Zewsząd otacza nas życie. Pulsujące, pomrukujące. Nieustannie obracający się, zamknięty krąg. W jednym miejscu światło gaśnie, gdzie indziej się zapala. Korowód śmierci. Korowód życia. Żyjemy, a potem już nas nie ma.
Następstwo końca i początku - jedyna nieskończoność.
Czy jeden sms może wszystko zmienić?
Carver wraz z przyjaciółmi tworzyli zgraną paczkę, którą nazwali Brygadą SOS. Byli sobie wyjątkowo bliscy. Wspólnie spędzali czas na rozmowach o życiu. Śmiali się, żartowali i dokuczali sobie.
Jednak wszystko zmieniło się wraz z wysłaniem sms-a.
Gdzie jesteście, chłopaki? Odpiszcie
Chłopak jest przekonany, że to on odpowiada za wypadek, w którym zginęli jego przyjaciele, bo przy ciele Marsa odnaleziono telefon, na którym widniała niedokończona wiadomość do niego.
Czy jeśli, by był mniej niecierpliwy to Mars, Eli i Blake nadal by żyli? Czy nie groziłoby mu wtedy więzienie?
W ciągu trzech tygodni staje się stałym bywalcem pogrzebów. Każdy z nich trudniejszy od poprzedniego. Każdy powodujący większą pustkę i cierpienie. Na każdym odczuwał zrozumienie, albo odrzucenie.
Jedynymi bliskimi osobami jakie mu pozostały to rodzice, siostra Georgia oraz była dziewczyna Blakea.
Wkrótce bliscy zmarłych proszą go o nietypową prośbę. Chcą wraz z Carverem odtworzyć ostatni dzień życia ich synów, który ma polegać na wspominaniu ich oraz robieniu, to co robili oni. Przy każdej rodzinie ten proces jest inny. Każdy tak samo trudny, bolesny i powodujący w nim jeszcze większe wyrzuty sumienia. Z czasem obie strony dowiadują się czegoś nowego o osobach, które kochali. Nie zawsze jest to coś przyjemnego. Jednak na końcu drogi odnajdują coś, co ostatecznie da im wytchnienie.
Czasem napisanie recenzji zajmuje mi pół godziny. Niekiedy dwie. Czasem mam pustkę w głowie, ale najczęściej , kiedy zasiadam do komputera słowa same ze mnie wypływają. Jest też tak, że wiem, co chcę napisać, ale trudno mi to ubrać w słowa. Boję się, że nie wyjdzie mi to, że zepsuje coś wyjątkowego. Bo ta książka taka jest: trudna, powodująca ból, ale ucząca, że na każdym końcu drogi jest nadzieja, nawet jeśli na początku nikła.
Nie miałam problemu z wciągnięciem się w fabułę. Już od pierwszych stron uderzyła we mnie gama uczuć głównego bohatera. Czułam się nimi przytłoczona. Odczuwałam to, co Carver. Myślę, że każdy z nas mógłby utożsamić się z głównym bohaterem. Każdy z nas stracił przecież bliską, osobę lub pupila. Moim zdaniem nie liczy, się czy to była jedna osoba, czy dwie. Ogrom straty jest taki sam, sieje to samo spustoszenie.
Autor pokazuje w swej powieści istotę życia i śmierci oraz zastanawia się nad wiarą w Boga, które są nieodłącznym elementem żałoby. W swej książce teraźniejszość przeplata z przeszłością pozwalając nam ujrzeć jakie więzi łączyły całą trójkę. Jak spędzali czas, jak się pomiędzy sobą różnili i dopełniali.
Goodbye Days pokazuje proces żałoby, którą przechodzi główna postać. Wyrzuty sumienia i żal są wszechobecne w tej książce. Przenikają czytelnika na wskroś, sprawiając że brak mu tchu. Jest to bardzo mądra książka, o poszukiwaniu siebie oraz tego czym jest życie i śmierć. Pełna bólu i nadziei. Jednak nie skupia się tylko na tym, bo momentami odnajdziemy w niej zrozumienie, miłość, przyjaźń i więzi, których nic nie zerwie. Uczy, że nigdy nie jesteśmy sami, że o wiele łatwiej jest przejść trudności razem, niż samemu. Tylko pozwólmy innym przy nas być i wspólnie dzielić trudności.
Zaznaczę, że Goodbye Days nie jest książką, która ma mieć wartką akcję, niespodziewane zwroty akcji. Nie. Ona nie ma się podobać, ale nauczyć nas czegoś, pokazać to co jest ważne. Może nawet pomóc w pewnym etapie życia. Nie należy do lekkich, przyjemnych lektur. Nie jest najłatwiejsza w czytaniu, ale nie o to przecież w niej chodzi.