- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.alności, albo chociaż poprawności, w ogólnych zarysach, całej tej plastikowej makiety. Akumulacja dóbr. Najpierw starzy akumulowali braci. Wcale ich nie chciałem. Chcesz braciszka? - pytali. - Nie - odpowiadałem, sepleniąc. - Wolę nowy rower. Chciałem, nie licząc roweru, być rozpieszczonym jedynakiem, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy, dzieckiem kilkuletnim ledwie będąc. Przemawiał przeze mnie instynkt samozachowawczy, ale też rachmistrz szybko przeliczający użytkową powierzchnię kwadratu na osobometry, ale też ktoś doświadczony, kto rozumie, że w otoczeniu braci życie wcale nie musi być szczęśliwsze. Potem akumulowano psa. Po nim babcię. To zasługa ojca przede wszystkim, jak sądzę, bo nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Na wszelki wypadek. Żeby nie poruszać niektórych zmór. Nawet nie wiecie, jakie cyrki w rodzinie odchodziły o to, kto przejmie staruszkę i jej emeryturę. Po prawdzie zła kolejność: kto przejmie emeryturę z dołączonym do niej balastem (ciało staruszki). Oczywiście istniały także inne powody, dla których babcia pojawiła się w naszym domu, inne za, spychające na dalszy plan początkową żądzę pozyskania emerytury, z której to żądzy jednakże wszystko się poczęło, przynajmniej oficjalnie. Potem na urodziny brata debila akumulowano akwarium z niesprawną złotą rybką. Szarpanina. Normalnie. Pies stęka. Stęka ojciec. Mam! - krzyczy ojciec i podnosi z dumą kluczyki od małego fiata. Kurwa! - krzyczy brat debil. Jak ty się wyrażasz! - krzyczałaby matka. Normalka. Chleb powszedni. Nawet to lubię. No, mógłbym to, teoretycznie, polubić. Jamnik wcisnął się popod wersalkę. Nie wylezie stamtąd, to jest: spopod tamtąd, do obiadu. O Boże, Boże. - Teraz partia matki. - Gdzie ja wcisnęłam bandaże? Brat trzyma się za rękę, wrzeszczy: Normalnie stuknięta suka! Normalka. To oczywiście okropne, ta absurdalna gonitwa, ale także miłe. Muszę coś powiedzieć, bo żal mi psa. Może i suka głupia - wrzeszczę do brata - ale ty jesteś od niej jeszcze głupszy! A brat: Zamknij mordę! A ojciec do mnie przeciwko mnie: Szacunku mógłbyś okazywać młodszemu bratu, kiedy krew mu się leje! A matka: Przestańcie! A babcia: Anetka, Anetka, czy jest tu ktoś? Tak u mnie zawsze wyglądają ranki, jeden podobny do drugiego, już od pewnego czasu. Być może czegoś brakuje, na pewno niektóre rzeczy pomijam, ale mogło być gorzej. Trzeba się bardzo starać, żeby na dnie usłyszeć tych z niższych pięter. Jaki słodki szczeniak - rozczulał się ojciec kilka lat temu, prawdopodobnie po nadspożyciu ciepłego alkoholu. Teraz procenty wyparowały, a wraz z nimi rozczulenie. Pozostało tylko otłuszczone cielsko chytrej parówki. Tępy pies, wciąga wszystko jak leci: jadalne, niejadalne - byle przełknąć się dało. Ta suka w ogóle nie ma pofałdowanej kory mózgowej chyba, ona ma pofałdowany żołądek. Nim obmyśla plany: jak tu się obeżreć. No i podciąga coś, kiełbasę, bułkę, chusteczki do nosa, zegarek. Potem jamnika ganiają. Potem osaczają w labiryncie meblościanek. Wyrywają z pyska złodziejski łup. Suka się złości. I biegnie szybko na tych kuternóżkach, żeby kogoś ugryźć z tej złości, choćby przyjaciela, bo przyjaciel zrozumie, bo mniej krwawi. No nie chlap tak krwią po podłodze! - wrzeszczy ojciec. A brat: Normalnie odczep się, pies mnie dziabnął, weź się! A matka na przykład w ten sposób: Synku, nie odzywaj się tak do ojca! A ojciec: Pięknie syna wychowałaś! A babcia: Telefon. Zaraz skończę poranną kawę, czyli plujkę, zalewajkę, kolejówkę. Udaję, że poprawiam fragmenty mojej pracy magisterskiej, to mi dają jaki taki spokój. I sobie piszę, tyle że nie to, co oni myślą, że piszę, a nawet piszę niezupełnie to, co sam myślę, że piszę. Zresztą dla nich nie ma to żadnego znaczenia. Dla mnie też chyba nie. I tak pójdę do piachu, ale póki co, bo to wcale nie jest proste, każdy by chciał od razu do piachu jak dziecko do piaskownicy, żeby budować zamki z piszczeli i ogrody z piasku, ale póki co poszedłem na polonistykę. Ponieważ rodzice nie mieli kasy na wyekspediowanie mnie do fajniejszego miasta na fajniejsze studia. Bali się, że im zaniknę w ogromnym świecie, a o moim istnieniu przypominać będzie comiesięczny ubytek złotówek - bolesna poszlaka, że się ma na sumieniu potomka. Musiałem zostać w Białymstoku. Mieście tak niszowym, że prawie go nie widać na mapie. Skazanym na wymarcie. Polska be, czyli fuj. Do polibudy się nie paliłem. Prawa, ekonomie i marketingi miałem w poważaniu. Wybrałem polonistykę, jak wszyscy nieudacznicy. A naprawdę - nie miałem żadnego wyboru, nie miałem dobrego startu już na samym starcie, nie miałem przyszłości, chociaż miałem wtedy dopiero osiemnaście lat. Prawie wszystkie zajęcia w bezpiece - to jest: Uniwersytecie w Białymstoku, w skrócie UwB, w jeszcze krótszym s
ebook
Wydawnictwo Literackie |
Data wydania 2013 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Literackie |
Rok publikacji: | 2013 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.