- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.am się obciążona nowym, niezwykłym, nieznanym dotychczas ciężarem cudzego trudnego losu. Podeszłam do okna. Studnia podwórka ze swą rachityczną akacją, kubłami na śmieci, trzepakiem i kapliczką, wzniesioną pośrodku trawnika -- ukazywała swoje popękane, asfaltowe dno. Ciecz ciemności, zapełniająca tę studnię nocą, znikła, wyparowała. W świetle dnia rozpoznawało się każdą rysę, każde zagłębienie rynsztoka. I studnia niedługo utrzymać może tajemnicę. A Walczakowa pożegnała mnie pytaniem: -- Ale wszystko, co mówiłam, to jak w studnię, pani Majewska? Odpowiedziałam: -- Jak w studnię, pani Walczakowa! ROZDZIAŁ 2 SCHODY -- Gdzie pani patrzy?! Gdzie pani ma oczy! Pcha się jak pijana, a jak co, to potem szofer winien! Ach, Zgrzyt hamulców małego ,,Opla" przywołał mnie do przytomności. Szofer zatrzymał zdezelowany samochodzik, wychylił się z okienka i sypnął za mną wiązanką warszawskich przekleństw. Nie tylko mu nie odpowiedziałam ani jednym słowem, ale pobiegłam szybko na drugą stronę placu, udając, że słowa, które do mnie docierały głośnym krzykiem, mnie nie dotyczą. Nie umiałam nigdy odpowiadać na podobne publiczne ataki. Teraz tym bardziej umykałam milczkiem, bo co tu ukrywać: mogłam mieć zastrzelenie co do sposobu, w jaki ów taksówkarz wyrażał swoje oburzenie, w rzeczy samej jednak nie mogłam nie przyznać mu racji. Przed chwilą wyszłam z domu i szłam przez ulice chodnikami i jezdnią, najmniej myśląc o prawidłach ruchu. Biegłam, na nic się nie oglądając, do budki telefonicznej, stojącej koło przystanku autobusowego na Placu Konstytucji. Szofer oczywiście nie mógł wiedzieć, co mnie gna na skos jezdni, bez rozglądania się w prawo czy w lewo. Na szczęście budka była wolna. Zamknęłam za sobą szklane drzwi i poprzez szkło obejrzałam się za siebie. Szofer zakręcał szybę i za chwilę ruszył w dalszą drogę. Ufff! A teraz: 50 groszy i nakręcić wiadomy, dobrze znany numer. Po chwili wyszłam z budki trochę spokojniejsza. Poczułam głód i przypomniałam sobie, że właściwie od wczorajszego obiadu nic prawie nie jadłam. Trzy razy przeszłam jezdnię: Koszykową, Piękną i Marszałkowską, ale już z nadmiarem ostrożności, mimo, że o tej porze na MDM-ie wielkiego ruchu nie ma. Pomyślałam: gdyby szofer zielonego ,,Opla" zobaczył, jak pilnie zaglądam w głąb Koszykowej, zanim przejdę przez wąską jezdnię i wyląduję naprzeciw sklepu z futrami -- mógłby poczuć się dumny ze swoich metod pedagogicznych. W barze mlecznym wypiłam dwie szklanki ciepłego płynu i zjadłam trzy bułki z masłem. Pod wpływem ciepła i jedzenia poczułam się dziwnie senna. Nie mogłam się oprzeć świadomości, że wystarczy pięć minut drogi, aby wejść do mojego pokoju, rozebrać się i położyć do łóżka. Spać w biały dzień -- ależ to rozpusta lenistwa! W moim przedpokoiku wisiało lustro. Gdy spojrzałam w nie, ujrzałam dziwnie świecące, jakby roześmiane i przekorne oczy starszej -- no nie starszej może, ale jednak dojrzałej kobiety. To był zupełnie nowy wyraz oczu. Oto figiel, spłatany całemu światu: nie martwić się swoją, nie najłatwiejszą przecież sytuacją, zająć się obroną pewnej nieszczęśliwej kobiety i na pohybel wszystkiemu -- w dzień spać. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i zdawało mi się, że ten uśmiech jest miły i młody. Doszłam do wniosku, że niezbyt chyba dobrze znam tę jasną blondynkę z ciemnobrązowymi oczami, patrzącą na mnie trochę drwiąco z lustra -- za mało widać miałam w życiu na to czasu. Swoją drogą -- jakie to mają przywidzenia te stare, zredukowane urzę Gdy obudziłam się, szarość jak popiół sypała się na wszystko, co widziałam przez okno. Dochodziła czwarta, a na czwartą właśnie umówiłam się z adwokatem. Mecenas Zamorski mieszkał niedaleko, na Żurawiej koło Placu Trzech Krzyży. Znałam go od wielu lat, był bowiem radcą prawnym mojej instytucji, czyli kimś w rodzaju mego dawnego biurowego kolegi. Oczywiście, jeśli w ogóle można mówić o koleżeństwie między mną, jedną z setek zwykłych urzędniczek, i mecenasem, którego rady nierzadko zasięgali ministrowie. Pracowaliśmy jednak oboje tak długo w naszym biurze, że ani moje nazwisko, ani postać mecenasowi nie były obce. To mnie ośmieliło i dlatego zatelefonowałam do Zamorskiego. Już rano przez telefon w budce odczułam, że mecenas powita mnie bez entuzjazmu, raczej pełen obaw, czy nie mam zamiaru prosić go o jakąś interwencję w sprawie mojej posady. Gdy w pierwszych słowach wyjaśniłam, że nie przychodzę z własnym kłopotem, ale chcę zasięgnąć rady w sprawie pewnej mojej znajomej, twarz mecenasa rozjaśniła się. Zmarszczki, przecinające wysokie, piękne czoło i nadające regularnym, kształtnym rysom wyraz mądrej lecz nieco gorzkiej zadumy -- wygładziły się. Oblicze, nad którym górowa
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, kryminał |
Wydawnictwo: | SAGA Egmont |
Rok publikacji: | 2019 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.