- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.- krzyknął piechur, postawiony na wedecie. Pułkownik czerwony jak piwonia z wielkiego wzruszenia, podbiegł do swego rumaka, schwycił go za cugle drżącą dłonią, wskoczył na siodło, wyciągnął pałasz, z miną junacką, rozpromienioną, i otworzył szeroko usta, aby dać znak, gdy nadejdzie chwila stanowcza. Pułk zafalował, niby kłosy wiatrem poruszone, aby zapaść następnie w zupełną nieruchomość. -- Cicho! Cicho w szeregach! -- huknął pułkownik głosem potężnym, w którego brzmieniu czuło się dziwną mieszaninę: zadowolenia, karności wojskowej i pewnego rodzaju zbliżały się bowiem oczekiwane matadory. Nadjeżdżała wysoka wiedeńska kareta na resorach, z bokami lakierowanemi na niebiesko, turkocząc po gościńcu murowanym. Otaczali ją oficerowie na koniach i eskorta z dońskich kozaków. Mundur biały jenerała austryjackiego, który siedział w karecie obok Kotuzowa, dziwnie odbijał od ciemnych mundurów rosyjskich. Zatrzymała się wreszcie kareta, dwaj jenerałowie przestali rozmawiać, i Kotuzow wysiadł, zstępując zwolna i z trudem, ze stopni spuszczonych w karecie. Zdawał się nie zwracać zrazu uwagi na owe dwa tysiące ludzi, z wzrokiem wytężonym i zapatrzonym jak w tęczę w niego i w swojego pułkownika. Na daną komendę, pułk zatrząsł się, jakby jeden człowiek tylko, i broń sprezentował. Usłyszano głos główno-dowodzącego, wśród ciszy grobowej, potem zagrzmiały okrzyki: -- ,,Niech żyje jego Ekscellencja!" -- w odpowiedzi na pozdrowienie jenerała, i znowu zapanowało głuche milczenie. Kotuzow, który zatrzymał się był, podczas gdy pułk broń prezentował, zaczął teraz przechodzić zwolna wzdłuż szeregów razem z jenerałem austrjackim. Po sposobie jak pułkownik powitał swojego najwyższego przełożonego; jak postępował za Kotuzowem krok w krok, z głową pochyloną, śledząc pilnie każdy ruch, prostując się po każdem jego słowie, można było odgadnąć z łatwością, że spełnianie tej powinności, było słodkiem dla jego serca. Dzięki surowości, ale także i troskliwości ojcowskiej, o potrzeby swoich podkomendnych, jego pułk był o wiele lepszym od innych, które przybywały do Braunau. Liczył on tylko 217 ludzi chorych i maroderów; i był we wszystko zaopatrzony, prócz obuwia. Kotuzow zatrzymywał się kiedy niekiedy aby przemówić słów kilka pełnych życzliwości do oficerów, a nawet do żołnierzy, których znał jeszcze z kampanji tureckiej. Na widok ich butów podartych, potrząsał smętnie głową, i wskazywał na nie swojemu towarzyszowi, giestem tak wymownym i z taką miną, że to mu oszczędzało trudu, czynienia słownych wyrzutów, i tłumaczeń tego faktu, któremu nie można było zaprzeczyć. Gdy ten giest powtarzał się częściej, pułkownik rzucał się naprzód, aby pochwycić w lot uwagi spodziewane z ust główno-dowodzącego. Około dwudziestu oficerów, tworzących orszak dwóch jenerałów, szło o kilka kroków wstecz, słuch wytężając, mimo że rozmawiali z sobą po cichu, i śmieli się wesoło. Jeden z adjutantów, ładny i szykowny mężczyzna, postępował tuż za Kotuzowem. Był nim książę Andrzej Bołkoński. Obok niego szedł tęgi, rosły i otyły Neświcki, wyższy oficer, z twarzą sympatyczną i wiecznie uśmiechniętą; z poczciwym i łagodnym wyrazem w oczach. Neświcki, zaledwie mógł się pohamować, aby nie wybuchnąć śmiechem szalonym, na widok figlów wyprawianych przez jednego z towarzyszów. Ten bowiem, oficer od huzarów, o cerze smagłej, jak u cygana, z wzrokiem wlepionym z tyłu w pułkownika, powtarzał każdy ruch tamtego, z komizmem niezrównanym, a z najwyższą powagą, nie uśmiechnąwszy się ani razu. Kotuzow przechodził zwolna i niedbale pod tym ogniem tysiąca oczów, które uciekały prawie z pod powiek, aby przypatrzyć mu się uważniej. Zatrzymał się nagle przed trzecią kompanją. Orszak nieprzygotowany na ten przystanek, znalazł się o krok niego. -- Ach! Tymotkin! -- zawołał radośnie, poznając kapitasia, z nosem purpurowym. Tymotkin wyciągnięty już do granic możliwych, od owej chwili złowrogiej, kiedy napadł na niego pułkownik, z powodu Dołogowa, potrafił wyciągnąć się jeszcze więcej po słowach główno-dowodzącego. Te istne tortury, mogły mieć dla niego skutki fatalne, gdyby były dłużej potrwały. Spostrzegł to Kotuzow i odwrócił się czemprędzej od niego, z lekkim uśmiechem igrającym na jego twarzy naznaczonej blizną głęboką. -- Ten także, to mój stary towarzysz broni z pod Izmaił dzielny Czyś z niego zadowolony?... -- Ależ nadzwyczajnie, wasza Ekscellencjo. -- Każdy ma wprawdzie swoje słabostki i on, o ile pamiętam, hołdował trochę nadto Bachusowi -- dodał Kotuzow na odchodnem. Skamieniały z przerażenia, żeby mu nie kazano odpowiadać za nałóg nieuleczalny kapitasia, nieszczęśliwy pułkownik milczał zawzięcie. Ów swywolny huzar tymczasem,
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, klasyka |
Wydawnictwo: | Psychoskok |
Rok publikacji: | 2018 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.