- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ez małe okienko wychodzące na ulicę. Przy klombie u dołu dostrzegłem Świtałę; palił papierosa, krążąc wściekle wokół donicy z kwiatami. Zza zakrętu wyjechał tramwaj. Nie wiedziałem, że w ogóle tędy jakieś jeżdżą; nie mogłem rozpoznać numeru linii. Prawie się zderzył ze skręcającą czarną limuzyną - fordem albo oplem. Marka nie do odgadnięcia z tej odległości. Kierowca wychylił się przez okno, chyba krzyknął coś obraźliwego, sądząc z gestykulacji. Po chwili pojazdy się rozjechały. Świtała dalej palił papierosa. Klomb został już przez niego zwiedzony ze wszystkich stron. Nad kamienicami naprzeciwko kłębią się szare chmury, kruk siedzi na gzymsie, bielizna łopocze na sznurze rozpiętym od balustrady do anteny. Nagłe załamanie pogody? Kruk patrzy w dal i snuje złowrogą prognozę na najbliższe minuty, gacie i koszulki łopoczą coraz bardziej. Świtała wciąż wkurwiony, nadal pali. Kopie w krawężnik. Tramwaj znika za rogiem, na przystanek dociera zdyszany człowiek w czarnym płaszczu. Nie zdążył, będzie musiał pojechać następnym. Pewnie zmoknie, bo chmury zbliżają się z huraganową prędkością. Świtała też pewnie zmoknie. A kruk? A co mnie kruk obchodzi! Pranie zmoknie. Nie, nie zmoknie; jakaś kobieta szybko wrzuca bieliznę do kosza. Spłoszone ptaszysko krąży nad kamienicą, kracząc. Świtała pali papierosa. Pobiegłem dalej w górę. Echo moich kroków grało na długich korytarzach. Po minucie już lało. Znalazłem łazienkę i wreszcie sobie ulżyłem. Schodząc po schodach, utknąłem znowu na kilka chwil przy oknie. Strugi padające pod lekkim kątem chłostały beton placu z klombem, krawężniki, dachówki kamienicy. Nigdzie nie zauważyłem Świtały, człowiek w czarnym płaszczu skulił się pod słupkiem przystanku, wytrwale oczekując na następny tramwaj. Nie opuszczał posterunku, bojąc się pewnie, że znowu nie zdąży. Ja byłem suchy, oddzielony szybą i grubym murem od nawałnicy; przez moment poczułem się bardzo bezpieczny w tym wielkim, ponurym budynku. Przez głowę przebiegła mi myśl, że niepotrzebnie się obawiałem. Wkrótce przestanie lać, a na razie można tu posiedzieć i przeczekać. Usłyszałem kroki; ktoś się zbliżał. Podniosłem spłoszony wzrok, znów czułem się jak intruz. Po schodach schodził mężczyzna w białym fartuchu; wyglądał jak naukowiec. W końcu byłem w instytucie. Gdy mnie zobaczył, stanął jak wryty. Przez chwilę wpijał się we mnie badawczym spojrzeniem, nie mogąc zidentyfikować mojej osoby. W końcu jednak jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, postąpił kilka kolejnych kroków. - Dzień dobry - mruknąłem nieśmiało. - Dzień dobry, dzień dobry! - odpowiedział przyjacielsko. - Miło widzieć. Powitać, powitać! I poszedł dalej. Stałem oszołomiony. Już druga osoba ucieszyła się na mój widok. Gościnność tutejszych była niezwyczajna. Tym bardziej że skierowana tylko na mnie. Od razu stanął mi przed oczami Świtała pchany przez potężny brzuch ciecia. Dał mu popalić, nie ma co. Świtale rura zmiękła. Uśmiechnąłem się do siebie. Taki cwaniaczek, a to właśnie ja wszedłem, nie on. Znowu zerknąłem w okno. Ulewa trwała. Jakiś atak deszczy zenitalnych, czy co? Zza rogu wychynął tępy pysk wagonu tramwajowego, gość w czarnym płaszczu stał przygotowany na przystanku. Zmoknięty kruk, nie, już dwa kruki siedziały na gzymsie kamienicy naprzeciwko, smętnie czekając na lepszy los. Czarne nieruchome punkty. Klomb opływał strumieniami wody. Pod daszkiem domu naprzeciwko zauważyłem kogoś, jakby Świtałę. Trochę za daleko, żeby rozpoznać, ale pomachałem. Wydawało mi się, że postać również uniosła rękę. Nie. Złudzenie. To raczej nie Świtała. Zresztą jakim cudem dojrzałby mnie w małym oknie na tle szarej masy budynku? Tramwaj pojechał, czarny zniknął. Deszcz bębnił rytmicznie o dachówki i parapety, kruki trwały w letargu. Patrzyłem jeszcze przez chwilę. Kiedy ta ulewa przejdzie? W końcu postanowiłem zejść na dół. Trudno, najwyżej zmoknę, ale nie można tak wiecznie trwać w dziwnej, dwuznacznej sytuacji na półpiętrze ponurego gmachu. Puste, długie korytarze znowu zaczęły napawać mnie lękiem. Przerażały jakimś nieokreślonym brakiem kontekstu, brakiem życia. Podszedłem do wielkich drzwi, po plecach przeszedł mi dreszcz. Jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałem się po pustym hallu. Nikogo, tylko ta figura. Wąsy jakby bardziej nastroszone niż przed kilkoma minutami, twarz wściekła. Przedtem wydał mi się raczej dobroduszny, a Ale jak figura może zmienić wyraz twarzy? Zacząłem szarpać się z klamką, o ile metalowy kształt wielkości nielichego drąga i zawieszony na wysokości twarzy może mieć coś wspólnego z poczciwą klamką, dzięki której wchodzimy i wychodzimy przez drzwi. Tu klamka trzymała straż. Gdzie miał być ten portier? Gdzie
ebook
Wydawnictwo RW2010 |
Data wydania 2013 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | RW2010 |
Rok publikacji: | 2013 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.