- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.aw, po osłonecznionej powierzchni z królewskim dostojeństwem sunęła para tłustych gęsi, a wokół nich koliste zmarszczki rozbiegały się w kierunku wyłożonego kamiennymi płytami brzegu. Za oczkiem wodnym paw lustrował skraj przystrzyżonego trawnika, który oddzielał zadbane podwórze od dzikiej łąki gęsto porośniętej polnymi kwiatami i opadającej w kierunku dalekiego parku. Widok ogrodu skąpanego w słonecznym blasku ukazał mi się otoczony ciemną ramą futryny drzwi, w których stałam, i wyglądał jak migawkowe zdjęcie dawno minionego wiosennego dnia, który jakimś cudem powrócił do mnie z dalekiej przeszłości. -- Piękny, prawda? -- odezwała się nagle pani Bird za moimi plecami. Nawet nie zauważyłam, kiedy podeszła. -- Słyszała pani o Oliverze Sykesie? Pokręciłam głową, a ona skinęła zadowolona, że może mnie oświecić. -- Był architektem, swego czasu nawet dosyć znanym. Okropnie ekscentrycznym. Wybudował sobie wspaniały dom w Sussex, nazwał go Gospodarstwem Pembroke, ale na początku dwudziestego wieku pracował w zamku, niedługo po tym, jak Raymond Blythe pierwszy raz się ożenił i przywiózł tu żonę z Londynu. To była jedna z ostatnich prac Sykesa, zanim wyruszył w świat i słuch po nim zaginął. Nadzorował budowę stawu, takiego jak nasz , tylko nieco większego, wykonał olbrzymią robotę przy fosie wokół zamku; zamienił ją w kąpieliskowy pierścień dla pani Blythe. Podobno była świetną pływaczką, bardzo wysportowaną. Wsypywali -- przykleiła palec do policzka i zmarszczyła czoło -- jakieś chemikalia, ojej, jak to się nazywało? -- Zabrała palec i podniosła głos. -- Bird? -- Siarczan miedzi -- doszedł nas bezcielesny męski głos. Znów zerknęłam na kanarka prowadzącego w klatce wykopaliska w poszukiwaniu ziarna, a potem na ściany zawieszone zdjęciami. -- A tak, rzeczywiście -- ciągnęła niestropiona pani Bird -- siarczan miedzi, żeby woda była lazurowa. -- Westchnęła. -- To było tak dawno temu. Niestety, fosę Sykesa dawno temu zasypano, a piękny okrągły staw należy już tylko do gęsi, zamulony i pełen ptasich odchodów. -- Wręczyła mi ciężki mosiężny klucz i zamknąwszy na nim moje palce, poklepała mnie po dłoni. -- Jutro pójdziemy do zamku. Zapowiadają ładną pogodę, a z drugiego mostu roztacza się piękny widok. Możemy się umówić tu o dziesiątej? -- Jesteś jutro umówiona z pastorem, moja droga -- znów rozległ się ten sam drewniany głos, lecz tym razem udało mi się zlokalizować jego źródło: małe, ledwo widoczne drzwi w ścianie za kontuarem. Pani Bird ściągnęła usta i rozważała tę tajemniczą poprawkę. W końcu powoli pokiwała głową. -- Bird ma rację. Och, jaka szkoda. Rozpogodziła się. -- Nieważne, wszystko pani wyjaśnię, zakończę sprawy w mieście najszybciej, jak się da, i spotkamy się w zamku. Będziemy miały tylko godzinę, nie chcę się zbyt długo narzucać, panny Blythe są naprawdę wiekowe. -- Godzina wystarczy z powodzeniem. Przed lunchem będę w drodze do Londynu. Pokoik był malutki, na środku rozparło się zachłannie łóżko z baldachimem, pod oknem z szybkami w ołowianych ramkach przycupnęło skulone biurko i właściwie na tym się kończyło całe wyposażenie. Za to widok roztaczał się z niego wspaniały, na tę samą łąkę, którą widziałam przez drzwi na dole, lecz z drugiego piętra lepiej było widać wzgórze wznoszące się ku zamkowi, a nad lasem dostrzegłam szczyt wieży wskazującej na niebo. Na biurku leżał starannie złożony koc piknikowy w szkocką kratę, a obok powitalny koszyk z owocami. Dzień był pogodny, okolica zachwycająca, wcisnęłam więc koc pod pachę, wzięłam do ręki banana i ruszyłam na dół ze swoją nowo nabytą książką pod tytułem Milderhurst Raymonda Blythea. Na podwórzu powietrze słodził zapach jaśminu, którego białe kaskady spływały po drewnianej altance na skraju trawnika. W stawie tuż pod powierzchnią wody pływały olbrzymie karasie i kołysząc pulchnymi ciałami w przód i w tył, umizgiwały się do popołudniowego słońca. Bardziej jednak niż urokliwy ogród przyciągało mnie dalekie pasmo drzew, ruszyłam więc w tamtym kierunku, brodząc przez wysoką trawę przyprószoną samosiejkami jaskrów. Chociaż lato jeszcze się nie zaczęło, dzień był wyjątkowo ciepły, powietrze suche, tak więc zanim dotarłam do pierwszych drzew, moje czoło zrosiły krople potu. Rozłożyłam koc w półcieniu nakrapianym promieniami słońca i zrzuciłam pantofle. Gdzieś w pobliżu nad kamieniami trajkotał płytki strumień, na leciutkim wietrze żeglowały motyle. Koc pachniał uspokajająco płatkami mydlanymi i zgniecionymi liśćmi, a kiedy usiadłam, otoczyła mnie ze wszystkich stron ściana wysokiej trawy, tak że czułam się odizolowana od całej reszty świata. Oparłam sobie Milderhurst Raymonda Blythea o podkulone kolana i po
ebook
Wydawnictwo Albatros |
Data wydania 2014 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Albatros |
Rok publikacji: | 2014 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.