- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wydawał się wtedy sam sobie. Jan Słoń lubił przeglądać się w lustrze. Może robił to z braku towarzystwa, a może próbował odkryć w swojej pospolitej twarzy coś niepospolitego? Sam nie wiedział, dlaczego tak interesowało go własne oblicze. - Czy wyglądam na uczonego? Oczy, uszy i nos mam po Słoniach, ale z kolei czoło i usta po Lipkach - rodzinie matki. I co z tego? Czy jest coś złego w tym, żeby oczy mieć po Słoniach, a usta po Lipkach? Charakter też mam mieszany po obydwu rodzinach. I co w tym złego? Na uczelni jeden z kolegów powiedział mi wprawdzie, że charakter mam po ryjących, ale to nie problem. Spójrzmy na mnie: małe, chytre oczka, lekko zakrzywiony nos, zarys małej bródki, która miała oznajmiać, że owszem jestem intelektualistą i takie brzydkie ryjkowato wykrzywione usta. Nie, one nie mogą być po Lipkach i lepiej nie mówić, po kim być mogą. Kiedy oglądał portrety uczonych z minionych epok, widział w ich twarzach zupełnie coś innego niż w swojej. Oczy ich wyrażały nieograniczoną chęć dotarcia do wszechprawdy, nawet drogą wielu wyrzeczeń. Niepoprawni, ideowi mędrcy o głębokim spojrzeniu i nieuporządkowanym zaroście. Tak dużo chcieli wiedzieć. W niezadowolonej twarzy Jana czaiła się przede wszystkim żądza sukcesu. Wszystko jedno w jakiej dziedzinie. - Ta twarz bezideowa, ten łajdacko chwaściany wygląd, tylko to przekazała mi rodzina i wysłała mnie z takim bagażem na podbój świata. I co zdobyłem? To rozlazłe miasteczko. Rodzice awansowali po wojnie z takiego właśnie miasteczka, a ich syn wrócił na stare śmiecie. I po to ojciec wyparł się Boga i przyjaciół, po to został partyjnym aktywistą, żeby jego syn kiedyś tak skończył - krzyczał Jan do Jana w lustrze. W tej chwili zauważył, że ulicą - tuż pod jego oknami - przechadzał się ów zdziwaczały staruszek, który od pewnego czasu zaprzątał mu głowę. Minę miał pogodną, a w twarzy to coś, czego Jan Słoń z trudem doszukiwał się u siebie. Nagle tamten zatrzymał się i zrobił jakiś dziwny znak ręką. Jan uznał to za zachętę i szybko wybiegł z mieszkania, ale tamten nawet nie obejrzał się. Poszedł dalej wymachując laską. Tego dnia Jan Słoń uroczyście postanowił, że musi z tym człowiekiem nawiązać kontakt. Miał dziwne wrażenie, że staruszek chce mu powiedzieć coś ważnego, ale nie wie, jak to zrobić. Postanowił nie czekać, tylko samemu zrobić pierwszy krok. Tylko że jakoś nie śmiał. Rozdział II Jan wchodził po schodach wyżej i wyżej. Sapiąc zaliczał kolejne stopnie. Nogi mu już mdlały, gdy wreszcie dotarł na trzecie piętro, gdzie przed drzwiami czekała na niego grupka studentów. Zgrzytnął klucz w zamku, weszli do niedużej sali wykładowej. Jan od niechcenia usiadł za biurkiem. Miał prowadzić ćwiczenia, ale poczuł, że właściwie dzisiaj niewiele ma do powiedzenia, nawet nie bardzo pamiętał, co mieli przeczytać... Stało się tak z powodu dnia wczorajszego, który tak się jakoś dziwnie toczył, że nie było sposobności pomyśleć o dniu dzisiejszym. Jan usiadł, spojrzał w okno, zobaczył zabytkowe, dostojne gmachy uczelni i ostatnie liście w pośpiechu opuszczające jesienne drzewa, zerknął na swoich podopiecznych i postanowił być bardzo srogi. Ciskał przed siebie pytaniami z rozmaitych dziedzin, o których, jak zapewniał zdezorientowaną grupkę, człowiek z wyższym wykształceniem powinien mieć pojęcie. Wreszcie wyjął swój podręczny zeszyt w kratkę, w którym miał zwyczaj streszczać studentów na użytek własny i powstawiał tam odpowiednio plusy i minusy. Każde nazwisko dostawało od Jana jeden znak. Tam też znalazł, co było do przeczytania, więc skocznie znowu lawina pytań zawirowała po sali. Jan odmierzał fragmenty wiedzy, dostawiał do nich znaki zapytania i podsuwał po kolei wszystkim jej konsumentom do natychmiastowego spożycia. Kto się porcją zakrztusił - przepadł. Potem rzucił mimochodem parę pytań o daty powstania kilku pomników, kościołów i chodników na Starym Mieście w Dużym Mieście i działał tak, dopóki dla studentów nie stało się wystarczająco jasne, że Jan Słoń jednak jakąś wiedzę posiada. Wtedy ćwiczenia się skończyły. Poczuł ulgę. Jednak najgorsze były te oczy. Oczy najlepszego studenta wpatrzone w Jana. - Czyżby chciał się podlizać słuchając z uwagą tego, że nie miałem dziś nic do powiedzenia? Czy też przeciwnie, odkrył mnie i wpatrywał się w mój brak czegokolwiek do powiedzenia? Nie lubię takich studentów, już wolę tych, co bawią się i piją bez opamiętania. Są bezpieczniejsi. Teraz Jan schodził w dół po tych samych marmurowych, gęsto okraszonych łatami schodach. Kopnął ostatni stopień. - Przerażająca jest obojętność rzeczy dla ludzkiego losu. Równie dobrze tymi schodami mógłby iść morderca, a one spokojnie dźwigałyby jego ciężar, nie protestując.
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | SAGA Egmont |
Rok publikacji: | 2021 |
Liczba stron: | 273 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.