Gdy żona Danny`ego ginie w wypadku samochodowym, w tej jednej tragicznej chwili Danny zostaje wdowcem. I samotnym ojcem jedenastoletniego chłopca, Willa, który od dnia śmierci matki nie wypowiedział ani jednego słowa. Od tego zdarzenia minął już rok; ten trudny zarówno dla ojca, jak i syna czas żałoby dodatkowo potęguje milczenie Willa oraz problemy finansowe Danny`ego, który nagle traci pracę, a sterta niezapłaconych rachunków z każdym tygodniem robi się coraz większa. Groźba eksmisji i połamanych nóg przybiera coraz realniejsze kształty, dlatego też Danny, nie mogąc znaleźć ?normalnej? pracy postanawia zostać ulicznym artystą - tańczącą w parku pandą. Gdy taniec za drobniaki wrzucane do koszyczka przez parkowych spacerowiczów staje się realną szansą na poprawę rodzinnych finansów, dodatkowo staje się rzecz niezwykła - Will swoje pierwsze od roku słowa kieruje właśnie do ukrywającego swoją tożsamość, przebranego za pandę ojca. Nadzieja na powrót do normalności i poprawę stosunków ojca z synem odżywa w jednej chwili.
"Mój tata panda" to książka, którą przeczytałem w dwa dni. Odkładając ją choć na chwilę, już nie mogłem się doczekać momentu, gdy ponownie zanurzę się w świat Danny`ego i Willa. Bo ta historia naprawdę mnie wciągnęła. Przede wszystkim dlatego, że napisana jest świetnym, przystępnym językiem, z naturalnymi, bardzo życiowymi dialogami. W nurcie szarej życiowej codzienności pojawia się i smutek, i radość, są łzy, ale jest i śmiech; spod narracyjnego humoru ewidentnie przebija tragizm człowieka, któremu świat wali się na głowę. Jest to książka bijąca w czytelnika pełną gamą emocji, od wzruszenia po szczery śmiech, ale wiecie, co jest tutaj największą wartością? Nadzieja. Tak, nadzieja, słowo w wielu przypadkach będące jedynie pustym sloganem, ale tutaj emanujące swoją siłą z każdej zadrukowanej strony.
I choćby właśnie przez tę nadzieję "Mój tata panda" tkwi dosłownie pośrodku mojego książkowego regału, bym mógł co jakiś czas rzucić okiem na okładkę, przypomnieć sobie dzieje Danny`ego i Willa, uśmiechnąć się i rzec sam do siebie, że życie wcale nie jest takie złe, że z każdym problemem można sobie jakoś poradzić, i że z każdego dołka można się w końcu wygrzebać.