- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.h Montekich i ciebie. Broń się, nikczemny tchórzu. Walczą. Nadchodzi kilku przyjaciół obu partii i mieszają się do zwady; wkrótce potem wchodzą mieszczanie z pałkami. PIERWSZY OBYWATEL Hola! berdyszów[10]! pałek[11]! Dalej po nich! Precz z Montekimi, precz z Kapuletami! Wchodzą Kapulet i Pani Kapulet. KAPULET Co za hałas? Podajcie mi długi Mój miecz! hej! PANI KAPULET Raczej kulę; co ci z miecza? KAPULET Miecz, mówię! Stary Monteki nadchodzi. I szydnie[12] swoją klingą mi urąga. Wchodzą Monteki i Pani Monteki. MONTEKI Ha! nędzny Kapulecie! do żony Puść mnie, pani. PANI MONTEKI Nie puszczę cię na krok, gdy wróg przed tobą. Wchodzi Książę z orszakiem. KSIĄŻĘ Zapamiętali niesforni poddani, Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to, Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta, Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie W własnych żył swoich źródle purpurowym Pod karą tortur wypuśćcie natychmiast Z dłoni skrwawionych tę broń buntowniczą I posłuchajcie tego, co niniejszym Wasz rozjątrzony książę postanawia. Domowe starcia, z marnych słów zrodzone Przez was, Monteki oraz Kapulecie, Trzykroć już spokój miasta zakłóciły, Tak że poważni wiekiem i zasługą Obywatele werońscy musieli Porzucić swoje wygodne przybory I w stare dłonie stare ująć miecze, By zardzewiałym ostrzem zardzewiałe Niechęci wasze przecinać. Jeżeli Wzniecicie kiedyś waśń[13] podobną, Zamęt pokoju opłacicie życiem. A teraz wszyscy ustąpcie niezwłocznie. Ty, Kapulecie, pójdziesz ze mną razem; Ty zaś, Monteki, przyjdziesz po południu Na ratusz, gdzie ci dokładnie w tym względzie Dalsza ma wola oznajmiona będzie. Jeszcze raz wzywam wszystkich tu obecnych Pod karą śmierci, aby się rozeszli. Książę z orszakiem wychodzi. Podobnież Kapulet, Pani Kapulet, Tybalt, obywatele i słudzy. MONTEKI Kto wszczął tę nową zwadę[14]? Mów, synowcze, Byłżeś tu wtedy, gdy się to zaczęło? BENWOLIO Nieprzyjaciela naszego pachołcy[15] I wasi już się bili, kiedym nadszedł; Dobyłem broni, aby ich rozdzielić: Wtem wpadł szalony Tybalt z gołym mieczem, I harde[16] zionąc mi w uszy wyzwanie, Jął się wywijać nim i siec powietrze, Które świszczało tylko szydząc z marnych Jego zamachów. Gdyśmy tak ze sobą Cięcia i pchnięcia zamieniali, zbiegł się Większy tłum ludzi; z obu stron walczono, Aż książę nadszedł i rozdzielił wszystkich. PANI MONTEKI Lecz gdzież Romeo? Widziałżeś go dzisiaj? Jakże się cieszę, że nie był w tym starciu. BENWOLIO Godziną pierwej, nim wspaniałe słońce W złotych się oknach wschodu ukazało, Troski wygnały mię z dala od domu W sykomorowy[17] ów gaj, co się ciągnie Ku południowi od naszego miasta. Tam, już tak rano, syn wasz się przechadzał. Ledwiem go ujrzał, pobiegłem ku niemu; Lecz on, spostrzegłszy mię, skrył się natychmiast I w najciemniejszej ukrył się gęstwinie. Pociąg ten jego do odosobnienia Mierząc mym własnym (serce nasze bowiem Jest najczynniejsze, kiedyśmy samotni), Nie przeszkadzałem mu w jego dumaniach I w inną stronę się udałem, chętnie Stroniąc od tego, co rad mnie unikał. MONTEKI Nieraz o świcie już go tam widziano Łzami poranną mnożącego rosę, A chmury - swego oblicza chmurami, Aliści ledwo na najdalszym wschodzie Wesołe słońce sprzed łoża Aurory[18] Zaczęło ściągać cienistą kotarę, On, uciekając od widoku światła, Co tchu zamykał się w swoim pokoju; Zasłaniał okna przed jasnym dnia blaskiem I sztuczną sobie ciemnicę utwarzał. W czarne bezdroża dusza jego zajdzie, Jeśli się na to lekarstwo nie znajdzie. BENWOLIO Szanowny stryju, znaszże powód tego? MONTEKI Nie znam i z niego wydobyć nie mogę. BENWOLIO Wybadywałżeś go jakim sposobem? MONTEKI Wybadywałem i sam, i przez drugich, Lecz on jedyny powiernik[19] swych smutków. Tak im jest wierny, tak zamknięty w sobie, Od otwartości wszelkiej tak daleki Jak pączek kwiatu, co go robak gryzie, Nim światu wonny swój kielich roztoczył I pełność swoją rozwinął przed słońcem. Gdybyśmy mogli dojść tych trosk zarodka, Nie zbrakłoby nam zaradczego środka. Romeo ukazuje się w głębi. BENWOLIO Oto nadchodzi. Odstąpcie na stronę; Wyrwę mu z piersi cierpienia tajone. MONTEKI Obyś w tej sprawie, co nam serce rani, Mógł być szczęśliwszym od nas! Pójdźmy, pani. Wychodzą Monteki i Pani Monteki. BENWOLIO Dzień dobry, bracie. ROMEO Jeszczeż nie południe? BENWOLIO Dziewiąta biła dopiero. ROMEO Jak nudnie Wloką się chwile. Moiż to rodzice Tak spiesznie w tamtą zboczyli ulicę? BENWOLIO Tak jest. Lecz cóż tak chwile twoje dłuży? ROMEO Nieposiadanie tego, co je skraca. BENWOLIO Miłość więc? ROMEO Brak jej. BENWOLIO Jak to? brak miłości? ROMEO Brak jej tam, skąd bym pragnął wzajemności. BENWOLIO Niestet
ebook
Wydawnictwo Zielona Sowa |
Data wydania 2017 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Zielona Sowa |
Rok publikacji: | 2017 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.