Książka debiut Adriany Tomaszewskiej, która swoją drogą posiada cudną okładkę, opowiada o losach hrabiego Leopolda Bischofa i pewnej Lavinii Schaffer, która wcieliła się w odgrywaną przez jej siostrę rolę, aby szpiegować hrabiego i zdobywać cenne informacje dla swojego szefa. Na początku wszystko jest ładnie i pięknie, chociaż widocznie widać, że bohaterce trochę z początku ciężko się odnaleźć w nowej roli, ale za to później znakomicie udaje swoją siostrę oraz kochankę Leopolda.
Nie będę się tutaj rozdrabniać na szczegóły, ale gdy para wyjeżdża w małą, ale za to pełną wrażeń podróż, akcja jakby nabiera cudownego tempa. Po kilku dniach trafiają do opustoszałego miejsca, w którym dzieje się niesamowita akcja, która według mnie mogłaby być trochę bardziej rozwinięta... ale tak jak jest, też jest dobrze! Potem jest jeszcze ciekawiej, ale to musicie sami doczytać!
Książka liczy sobie sto dziewięćdziesiąt stron utrzymanych zdecydowanie w klimacie fantastycznym ? ja znalazłam nawet jeden fragment, który tak bardzo skojarzył mi się z ,,Hobbitem J.R.R. Tolkiena, że następnego dnia musiałam obejrzeć sobie film! Mamy tutaj krasnoludy, elfy, duchy oraz Łowców Czarownic, którzy nadają klimat tej powieści. Autorka pokusiła się o stworzenie własnych bóstw oraz ich wyznawców, a to jest jak najbardziej na plus! Kto chciałby znowu czytać o bogach inspirowanych mitologią grecką albo rzymską? Tu poszła w ruch kreatywności, a nie powtarzanie schematów!
Dodam jeszcze, że książkę bardzo lekko i szybko się czyta, przez bardzo dobrze zbudowane dialogi. Wydają się bardzo prawdziwe i nie czuć w nich jakiejś wymuszonej sztuczności.
Zapraszam na mojego instagrama: Wilczekczyta