- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ąc przeciw wszelkim sporom i pojedynkom, a zarazem skrycie podjudzając gwardzistów, aby się z sobą potykali, i doznając zmartwienia z porażki i radości ze zwycięstwa wiernych muszkieterów. Tak przynajmniej mówią nam pamiętniki człowieka, który miał udział w kilku klęskach i odznaczył się w wielu zwycięstwach. De Tréville, znając dobrze ową słabą stronę swego pana, starał się nią manipulować i tej zręczności zawdzięczał długą i niezmierną łaskę króla, niemającego raczej opinii zbyt wiernego przyjaciela. Kapitan ze złośliwym uśmiechem kazał popisywać się swoim muszkieterom przed kardynałem Armandem Duplessis, co doprowadzało Jego Eminencję do takiej wściekłości, że aż posiwiałe wąsy jeżyły mu się ze złości. De Tréville znał doskonale istotę współczesnych mu wojen. Żyło się kosztem nieprzyjaciela, a gdy tego zabrakło - kosztem rodaków - niestety. Jego żołnierze tworzyli legion ochotników, prawdziwych drabów, niebojących się nikogo i niczego, prócz pana de Tréville. Pełni animuszu muszkieterowie króla, a raczej pana de Tréville wypełniali oberże, zajazady, promenady, miejsca spacerów i zabaw publicznych, krzycząc, hałasując, podkręcając wąsy, brzęcząc szpadami, zaczepiając umyślnie straż kardynała, gdy taką napotkali, a potem w biały dzień, na gładkiej drodze potykając się z nią i okrywając przy tym tysiącami szyderstw. Nieraz padali ofiarą swojej pychy, ale umierali ze świadomością, że zostaną pomszczeni. Kiedy zabijali swoich przeciwników, byli pewni, że nie będą gnić w więzieniu, bo pan de Tréville szybko ich uwolni. Dlatego pan de Tréville był przez uwielbiających go muszkieterów sławiony i wynoszony pod niebiosa. I chociaż prawie wszyscy byli łotrami i złoczyńcami, to drżeli przed nim jak dzieci przed nauczycielem, byli posłuszni najmniejszemu jego skinieniu i gotowi raczej dać się zabić, niż zasłużyć na jakikolwiek zarzut z jego strony. Pan de Tréville wykorzystywał muszkieterów najpierw dla króla i jego przyjaciół, potem dla siebie i swoich przyjaciół. Zauważmy przy tym, że w żadnych pamiętnikach owego czasu, a było ich mnóstwo, nie widzimy, aby ten zacny szlachcic był kiedykolwiek oskarżony przez swoich nieprzyjaciół, których miał wielu, tak między uczonymi, jak i wojskowymi. Nigdzie nie znajdujemy najmniejszej wzmianki, aby kiedykolwiek kazał sobie płacić za czynną pomoc swoich podwładnych. Mimo całej swojej chytrości, stawiającej go, jak by się wydawało, na równi z największymi intrygantami, został uczciwym człowiekiem. Ponadto, pomimo ciężkiej zbroi, jaką nosił, i nużących utarczek czyniących jego postać nieco zniekształconą, był nieustannie zdobywcą serc kobiecych, autorytetem w sprawach mody i jednym z najlepszych ówczesnych mówców. Mówiono o romansach de Trévillea tak, jak dwadzieścia lat wcześniej o miłostkach Bassompierrea, a to już znaczy bardzo wiele. Zatem kapitana muszkieterów wielbiono, kochano i bano się zarazem, co wynosiło go na szczyty powodzenia. Ludwik XIV przyćmiewał swym blaskiem wszystkie gwiazdy i gwiazdeczki dworu, natomiast jego ojciec, słońce pluribus impar [Pluribus impar (łac.) - niezrównany wśród wielu.], pozwalał błyszczeć własnym blaskiem każdemu ze swoich ulubieńców, zostawiając każdemu ze swoich dworzan jego splendor. Oprócz zebrań u króla i kardynała było wówczas w Paryżu około dwustu domów otwartych, w których warto było bywać. Takim był też dom pana de Tréville. Dziedziniec jego pałacu stojącego przy ulicy Vieux-Colombier był podobny do obozu, który budzi się o szóstej rano latem, a o ósmej porą zimową. Pięćdziesięciu do sześćdziesięciu gotowych na wszystko muszkieterów, zmieniających się co jakiś czas, przechadzało się po dziedzińcu w pełnym uzbrojeniu. Po olbrzymich schodach, na miejscu których zmieściłaby się pokaźnych rozmiarów kamienica, przesuwało się w dół i w górę mnóstwo interesantów, proszących o jakąś łaskę, tłum prowincjonalnej szlachty pragnącej zaciągnąć się do wojska i lokajów z naszywkami na mundurach, przynoszących kapitanowi de Tréville przesyłki od swoich panów. W przedpokojach na długich, okrągłych ławach czekali wybrańcy, to znaczy ci, którzy zostali wezwani. Od rana do wieczora panował tam ciągły gwar, podczas gdy pan de Tréville w przyległym gabinecie przyjmował odwiedziny, wysłuchiwał zażaleń, wydawał rozkazy. Brakowało tylko, aby stanął w oknie i tak jak król z balkonu w Luwrze odbywał przegląd ludzi i wojska. Tego dnia, kiedy przyszedł tu dArtagnan, w przedpokoju kłębiło się wielu ludzi, liczba znaczna zwłaszcza dla człowieka przybyłego z prowincji. Nie wystraszyło to wcale Gaskończyka, gdyż w tej szczególnej epoce współziomkowie dArtagnana mieli reputację ludzi niełatwo dających się zbić z tropu. Gdy tylko przestąpi
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Zielona Sowa |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 30.06.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.