- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.mal Kaffe dazu, bitte -- zaszczebiotała jego niezbyt urodziwa małżonka. -- Najważniejsze, że u siebie nadal jesteśmy gospodarzami -- zauważył trzeźwo kapitan. -- Przecież o to właśnie chodzi, prawda? Najważniejsze, że rośnie już drugie pokolenie urodzone w wolnym, niepodległym kraju. To ogromna wartość. Bagatela poruszył się niespokojnie w fotelu. -- Nie mówię, że nie -- odparował. -- Ale na pewno też miewasz od czasu do czasu podobne uczucie, że historia mogła potoczyć się inaczej. Zupełnie inaczej. Wiesz, miałem niedawno dziwny sen. Nieprzyjemny, ale na swój sposób -- Analizujesz swoje sny? Oj, brachu, starzejesz się na potęgę! -- Nie drwij, proszę. Śniło mi się, że wojna wybuchła wcześniej. I wcale nie była to wojna z Sowietami, tylko z Niemcami. Nazistami. Wiesz, to było straszne. Oni bombardowali nasze miasta i chcieli -- Cha, cha, cha! -- Krzepki wybuchnął śmiechem, zwracając na siebie uwagę sąsiadów za swoimi plecami. -- Mam nadzieję, że szybko się obudziłeś i jakoś przeżyłeś tę wojnę?! Porucznik Bagatela milczał. Widać było, że wcale mu nie do śmiechu. W dłoniach nerwowo gniótł serwetkę. -- Możesz się śmiać, Janie -- odezwał się w końcu. -- Wiem, że to może wydawać się śmieszne. Zresztą, nieważne. Masz rację, to w końcu był tylko sen. Głupi sen. Zerknęli obaj w stronę stolika, przy którym generał i jego żona popijali z filiżanek parującą, gorącą kawę. Niemiec tłumaczył coś swojej partnerce, energicznie wymachując lewą dłonią. -- Spójrz na nich, Włodku -- powiedział Krzepki. -- Niech sobie tu przyjeżdżają i dobrze się bawią, wydając swoje marki -- albo jeszcze lepiej złotówki. Zawsze jednak muszą pamiętać, że tu nie Rosja czy -- pardon -- Nowa Rzesza. U nas są tylko gośćmi. I niech tak zostanie. Poznań, wtorek 1 sierpnia 1944, szesnasta z minutami Doktor Wojciech Marciniak powoli i dokładnie płukał dłonie pod kranem. Za długo, jak na gust Kaczmarka. -- I co? -- zapytał zniecierpliwiony komisarz. -- Spokojnie, Biniu. Zaraz ci wszystko powiem. -- Marciniak szczerze nie znosił, kiedy ktoś go poganiał. -- A przynajmniej powiem ci tyle, ile w tej chwili mogę wydedukować ze stanu zwłok. Wytarł dłonie w szorstki ręcznik przewieszony obok zlewu i usiadł na krześle pomiędzy Kaczmarkiem i zasłoniętym parawanem stołem sekcyjnym. -- To był młody facet. Jakieś dwadzieścia osiem, góra trzydzieści lat -- westchnął Marciniak, chowając dłonie w kieszenie białego kitla. -- Co ty powiesz, Wojtuś. Przecież widzę, że to nie -- Nie drwij, Biniu. Wiesz, że tego nie lubię. Facet był lekko podpity, ale z pewnością nie pijany w sztok. W jego krwi nie ma zbyt wiele alkoholu. I to cię Bardzo nieprzyjemne. Głębokie. Bardzo głębokie. Jedno konkretne pchnięcie i było po nim. Wykrwawił się szybciutko. Kaczmarek westchnął znudzony. Nasłuchał się już w swoim prawie pięćdziesięcioletnim życiu setek takich historii. -- Głęboka rana, powiadasz -- wymamrotał dla podtrzymania rozmowy. -- Nadzwyczaj głęboka, Biniu. Paskudna. Jakby ktoś go dźgnął długim, wyjątkowo długim sztyletem. Prawie go przebił na wylot! A może to był raczej O, tak! To mógł być bagnet! -- myślał na głos doktor Marciniak. -- Nie ponosi cię fantazja, Wojtuś? Kto by paradował po ulicy z wojskowym bagnetem? Doktor wzdrygnął się całym ciałem. -- A bo ja wiem? Mało to na świecie szaleńców? Zwłaszcza teraz. Kaczmarek nie mógł nie przyznać mu racji. Wojna zawsze pociąga za sobą poluzowanie zasad moralnych. Kiedy kwiat młodzieży walczy na froncie, na zapleczu do głosu dochodzą najgorsze męty i -- Widziałeś już kiedyś taką ranę? -- zapytał. -- Tylko raz. -- Marciniak podniósł się z krzesła i podszedł do okna. -- To było w trzydziestym ósmym. Jakaś draka pod Dworcem Głównym. Wtedy okazało się, że zabójca posługiwał się starym pruskim bagnetem. -- Czyli zapewne masz rację -- westchnął komisarz. Zanim wyszedł, sięgnął po etui na okulary ukryte w wewnętrznej kieszeni kamizelki. Pęsetą wyciągnął z niego ostrożnie strzęp papierosowej bibułki i podał doktorowi. -- Zagraniczny -- powiedział Marciniak, usiłując wywąchać ostatki tytoniowej woni z rozkwaszonej resztki bibułki. -- Skąd wiesz, Wojtuś? -- To proste. -- Doktor Marciniak uśmiechnął się wyrozumiale. -- Chodzi o bibułkę. -- Myślałem, że o ten dziwny emblemat. -- To też. Ale bibuł Zobacz, jest inna niż nasze. Bielsza, konkretniejsza. Lepszej jakości. Od razu widać, że to nie ,,Sporty" czy ,,Damskie". Nawet ,,Egipskie" i ,,Belwederskie" nie mają takiej. -- A ten znaczek? Coś jakby Cholera wie, co to może być. -- Sprawdzimy -- obiecał Marciniak, przejmując od Kaczmarka pęsetę z dowodem rzeczowym. -- Rozumiem, że ma to związek z denatem? -- Albo z nieboszczykiem, albo z diabłem, który go
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Media Rodzina |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 10.10.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.