- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.sposób udało się mu unieszkodliwić drugiego Komancza. Serce Niedźwiedzie uporał się w tym czasie ze strażnikiem z drugiej strony. - Teraz do kobiet! - szepnął Indianin. Poczołgali się przez wysoką trawę ku ognisku, gdzie rozpoznali łatwo kobiety po jasnych sukniach. Helmers dostał się do nich pierwszy. - Nie lękaj się, pani, i zachowuj się cicho! - szepnął do jednej z nich. Nie spała, oczy miała otwarte. - Dopiero gdy przyjaciółce pani także rozetnę więzy, proszę uciekać. Zrozumiała go. Dziewczęta leżały obok siebie ze związanymi rękami i nogami. Helmers przeciął rzemienie, które wżarły się im w ciało. Apacz poczołgał się tymczasem do pojmanych mężczyzn. Uwolnił już dwu jeńców, gdy nagle jeden z Indian, dosłyszawszy widocznie w półśnie jakieś szmery, poderwał się na nogi. Serce Niedźwiedzie pchnął go wprawdzie natychmiast nożem, ale Komancz zdołał wydać ostrzegawczy okrzyk. - Do koni! - zawołał Apacz, przecinając błyskawicznie więzy dwu pozostałym jeńcom. Zerwali się i popędzili za Apaczem, który skierował się ku kępie drzew, gdzie stały spętane wierzchowce Komanczów. Helmers pochwycił obie kobiety za ręce, ale one potykały się, osłabione więzami i strachem. - Serce Niedźwiedzie! - krzyknął w najwyższej trwodze. - Do mnie! W następnej chwili wódz był przy nim. Wziął jedną z uwolnionych na ręce i pobiegł z nią do koni, a Helmers zrobił to samo z drugą. Wskoczyli na siodła, wciągnęli dziewczęta, przecięli lassa, którymi konie były przywiązane, i popędzili w ciemność. Ledwie jednak ruszyli z miejsca, huknęły za nimi strzały Komanczów. Indianie, zaskoczeni początkowo, dopadli teraz swoich wierzchowców i puścili się w pogoń. Helmers i Apacz znali drogę, toteż jechali z błyskawiczną szybkością. Na pobliskim wzgórzu czekał na nich wakero. Usłyszawszy, że towarzysze nadjeżdżają, wsiadł na konia, a dwa wierzchowce wziął za cugle. Zaczęła się dzika gonitwa wśród zupełnych ciemności. Kiedy uciekający wydostali się wreszcie z doliny na otwartą przestrzeń prerii, mogli pomyśleć o obronie. - Czy seniorita jeździ konno? - zapytał Helmers swoją towarzyszkę. - Tak. - Oto są cugle. Proszę jechać ciągle naprzód! Zeskoczył z konia i wsiadł na luzaka, prowadzonego dotąd przez wakera. Apacz uczynił to samo; utworzyli straż tylną i trzymali Indian w szachu swoimi doskonałymi strzelbami. Tak pędzili do świtu. Rano okazało się, że Komancze zostali daleko w tyle. - Zwolnijmy biegu! - zaproponował wakero. - Jeszcze nie - odparł Helmers. - Zatrzymamy się dopiero wtedy, gdy od Komanczów odgrodzi nas rzeka. Teraz mógł się dokładniej przypatrzyć uwolnionym dziewczętom. Jedna była Hiszpanką, a druga Indianką, obie bardzo piękne. - Czy seniorita wytrzyma jeszcze jakiś czas taką jazdę? - zapytał. - Wkrótce przeprawimy się przez rzekę, tam już będziemy bezpieczni. - Wytrzymam - odparła Hiszpanka. - Nazywam się Emma Arbellez i jestem córką dzierżawcy hacjendy. Wychowałam się tu i od dziecka jeżdżę konno. Kiedy zbiegowie dostali się nad Rio Grande, zostawili pogoń tak daleko za sobą, że im całkiem zginęła z oczu. Broń zastrzelonych Indian leżała jeszcze na miejscu, rozdzielono ją więc pomiędzy tych, którzy broni nie mieli. Z ocalonych mężczyzn trzej byli wakerami, a jeden majordomem, czyli przełożonym nad służbą domową w hacjendzie. Majordom popłynął z dziewczętami łódką, a reszta przedostała się przez wodę na koniach. Wszystko odbyło się szczęśliwie, a kiedy znaleźli się po drugiej stronie rzeki, zatopili kanu, dosiedli znowu koni i podążyli wyciągniętym cwałem w głąb równiny. Potem, zatoczywszy łuk, wrócili na brzeg nieco powyżej miejsca przeprawy. Zaledwie przygotowali się do obrony, po drugiej stronie dał się słyszeć tętent kopyt. Komancze zbadali ślady, a potem dwu zwiadowców wjechało ostrożnie w wodę. Przybywszy na drugą stronę, znaleźli trop wiodący na równinę. - Możecie przejść! - zawołali uspokojeni do towarzyszy. Indianie wparli konie w wodę, jadąc jeden za drugim. Rzeka była w tym miejscu tak szeroka, że pierwszy nie dotarł jeszcze do brzegu, kiedy ostatni znalazł się w wodzie. Zbiegowie siedzieli ukryci w krzakach. Nadeszła odpowiednia chwila. Osiem dobrze wymierzonych strzałów huknęło jednocześnie i ośmiu Komanczów zniknęło w wodzie. Helmers i Apacz mieli dwururki, wypalili więc powtórnie i zatopili jeszcze dwóch. Komancze zawrócili szybko ku przeciwnemu brzegowi. Wielu zsunęło się ostrożnie z koni i płynęło obok nich. Dwaj zwiadowcy, którzy byli już na brzegu, rzucili się cwałem do lasu. Ale Helmers wydobył natychmiast rewolwer i wypalił dwa razy; czerwonoskórzy spadli z koni bez życia. - Nabijać czym prędzej! - zawołał Helmers. - Dajcie i nam strzelby! - poprosiła Emma Arbellez. - Umi
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Zielona Sowa |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 06.07.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.