- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.przykład Konrad Krantz, kolega Adama ze studiów, który w pobliskim Włodzimierzu robił kurs pilotażu. Pewnego dnia przyjechał na obiad, spojrzał w oczy najstarszej siostrze swojego druha już codziennie przelatywał swoim RWD nad dworem. Czasem lądował na pastwisku obok parku, wprawiając w popłoch bydło i konie, a Natalię -- w niemy zachwyt. Innymi razy machał skrzydłami, ryczał silnikiem i zrzucał dla niej na maleńkich spadochronach romanse i zabawne liściki. -- Ułańska fantazja! -- chwalił pan Jan. -- Wiadomo, Krantzowie to stary polski ród! Była też Łucja Wigerska, daleka sąsiadka Hryniewiczów, która przyjechała na wakacje z jakiejś szkoły w Kowlu. I Romcio Sław-Rączy z okolic Grodna. A także Alfred Żaboklicki -- student politechniki, przedstawiciel znamienitego, choć zubożałego szlacheckiego rodu aż z Wielkopolski. Nie było dnia, żeby nie przyjechało też jakieś towarzystwo z sąsiedniego majątku -- rozkrzyczane, wesołe, żądne draki. Hryniewiczowie przyglądali się temu chaosowi z życzliwym pobłażaniem. Podejmowali młodych obiadami, pan domu częstował chłopców cygarami, pani domu leczyła drobne urazy oraz infekcje. Bo pani Hanna na Załugach miała skłonności dobroczynne. W jej domu stała wielka, pomalowana na czarno szafa, do której tylko ona miała klucz. W środku trzymała medykamenty: szwajcarską aspirynę na przeziębienia i grypę, jodynę na zabrudzone rany, kali hipermanganicum do odkażania i całą skrzynkę mydła Jeleń-Schicht. Pani dziedziczka pasjonowała się współczesną medycyną. Była gotowa nieść tę pochodnię nowoczesności do chłopskich chat -- leczyć, uświadamiać, poprawiać higienę. Tyle że ,,ciemny lud" tego nie doceniał. ,,Wolą iść po ratunek do tej jędzy szeptuchy" -- wielokrotnie powtarzała z odrazą, wskazując ręką na odległą ścianę lasu porastającego mokradła, gdzie ponoć stał dom wiejskiej znachorki. Zosia, mimo początkowej wstrzemięźliwości -- bo przecież nie była z ich sfery -- szybko dała się namówić na wspólne konne eskapady, lekcje tenisa, kąpiele w rzeczce i najazdy na sąsiednie dwory. Zawsze była raczej odważną dziewczyną, więc i tym razem nie pozwoliła dojść do głosu swoim kompleksom. Śmiała się, żartowała i sprzeczała z nimi jak równy z równym. Imponowało jej, że mimo robotniczego pochodzenia, towarzystwo najwyraźniej ją zaakceptowało. Czasem -- a może jej się zdawało? -- podchwytywała szybkie, badawcze, niosące jakby przyganę czy nutę pogardy, spojrzenie Hanny lub Jana Hryniewiczów. Ale jej rówieśnicy uznali ją za swoją. Oczywiście, spora w tym zasługa Adama. Właśnie, W całym tym chaosie i zamieszaniu wciąż szukał jej towarzystwa. Wpadali na siebie przypadkiem, gdy była akurat sama. W najdzikszej zabawie zdarzało się jej poczuć na sobie jego wzrok. -- Czy w tej -- zagaił ją kiedyś, gdy rankiem, na chwilę, zostali sami na werandzie. -- Czy czeka tam na panią narzeczony? -- Dlaczego pan pyta? -- Bo jeśli tak, wyzwę go na pojedynek i usiekę -- zażartował, ale jego oczy pozostały poważne. Wtedy, niczym niespodziewane ukłucie igłą, oparzenie iskrą z ogniska, potknięcie na równej drodze, przypomniał się jej Zdzisiek Stychło. Syn Grubej Sabci. Duży, zwalisty, o obrzydliwie owłosionych dłoniach i kwaśnym oddechu. Przez całą wiosnę snuł się za nią po całym Powiślu, wystawał pod bramą uczelni, napierał na nią swoim brzuszyskiem w tramwaju. ,,Pójdzie panienka ze mną do kina? A może do Ogrodu Saskiego, na spacer? Już wiem! Wybierzmy się na pączki do Bliklego!" -- zasypywał ją propozycjami. Odmawiała mu oczywiście. Facet budził w niej lekkie obrzydzenie i chęć natychmiastowej ucieczki. Przytłaczał swoją nachalną obecnością. Nie wyrąbała mu jednak między oczy, jak to się na Powiślu mawiało: ,,Spadaj pan na Berdyczów, jedź wzdychać do Kołomyi". Dlaczego? Było jej faceta żal. Pocieszny w tych swoich nieudolnych staraniach, żałosny w słoniowatych umizgach. Zupełnie pozbawiony męskiego wdzięku, bezbronny jak monstrualnie przerośnięty chłopczyk. Budził w niej litość. Zamiast więc spławić go krótkim i treściwym komunikatem, próbowała osłodzić gorzką tabletkę: ,,Dziś nie mam czasu, może innym razem. Jestem zmęczona. Mam już inne zobowiązania". Popełniła błąd. Przekonała się o tym w czerwcu, tuż przed wakacjami, kiedy po wyjściu z domu ogłuszyła ją cygańska orkiestra. Kiedy już przebrzmiały gitary, bębny i trąbki, przed szereg wysunął się Zdzisław. Czarny garnitur trzeszczał na jego brzuszysku, z czoła kapał perlisty pot, w ręku usychały róże. ,,Czy zostanie pani moją żoną?" -- zapytał, opadając grubym kolanem wprost w zwilżony czyimś porannym praniem rynsztok. *** -- Nie -- zdecydowanie odpowiedziała Adamowi. -- Żaden narzeczony w Warszawie na mnie nie czeka. Aż podskoczyła, gdy Adam jedn
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść historyczna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Rok publikacji: | 2014 |
Ilość stron: | 416 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.