- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.powrotną. Jak się zdecyduję i będę miała jakieś pytania do niego, mam wykręcić jego numer, poczekać trzy sygnały i odłożyć - będzie wiedział, że to dzwonię ja, i oddzwoni. Sama nie wiem, co robić... Chyba się zdecyduję. Co prawda wakacje się skończyły, ale ja mam już stale wakacje. Może coś mi się w życiu należy, a nie stale pranie, prasowanie, gotowanie, robienie zakupów. Dość wystałam się w kolejkach za czasów PRL-u. Tak się nakręcałam i nakręcałam, aż wreszcie zdecydowałam, że pojadę, i choć jest to koniec września, to zrobię sobie wakacje - pewien rodzaj odskoczni od codzienności. Zadzwoniłam według podanej wcześniej instrukcji. Powiedziałam, że wyrażam zgodę na wyjazd na dwa tygodnie bez zobowiązań. A później wszystko potoczyło się szybko i sprawnie. Zaraz dostałam list z zaproszeniem. Kupiłam bilet na autobus w drogę. 22 września 1997 roku po dwudziestu czterech godzinach jazdy autokarem przekroczyłam granicę angielską. Jechaliśmy przez Niemcy, Belgię, Holandię, Francję. Następnie promem Calais-Dover. Tam na granicy rozprawili się z nami angielscy celnicy. Każdy Polak był rejestrowany i sprawdzany. Pytany, na ile jedzie i jak długo zostanie. Ile ma pieniędzy. Kto zaprasza i kim ta osoba jest? Musiałam wyjaśnić, kim jest dla mnie Paul Napoleon R. Jeśli ktoś nie radził sobie zbyt dobrze z językiem angielskim, wzywano tłumacza lub pomagała pilotka z autokaru, co przyspieszało całą odprawę paszportową. Dwie osoby nie przejechały. Zostały w Dover. Mnie się udało. Natychmiast zadzwoniłam do Paula, aby poinformować go, że już przekroczyłam granicę. Powiedział, że wysyła po mnie kierowcę oraz że się bardzo cieszy z mojego przyjazdu. Do Londynu nie było daleko - jakieś dwie godziny drogi. Obserwowałam widoki już angielskie: na poboczach pasło się tysiące owiec i powiewał lekki wiaterek. Zieleń trawy jest inna i trawa nie rośnie taka wysoka. Pewnie jest to inny gatunek. Zresztą Anglicy dbają o trawę, ciągle ją koszą i w zasadzie nie ma czasu, aby wyrosnąć. Na Victoria Station autobus przyjechał o czternastej. Wszyscy się porozchodzili, a ja zostałam sama. Zaskoczyło mnie to, ponieważ po to dzwoniłam z granicy, aby kierowca się przygotował. Nie bardzo znam język i nie wiem, w którą pójść stronę. Rozglądnęłam się i dostrzegłam budkę telefoniczną. Zadzwoniłam do Paula. Tłumaczył, że jest korek i że pewnie zaraz kierowca będzie. Owszem przyjechał... jakieś dwie godziny później. Poznałam go, ponieważ pod pachą niósł wielką kartkę z napisanym imieniem OLA. Nie musiał wyciągać, bo już nikogo nie było oprócz mnie. John, bo tak się przedstawił, zabrał moją walizkę. Była bardzo ciężka. Sama nie wiem, po co nabrałam tyle rzeczy na zaledwie dwa tygodnie. Dojazd do Staines zajął nam jakieś dwie godziny. Zdążyłam zobaczyć Londyn przez szybę jadącego samochodu. Widziałam Most Londyński, zaśmiecone ulice i trawniki pełne kwiatów. John nie okazał się zbyt rozmowny, a ja byłam zmęczona. Zajechaliśmy. Paul opowiadał mi przez telefon, że mieszka w najbogatszej dzielnicy, a jego dom wygląda jak pałac. W rzeczywistości jednak niczym się ten dom nie wyróżniał. Zwykła kwadratowa bryła, dwa okna na górze, jedno większe na dole i drzwi. Wszystkie okna miały zielone okiennice. Typowe angielskie budownictwo. Zaniedbany, lecz trawa krótko ścięta. John miał klucz, więc otworzył drzwi i weszliśmy do przedpokoju. W przedpokoju wisiało piękne kryształowe lustro, a pod nim stał ładny marmurowy stolik. Wzrok mój przykuły schody prowadzące na górę. Wykładzina na schodach była bordowa - stara i podarta. W całym domu panował zaduch. W drzwiach pojawił się mężczyzna w garniturze, pod krawatem. To był Paul. Uśmiechnął się do mnie i przedstawił towarzyszącą mu szczupłą kobietę - to Barbara. Powiedziała, aby zwracać się do niej ,,Jagoda". Gospodarz poprosił, żebym zdjęła płaszcz, i zaprosił mnie do umycia rąk, a następnie do stołu. Myjąc ręce w ubikacji na dole (Anglicy nie mają w większości toalet na dole), usłyszałam, że Paul mówi do Jagody: ,,to nie ta". Domyśliłam się, że chodzi mu o mnie, o to, że nie ta osoba przyjechała, co powinna. Niemniej jednak zachowywał się poprawnie, jak gdyby nic się nie stało. Zasiedliśmy do stołu na kolację. Jagoda nam usługiwała, bo (jak się dowiedziałam) to był jej czas pracy. Kolacja była wyśmienita: kura nadziewaną pomarańczą (bardzo smaczna), dwie jarzyny, kartofelki. Do obiadu było wino czerwone, a do deseru - białe. Paul bardzo był zainteresowany nowinami z Polski. Jak już skończyłam opowiadać, mówił on, a ja przyglądałam się pokojowi. Wszystko w tym domu było stare. Ja lubię starocie (antyki), ale tu sprzęty były zniszczone i zużyte. Fotele wysiedziane i podarte, stara kanapa, ława, biurko, st
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, inne |
Wydawnictwo: | My Book |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 06.07.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.