieczną w przybrzeżnym piachu. Mam nadzieję, że tam zostanie, czysta i lśniąca, aż po wsze czasy. - Działka jest wasza! - wołam w stronę drzew. - Powodzenia! - Wam też! - odpowiada ktoś. - Przykro mi z powodu twojego przyjaciela. Włosy na karku stają mi dęba. Nie widzę jego twarzy, więc zapamiętuję jego głos - niski, głęboki, wyraźnie wypowiadający słowa. Kiedy mam pewność, że znaleźliśmy się poza zasięgiem jego wzorku, chwytam za strzelbę i proch. Rozdział 2 Jedziemy na wschód, wzdłuż rzeki American, mijamy kolejne obiecujące miejsca, ale nikt nie sugeruje postoju. Nic dziwnego, wszyscy chcemy jak najbardziej oddalić się od tych przeklętych oszustów, zajmujących cudze działki. Słońce jest już nisko na niebie, drzewa ścielą się nierównymi cieniami na drodze, gdy zatrzymujemy się nad bystrym potokiem wpadającym do rzeki. Pan Hoffman wchodzi do wody, żeby ustalić głębokość i zdecydować, jak przeprawimy wóz. - Płytko - oznajmia, stojąc po kolana w lodowatej wodzie. - Przejedziemy. Jefferson ściąga lejce i zmusza woły, by ruszyły z miejsca. - Poczekaj! - wołam. - Chwileczkę. Oczy wszystkich zwracają się w moją stronę. Złotowidzenie wzbiera we mnie, czyste, wyraźne. - To dobre miejsce. Do szukania złota, o to mi chodzi. I dalej, w górę tego potoku. Major odwraca się na koźle, żeby popatrzeć mi w oczy. - Jesteś pewna, Lee? Dlaczego tak uważasz? Rumienię się pod wzrokiem współtowarzyszy. Nie mają nic złego na myśli; tylko Jefferson wie, co potrafię. A jednak czuję się jak jeleń na muszce, zwłaszcza kiedy major spogląda na mnie tak uważnie. Moje oczy w tej chwili lśnią pewnie jak brylanty. - Skały. I wysokie brzegi. - Wskazuję strumień. - Widzicie, jakie są gładkie? I jak głęboko skały wrzynają się w ziemię? Ten potok wylewa każdej wiosny, a zalanie oznacza złoto. - Oddycham głęboko. Nie skłamałam ani razu. Po prostu nie powiedziałam całej prawdy. Złoto powierzchniowe zniknie w ciągu roku, ale tutaj jest go pod dostatkiem także pod ziemią. Czuję, jak pulsuje, jak bolący ząb, nie w ustach, lecz pod moimi nogami. U nas, w Georgii, gdy skończyło się złoto powierzchniowe, wszyscy zeszli do kopalń, a ich właściciele zbili majątek. Pewnego dnia i tutaj będzie kopalnia, to jasne jak słońce. - Zgadzam się z Lee - mówi Jefferson i patrzy na mnie porozumiewawczo. Nikt nie wie, co ma na myśli. - No dobra - orzeka major. - Czyli szukamy miejsca na obozowisko. Ktoś jest przeciw? - Mnie ich słowo wystarczy - odpowiada Becky. - Mnie też - mruczy pan Hoffman. Jefferson z majorem kierują woły w górę potoku, wzdłuż brzegu. Starsi synowie Hoffmanów, Martin i Luther, idą przodem, usuwają co większe gałęzie sprzed wozu. Złoto wzywa mnie cały czas, głośno i wyraźnie. Przypominają mi się słowa Becky: Mnie ich słowo wystarczy. Muszę im powiedzieć. Muszę powiedzieć wszystkim i muszę zrobić to dzisiaj. Obiecaliśmy sobie, że będziemy trzymać się razem, przynajmniej póki nie znajdziemy sporej ilości złota. Przeszliśmy razem z
ebook
Wydawnictwo Jaguar |
Data wydania 2017 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Jaguar |
Rok publikacji: | 2017 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.