Sitko
ebook
Wydawnictwo Phantom Books |
Data wydania 2019 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
- Dostępność niedostępny
Opis produktu:
To nie jest książka, której istotę da się zamknąć w trzech pełnych ogólników zdaniach. Tajemnica wciąga, serce drży w obawie o losy rozdzielonej rodziny, klimat polskich blokowisk miesza się z egzotyką irlandzkiej mitologii, a to wszystko napisane z polotem, z humorem, to znów z poetycką wręcz wrażliwością. Niezwykły to koktajl, nie do opisania! Musicie przeczytać sami. A gdy to zrobicie, pewnie zapragniecie zacząć znów od początku.Marta Krajewska
Sitko Marka Zychli to mocna, inteligentna i pełna humoru powieść. O taką fantastykę chodzi.
Marta Sobiecka - Dzika Banda
Sitko to kolejna powieść Zychli, która eksploruje świat irlandzkiej mitologii, przy czym zawiera w sobie wiele prawd o człowieku, ale i wiele lęków oraz... nadzieję. Oscyluje pomiędzy grozą a groteską, a do tego promieniuje gaimanowską wiarą w to, że postacie z mitów i legend istnieją naprawdę. Mariusz Wojteczek - Grabarz Polski
Potrzeba talentu, aby połączyć świat irlandzkich legend, opowieść o życiu emigrantów, fantasy i grozę w taki sposób, by efektem była opowieść nie tylko spójna, ale i wciągająca, angażująca od pierwszej do ostatniej strony i zostająca w głowie jeszcze na długo po zamknięciu książki. Natomiast trzeba zdecydowanie czegoś więcej niż tylko talent, by z taką łatwością tworzyć własny artystyczny język i z akcesoriów gatunkowych zbudować narrację zakorzenioną w wielu kontekstach, a jednak niebywale indywidualną. Może po prostu trzeba być Markiem Zychlą?
Wojciech Gunia - Horror Weird Fiction
Prolog
- Naga Emily Blunt - szepnął, po czym przywołał aktorkę na arenę wyobraźni.
Wsunął sobie lewą dłoń pod policzek, a prawą między uda. Poczuł ciepło po wewnętrznej stronie powiek, co zrzucił na karb wielogodzinnego przesiadywania przed laptopem, na którym oglądał seriale Netflixa. Starał się nie myśleć o poduszce, twardniejącej z każdą nocą.
Biceps mężczyzny drgnął delikatnie, a po chwili ciut mocniej. W dodatku coś zaczęło skapywać mu z nosa. Jęknął, po czym sięgnął do stolika po komórkę. Podświetlił ekran i przyjrzał się zmoczonej dłoni. Odetchnął z ulgą. To nie była krew, tylko zapowiedź kataru.
Położył się ponownie, kompletnie rozbudzony, a wyimaginowana Emily Blunt zdążyła się już ubrać i za cholerę nie mógł jej namówić do kolejnego negliżu. Mózg przypomniał mu za to filmik edukacyjny sprzed lat, w którym niedokręcony kran spuścił całą wodę z jeziorka, zmieniając je w pustynię.
A jak się odwodnię? - przemknęło mężczyźnie przez głowę. Zaraz po tym napłynął ból. Krótki, ale potężny i obezwładniający. Chwilę później już nie żył.
- Niech mnie diabli, jeśli nie jest prawdą, że do trzech razy sztuka! - Wysoki brunet wyszedł z szafy i zamknął za sobą skrzypiące drzwiczki. Do kieszeni wsunął smolisty sześcian, po czym uśmiechnął się samymi ustami. - Trafiłem w oczy, nochal, zahaczyłem o ramię i wreszcie prosto w serducho!
- Czyli raczej do czterech - poprawił go drugi z mężczyzn, który wyczołgiwał się spod stygnącego łóżka. Pomimo licznych deformacji ciała radził sobie nadzwyczaj sprawnie.
- To przez kostkę - narzekał pierwszy. - Zamiast koncentrować, dekoncentruje. Zimna jak pierd trupa, że tak pozwolę sobie pozostać w temacie. Aż ręce drętwieją po łokcie! W sumie źle się wyraziłem, przecież trup nie pierdzi. Przynajmniej nie świadomie. Uważaj na garb! - przerwał rozważania nad naturą zwłok; nie zdążył jednak ostrzec kolegi. Ten półokrągłymi plecami uszkodził drzwi od szafki.
- Sucza mać! - zaśmiał się drugi. - Zamyśliłem się.
Podeszli do zwłok. Smród odchodów przegryzał się przez warstwy kołdry. Brzydszy z dwójki wyciągnął z kieszeni tubkę z niebieską maścią, którą posmarowali sobie skórę pod nosem.
- Tak lepiej. - Brunet odetchnął głęboko. - Całkiem niezły ten... - przeczytał szary napis - TransSmell? Kto wymyśla te nazwy? - Oddał tubkę koledze i jednym ruchem wyciągnął poduszkę spod zasmarkanej głowy gospodarza. Rozpruł ją szponem kciuka, powąchał. - O, włóknina silikonowa. Jak sobie gówno kupisz, tak się wyśpisz. - Pokręcił z dezaprobatą głową.
- Powyłączaj alarmy i pozaprószuj ogień. Nie chcemy, żeby powrócił jako zombiak. - Garbaty rozrzucał po podłodze niedopałki papierosów. - Nie ten pieprzony zwyrodnialec.
- Pozaprószuj? - zdziwił się Brunet. - Czy ty już niczego nie czytasz?
- Nie. Najlepsze historie pisze samo życie.
- Czasami wydaje mi się, że robisz to specjalnie. Przyznaj się, co?
- Skupnij się lepiej na kostce.
Godzinę później pruli już zdezelowaną corsą po najbliższej autostradzie.
- Zwolnij - Garbus nie prosił, Garbus żądał. - Tłuczemy się dwudziestoletnim gruchotem z silnikiem niewiele większym od puszki coli. Ludzie nie powinni widzieć, że zasuwasz - spojrzał na zapracowane zegary - dwusetką.
Brunet zdjął nogę z gazu, marudząc coś o byciu i niebyciu szefem. Daleko za nimi wilgotny Dublin wypełniał się multikulturowym snem. Przed nimi gęstniała noc z rozciągniętą po horyzont taśmą odblasków.
- Opuść tę cholerę na asfalt! - warknął Garbaty. - Czy ciebie całkiem Taranis opuścił?
Koła samochodu uderzyły o drogę. Zapiszczało, na moment przygasły światła.
- Sorki, zamyśliłem się. Mam stresującą pracę. Ciągle w rozjazdach!
- Zdrzemnij się. - Długa, poskręcana ręka Garbatego chwyciła za kierownicę. - To ci dobrze zrobi. Obudzę cię przy naszym zjeździe.
Brunet podał koledze kostkę.
- Nie szalej - zaśmiał się i od razu zasnął.
Pasażer-kierowca myślał o kolejnym zleceniu i o wplątanych w nie dzieciach.
Lubił dzieci. Sam przecież długo nim był.
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Phantom Books |
Rok publikacji: | 2019 |