- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Andrzej Juliusz Sarwa OPOWIEŚCI NIEZWYKŁE Armoryka SANDOMIERZ Redaktor: Rudosława Pies Projekt okładki: Juliusz Susak Copyright (C) 2013 by Wydawnictwo ARMORYKA Wydawnictwo ARMORYKA ul. Krucza 16 27-600 Sandomierz tel 15 833 21 41 e-mail: ISBN 978-83-64145-62-9 DROGA PRZEZ CHAŁUPKI Zdawało się tylko widzieć zamieć uleciałych kształtów, coraz to dalej porywanych kręcącym się wichrem, jakby zamieć liści pstrych w Cyprian Kamil Norwid: STYGMAT Szarość i mgła Za oknem krzyk gawronów wzbijających się niezbyt liczną gromadką ku jednolicie szaremu pułapowi chmur. Brudnożółte ściany sąsiedniego bloku napiętnowane prostokątami martwych okien zasłaniają mi horyzont. Dławiący lęk, który wypełnia całe moje wnętrze zagłusza wszystko - i odgłos przejeżdżających samochodów i poszczekiwanie dalekiego psa, i każde inne uczucie, które chciałoby się zagnieździć w moim mózgu. Każ Usiłuję walczyć z nim, ale od samego początku wiem, że to nie ma sensu. Walka z góry skazana jest na przegraną. Wszechobecny, wszechogarniający lę Nawet gdy śnię, wdziera się podstępnie do moich majaków i wyjada duszę. Kęs po kęsie. Każdej nocy. A kiedy nadchodzi kolejny szary i mglisty poranek, przemieszcza się tylko we mnie, przepływając z czaszki do piersi. I nawet słońce nie może sobie z nim poradzić. Wielkie, żółte, rozjarzone słoń Tak naprawdę nie mające wiele wspólnego z tamtym, które przed laty kładło się rozedrganymi cętkami na gęstej murawie, albo wpadało pozłocistą smugą przez niewielkie okno, a w owej smudze wirowały jak szalone drobiny kurzu, które wówczas wydawały się najcenniejszymi klejnotami. A może naprawdę nimi były? Moż Lecz przecież to już inna opowieść i inne doznanie. Wspomnienie czasów, kiedy wszechogarniający lęk niekiedy ustępował placu. Chociaż nigdy nie na długo. Za oknem kłębi się mgła. Przesłania regularność bryły sąsiedniego bloku. Zasnuwa otwory nieżyjących Dobry Boże, oby zasnuła wszystko! I tak przecież nie widziałem Stokrotki i mlecze Budzę się powoli, z trudem. Moja świadomość nie chce wypełznąć z zacisznej kryjówki snu - snu, który jeszcze nigdy nie przyniósł ze sobą koszmaru. Ów nadszedł później, o wiele póź Odgłos babcinych kroków, których nie umiałbym pomylić z żadnym innym dźwiękiem. Zapach gotowanego mleka, wypełnia całą izbę. Podchodzi do mnie, gdy ją wołam. Wiem, że niesie ze sobą czysty bawełniany gałganek nasączony ciepłym naparem z rumianku. Kładzie mi go na pozlepianych zaschłą ropą powiekach. Rytuał każdego poranka. Gdyby nie ta wilgotna szmatka, nie mógłbym rozewrzeć oczu. Chore. Od kiedy? Od od pozawczoraj, do dziś, do pojutrza, do ostatniego Gdyby nie ta wilgotna szmatka, mógłbym je otworzyć rozrywając powieki. To boli. Słońce wpada przez maleńkie okienko, którego parapet jest gęsto zastawiony doniczkami, różowych pelargonii. Tylko różowych. Żadnych innych kolorów. Nie wiem dlaczego babcia upodobała sobie tę barwę. Prócz nich jeszcze okazały Gliniana polepa podłogi zamieciona do czysta. Tylko ściana za łóżkiem, choć nie tak dawno przecież obielona, łuszczy się, a nadjedzony mrozem i wilgocią minionej zimy tynk, osypuje się i kruszy po kawałku. Na przeciwległej ścianie, na wbitym głęboko gwoździu, stara naftowa lampa. Szkło ma lekko odymione, mimo że przecież wyczyszczono je dzisiejszego ranka. Siedzę - ubrany w jakąś koszulkę i krótkie granatowe spodenki - z szelkami krzyżującymi się na plecach - przy ciężkim dębowym stole, zajmującym prawie pół izby. Łapczywie gryzę kromkę suchego chleba, popijam gorącym mlekiem. Czy można jeść coś innego na śniadanie? Nigdy o tym nie słyszał Babcia zamknęła na kłódkę koślawe, pobielone wieloma warstwami, odpryskującego teraz wapna, drzwi wejściowe. Krzywa wyboista lessowa droga, pokryta grubymi pokładami kurzu, prowadzi do niezbyt odległej - raptem o kilkaset kroków - prawdziwej ulicy, z chodnikami i jezdnią wybrukowaną granitową kostką. Chodnik wspina się pod dość stromą i wysoką górę. Po prawej stronie ulicy ciągnie się długi, bardzo długi mur, zbudowany z kamieni i cegieł, a przed nim - na trawniku - rząd strzelistych włoskich topól. Te topole i ten trawnik mają w sobie jakąś magnetyczną moc. Budzą mój zachwyt. Dlaczego? Nie wiedziałem tego ani wówczas, ani nie wiem dziś. Nie wiedziałem, gdy wspinały się strzelistością młodych koron pulsujących sokami, gęsto okrytych trójkątnymi, ciemnozielonymi, sztywnymi liśćmi, nie wiem i dziś, gdy prawie wszystkie z nich nie żyją i tylko nieliczne staruszki coraz bardziej zbliżające się do swego kresu, przypominają tamte odległe dnie, kiedy zdawało mi się, że słońce będzie zawsze świecić, kwiaty pachnąć, a ptaki śpiewać. Nie rozumiałem, że na końcu każdej drogi stoi śmierć, i kiedy jeszcze nie popełniłem żadnego wystę Jak kusi ten trawnik u stóp wyniosłych Chciałbym nań wbiec, nazrywać kwiatów, od których aż gęsto: jaskrawożółtych mleczy, kołyszących się na szczupłych, sztywnych łodygach, pozłocistych mniszków, liliowych dzwonków i różowobiałych stokrotek. Ale babcia ciągnie mnie za rękę. Idziemy wytrwale, chociaż ona ze dwa razy zatrzymuje się, aby odpocząć, aby zaczerpnąć pełne płuca powietrza. Wchodzimy w cienisty, zielonkawy półmrok ścielący się na chodniku, pod obwisłymi konarami kasztanowców i akacji. Słodkawy zapach kremowobiałego kwiecia gęstymi i ciężkimi gronami zwieszającego się z kolczastych gałęzi. Akacje pachną tak mocno, że przyprawia to o zawrót głowy. Kocham akacje. Ilekroć czuję ich woń, tylekroć mojej dłoni wraca pamięć przyjaznego uścisku dużej, spracowanej ręki I tamtych ciepłych, rozpromienionych słońcem przedpołudni, w które razem, uparcie, pokonywaliśmy skłon Wzgórza Mijamy zakręt. Samochody z warkotem i dymem pomykają jezdnią, ale one nie budzą we mnie żadnych przyjaznych uczuć. Są mi obce. Nie należą do mojego świata. Do dziś... Z trotuaru skręcamy w wąską wybrukowaną, ciągnącą się prosto dróżkę. Po obu jej bokach zieloność. Tylko głębia z trzech stron obramiona szarawobiałymi murami budynków. Upał ciężko dyszy w nieruchomym powietrzu Od ziemi smuży się słodkocierpki zapach lata. I życia. Babcia naciska klamkę masywnych, okutych żelazną blachą i nabijanych mocnymi żelaznymi ćwiekami, drzwi, poczerniałych ze starości. Chłód kościelnej nawy omywa nas ożywczym strumieniem. Plamy światła kładą się na posadzce, na pełnym cudownych rzeźb wielkim ołtarzu, wprost płonącym od złota i srebra. Święty Michał Archanioł wymierza cios leżącemu u jego stóp Przeciwnikowi. Nie rozumiem tego do koń Plamy światła kładą się na budzącej mój podziw, przepięknie rzeźbionej w figurki tych, którzy dostąpili Wiekuistej Światłości, ambonie, opierającej się o pokrzywiony pień jabłoni wyrastający z boku świętego Benedykta pogrążonego w tajemniczym śnie. Fascynuje mnie szmaragdowomorska zieleń ławek, balustrady oddzielającej prezbiterium od Zieleń rządząca wnętrzem tej świą Dźwięki organów odbijają się od sklepienia, spływają potokami wzdłuż ścian. Przenikają do wnętrza, wlewając się w najtajniejsze tajniki umysłu i Już nie wiem kim Już nie wiem, gdzie Jedno tylko, jedyne uczucie wypełnia mnie całego, uczucie istnienia, jakiejś nieograniczonej peł Nie mam już rąk, ni nóg, ni oczu. Tylko czysta jaźń... Istnieję... Istnieję... Istnieję... Organy milkną. Silny męski głos podnosi się i opada w tej tajemniczej, cudownej melodii łacińskich słów, której po latach i stuleciach zapomniały już kościoł - Te igitur clementissime Memento, Domine, famulorum famularumque Hoc est enim Corpus Hic est enim calix Sanguinis Libera nos, quaesumus, Po skraju pulpitu ławki wypolerowanej setkami i dziesiątkami setek wspierających się o niego rąk, wędruje drobna żółtawa mrówka. Pracowicie przebiera nóżkami Czasem się zatrzymuje, czasem próbuje skręcić w bok, ale ostatecznie wraca na wytyczoną wcześniej (przez Kogo? Przez Co?) dróżkę. Ogarnia nas cisza. Kapłan dawno już zniknął w ciemnym prostokącie drzwi wiodących do zakrystii. Opustoszały ławki. Tylko my dwoje tkwimy w chłodnej - rozświetlonej wpadającymi przez wysokie okna smugami słońca - nawie. Babcia pracowicie przebiera palcami paciorki różańca. Bezgłośnie porusza wargami. A potem znów wychodzimy na ulicę. Żar leje się z nieba błękitniejącego ponad naszymi głowami. Niewielkie białe budki tkwiące nieruchomo na rogach ulic kuszą i mamią obietnicą smacznych, orzeźwiających, zimnych tak, że aż zęby cierpną, lodów. Ale ja nie będę ich jadł... Babcia nie ma pienię Dziś dzień powszedni, a nie niedziela, kiedy to moja mama daje jej złotówkę na ofiarę w kościele. Czasem babcia udając przed samą sobą, że to nic zdrożnego, dzieli tę złotówkę na dwie pięćdziesięciogroszówki i za jedną z nich kupuje mi wymarzonego, najmniejszego z możliwych do kupienia, loda. Ale to się zdarza rzadko. Może dwa razy w ciągu Babcia nie może nazbyt często odbierać Panu Bogu tego, co mu się należ I ja to rozumiem. Spis treści Strona tytułowa DROGA PRZEZ CHAŁUPKI DOGMAT SMUTKU IDĄC LĘK NADZIEJA TRUIZMY NADZIEJE STRZYGA GŁOS Z TAMTEGO ŚWIATA ZAGADKA JESIENNEJ NOCY JAKUB I MAŁGORZATA HORROR UTAJONEJ ŚWIĄTYNI PRZEDZIWNA, STARODAWNA, ZDUMIEWAJĄCA OPOWIEŚĆ HISTORIA PRZEDZIWNA ANTONIEGO DE HAECKT PORWANIE MISTRZA TWARDOWSKIEGO DIABEŁ NA CHAŁUPKACH PRZEDZIWNY PRZYPADEK MŁODEJ PROSTYTUTKI WYPALONE ŚLADY STÓP POTĘPIEŃCA POLTERGEIST O DZIEWCZYNIE, KTÓRA POKOCHAŁA KSIĘŻYC
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, horror |
Wydawnictwo: | Armoryka |
Rok publikacji: | 2013 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.