- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.kie, nagie, rozkruszone masywy skalne. Miała ona ze dwie godziny drogi wzdłuż i wszerz. Zdjąwszy z muła pakunki, rozbiliśmy obóz i zapaliliśmy ognisko, przy którym miałem pozostać, aby pilnować koni. Moi towarzysze udali się na poszukiwania. Aż do południa panowała cisza. Nagle usłyszałem huk kilku strzałów, a wkrótce potem wrócił Ben Needler. Strzelił za wcześnie do klępy i rozgniewany Old Wabble przepędził go. Stary nadszedł z Littonem dopiero o zmroku, zawiedziony i wściekły. - Tropów było dość - zrzędził - i to nie tylko łosi, lecz i czerwonoskórych, którzy musieli się tu zjawić przed nami i przepłoszyli zwierzynę. To jasne! Natknęliśmy się tylko na jedną krowę, ale ten głupiec Needler palnął z obu luf równocześnie i uciekła. Oto są skutki zadawania się z greenhornami! Żal mi jednak odbytej drogi i zostanę tu jeszcze dzień, dwa albo i dłużej, dopóki nie położę jakiego tęgiego, starego łosia. Do mnie i do Bena nie odezwał się ani słowem i tak samo zachowywał się nazajutrz rano. Wyruszając, oświadczył, że będzie polował tylko z Littonem, a greenhorny zostaną w obozie, żeby czego nie sknociły. Mógł robić, co mu się podoba, ale my przyznaliśmy sobie po cichu to samo prawo. Kiedy tamci dwaj odeszli, przystąpiliśmy do wykonania planu omówionego w nocy. Jeśli Indianie przepłoszyli łosie, to zwierząt nie było już w dolinie - musiały się znajdować poza jej obrębem i tam ich należało szukać. Ponieważ polowanie nasze mogło potrwać do wieczora, zabraliśmy ze sobą muła, aby niósł potrzebne nam rzeczy, a ewentualnie i zdobycz. Powędrowaliśmy do sąsiedniej doliny. Nie było tu ani jeziora, ani bagna, ani łosi, ale gdzieś w pobliżu musieli być jacyś ludzie. Nie widzieliśmy ich wprawdzie, lecz w pewnym oddaleniu dostrzegliśmy wyraźnie ich osła, który bez uzdy i siodła zajadał ze smakiem trawę. Gdzie byli jego właściciele? Postanowiłem ich odszukać i kiedy Ben podchodził ostrożnie do osła, ruszyłem z naszym mułem dalej. Domniemany osioł pasł się spokojnie, dopóki Ben nie zbliżył się do niego na sto kroków. Wtedy, zwietrzywszy człowieka, podniósł głowę, odwrócił się błyskawicznie i pobiegł wielkimi susami ku mnie, jakby wiedziony sympatią dla stojącego obok mnie swego krewniaka. Tyle że nie był to osioł, lecz dzikie zwierzę! Poznałem się na tym, chociaż byłem greenhornem. Ukląkłem czym prędzej za mułem, złożyłem się, wymierzyłem i pociągnąłem za cyngiel. Nieznane mi stworzenie skoczyło raz, drugi, trzeci i padło. Pobiegłem ku niemu, a z drugiej strony nadszedł Ben. Kula trafiła zwierzę pod łopatkę. Doszliśmy do wniosku, że zabiłem łanię. Przywiązaliśmy ją do juków na mule i ruszyliśmy dalej. Dolinę, otoczoną z obu stron niebotycznymi ścianami, zamykało dość strome wzgórze, coś w rodzaju przełęczy, za którą musiała być druga dolina. Ponieważ nasz muł dobrze się wspinał na skały, postanowiliśmy pójść prosto. Dostaliśmy się z pewnym wysiłkiem na górę i przekonaliśmy się, że nie popełniliśmy omyłki, gdyż przed nami teren znowu opadał w dół. Dochodził stamtąd zgiełk ludzkich głosów. Chcąc się dowiedzieć, co tam się dzieje, poszukaliśmy miejsca, z którego można by spojrzeć w dół. Po obu stronach przełęczy znajdowały się wysokie, ale dosyć dostępne wzniesienia. Wdrapaliśmy się na jedno z nich, po lewej stronie. Needler wychylił się, ponieważ jednak miał bardzo jasne ubranie i z łatwością mógł to ktoś zauważyć, odsunąłem go i sam spojrzałem w dół. Nie mogłem dojrzeć, co się dzieje tuż pod nami, ponieważ nie stałem dostatecznie wysoko, ale nieco dalej ujrzałem siedmiu indiańskich jeźdźców, którzy pędzili tyralierą, krzycząc na całe gardło. Wrzaski te zbliżały się i wzmagały tak, że stojący na dole muł zaczął niespokojnie strzyc uszami i machać ogonem. Musiałem posłać Bena na dół, żeby go uspokoił. Nagle, rzuciwszy okiem na przeciwległe wzniesienie, oddalone mniej więcej o pięćset kroków, ujrzałem ze zdumieniem siedzącego tam Indianina. Był to To-ok-uh, Szybka Strzała, który skinął na mnie i położył prawą rękę na ustach, co u Indian jest znakiem nakazującym milczenie. Skąd się tu wziął i dlaczego miałem milczeć? Hałas stale się wzmagał. Nagle usłyszałem pod sobą łoskot spadających kamieni i spojrzałem w dół. O Boże! Cóż to za potwór z głośnym, gniewnym parskaniem wspina się na przełęcz? Do kłębu miał ze dwa metry wysokości, krótkie, niezgrabne cielsko, długie nogi, zwisającą górną wargę i zjeżoną brodę. Wdrapał się z iskrzącymi ślepiami na brzeg przełęczy i ujrzawszy tuż przed sobą muła i Bena Needlera, odrzucił szkaradny łeb z potężnymi, szerokimi łopatami rogów i ruszył przed siebie. Needler, ujrzawszy potwora, który wyrósł jak spod ziemi, wrzas
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Zielona Sowa |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 03.02.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.