- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.a tego choćby mimiką twarzy. Ja jednak wiedziałem, że dzieje się tak dlatego, iż noga martwi ją do tego stopnia, że Shimamoto woli o niej nawet nie wspominać. Nie lubiła zbytnio chodzić do domów innych dzieci, wtedy bowiem musiałaby - zgodnie z japońskim zwyczajem - przed wejściem do środka zdjąć buty. Obcasy jej pantofli miały różną wysokość, co za wszelką cenę starała się ukryć. Z pewnością były robione na miarę. Kiedy wracała do siebie, czym prędzej wrzucała je do szafki. W salonie jej domu stał nowiuteńki sprzęt stereo; często przychodziłem do niej, by posłuchać muzyki. Był to doskonały sprzęt, lecz kolekcja płyt nie dorównywała mu jakością. Ojciec Shimamoto miał co najwyżej piętnaście płyt, głównie składanek lekkiej klasyki. Przesłuchaliśmy wszystkie chyba z tysiąc razy, do dzisiaj pamiętam tę muzykę - każdą nutę. Płyty zawsze nastawiała Shimamoto. Wyjmowała krążek z okładki, kładła ostrożnie na talerzu, nie dotykając rowków palcami, maleńkim pędzelkiem czyściła głowicę z najdrobniejszych pyłków, po czym z wielką delikatnością opuszczała igłę. Kiedy płyta się kończyła, spryskiwała ją i wycierała filcową ściereczką. Wreszcie wkładała z powrotem w obwolutę i stawiała na właściwe miejsce na półce. Tej procedury nauczył ją ojciec, a Shimamoto wypełniała jego instrukcje ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, mrużąc oczy i wstrzymując oddech. Ja tymczasem siedziałem na kanapie, obserwując każdy jej ruch. Dopiero kiedy płyta stała już bezpiecznie na półce, Shimamoto odwracała się do mnie i lekko uśmiechała. I wtedy za każdym razem uderzała mnie taka myśl: ona trzyma nie przedmiot, lecz kruchą duszę w szklanym naczyniu. W moim domu nie było płyt ani gramofonu. Moi rodzice nie przepadali za muzyką. Zawsze więc słuchałem plastikowego radyjka tranzystorowego. Moim ulubionym gatunkiem był rock and roll, lecz wkrótce polubiłem jak Shimamoto muzykę poważną. Była to muzyka nie z tego świata, co robiło na mnie wrażenie, lecz kochałem ją bardziej dlatego, że ona należała do tego świata. Raz lub dwa razy w tygodniu siadaliśmy na kanapie, popijając herbatę, którą zrobiła nam jej mama, i przez całe popołudnie słuchaliśmy uwertur Rossiniego, Symfonii pastoralnej Beethovena i suity Peer Gynt. Jej matka cieszyła się z moich wizyt. Była zadowolona, że córka znalazła przyjaciela tak szybko po przeniesieniu się do nowej szkoły, a przypuszczam, że pomógł w tym jeszcze mój schludny strój. Ja jednak, szczerze mówiąc, nie potrafiłem wykrzesać z siebie zbyt wielkiej sympatii dla matki Shimamoto. Zawsze była dla mnie miła, lecz w jej głosie wyczuwałem cień irytacji, a to mnie onieśmielało. Ze wszystkich płyt jej ojca najbardziej lubiłem tę z nagraniem koncertów Liszta: po jednym na każdej stronie. Lubiłem ją z dwóch powodów. Przede wszystkim miała piękną okładkę. Ponadto żadna z osób, które znałem - oczywiście z wyjątkiem Shimamoto - nigdy nie słuchała koncertów Liszta. Sama ta myśl była dla mnie ekscytująca. Odkryłem świat, którego nie znał nikt z mojego otoczenia - tajemniczy ogród, do którego wstęp miałem tylko ja. Czułem uniesienie, jakbym znalazł się na innej płaszczyźnie istnienia. Muzyka była piękna. Początkowo wydała mi się przesadzona, sztuczna, a nawet niezrozumiała. Jednak kroczek po kroczku, po kilkakrotnym przesłuchaniu, w moim umyśle powstał niejasny obraz - obraz, który niósł ze sobą pewne znaczenie. Kiedy zamykałem oczy i skupiałem się, muzyka płynęła do mnie w postaci serii wirów. Formował się jeden wir, z niego wyłaniał się następny. A drugi wir łączył się z trzecim. Te wiry, teraz to sobie uświadamiam, miały w sobie konceptualną, abstrakcyjną jakość. Ponad wszystko chciałem o nich opowiedzieć Shimamoto, lecz znajdowały się poza zasięgiem zwykłego języka. Potrzebowałem całkowicie innego zestawu słów, ale nie wiedziałem, skąd je zaczerpnąć. Co więcej, nie wiedziałem, czy to, co czuję, warto ubierać w słowa. Niestety teraz nie mogę sobie przypomnieć nazwiska tego pianisty. Pamiętam tylko barwną, jaskrawą okładkę i ciężar samej płyty. W jakiś tajemniczy sposób była ciężka i gruba. Kolekcja w domu Shimamoto zawierała po jednej płycie Nat King Colea i Binga Crosbyego. Wysłuchaliśmy ich wiele razy. Na tej Crosbyego znajdowały się kolędy, które lubiliśmy puszczać niezależnie od pory roku. Dziwne, że nie znudziła nam się po tylu przesłuchaniach. Pewnego grudniowego dnia blisko Bożego Narodzenia siedzieliśmy we dwójkę w salonie. Tak jak zwykle na kanapie, słuchając płyt. Jej matka wyszła, by załatwić sprawunki, więc zostaliśmy sami. Było pochmurne, ciemne, zimowe popołudnie. Promienie słońca, nakrapiane drobinkami kurzu, ledwo przebijały się przez ciężką warstwę chmur. Wszystko wydaw
ebook
Wydawnictwo Muza |
Data wydania 2013 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Muza |
Rok publikacji: | 2013 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.