- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.właśnie wstać, gdy naprzeciw niego usadowił się mężczyzna w średnim wieku i zapytał, czy wolne. -- Jasne, właśnie wychodzę. Kelnerka odeszła od stolika, tymczasem nieznajomy pochylił się w jego stronę i zaczął nawijać: -- Kompletnie popierdolony dzień, panie. Najpierw podprowadzili mi walizkę z dokumentami, ważnymi dokumentami, a potem o mały włos nie wpadłem pod tramwaj na Ratajach. Masakra. Artur zerknął na mężczyznę, po czym westchnął. Co jak co, ale nie był w nastroju do wspierania kogokolwiek na duchu. -- Proponuję drinka -- powiedział. -- Do zobaczenia. -- Już pan idzie? Tak szybko? -- zapytał nieznajomy. Rozczarowaniem pobrzmiewającym w jego głosie można by z powodzeniem obdzielić stado bankrutów. -- Napijmy się -- Właśnie skończyłem. -- Papieroska, cygaro? -- Nie palę. -- Nawet marysieńki? Gałecki potarł spocone czoło. -- Nawet -- odrzekł i wstał od stolika. -- Mówię panu, to był popierdolony dzień! Szedłem ulicą, a przerażenie dosłownie mnie dusiło. Widok tych wszystkich -- facet przerwał na moment, aby zaczerpnąć tchu, bezceremonialnie łapiąc pilota za łokieć. -- Oni byli kompletnie zdeformowani, rozumie pan? Wszyscy. Mieli nieproporcjonalnie duże głowy, chropowatą skórę, pokrytą jakimiś wą Ale nie takimi zwykłymi wągrami. Były wielkie jak piłki! I pękały! Kurwa mać! Gałecki próbował odpowiedzieć sobie na pytanie, co jeszcze mu się dzisiaj przytrafi. Atak Marsjan? Powódź stulecia? Wyszarpnął rękę z uścisku natręta, ten jednak, zaaferowany opowieścią, nawet tego nie zauważył. -- Niektórzy wyglądali, jakby mieli raka. Wie pan, ostatnie stadium, gdy choroba zżera co się da. Moja matka zmarła na raka. Na koniec też tak wyglądała. Jak ci wszyscy ludzie. Szkielet obciągnięty skórą, nie inaczej. Gdy do stolika podeszła kelnerka, mężczyzna uśmiechnął się do niej szeroko i powiedział coś, czego Artur nie był w stanie dosłyszeć, gdyż dopadał właśnie do wyjścia z knajpy. * * * Na klatce schodowej panował mrok, więc po omacku odszukał kontakt i zapalił światło. Nie miał pojęcia, ile czasu spędził w pubie, ale najwyraźniej dobre dwie albo i trzy godziny, skoro słońce dawno już zaszło. Na półpiętrze coś zaskrzypiało. Pewnie pani Grześkowiakowa, pomyślał. Miała siedemdziesiąt osiem lat i słuch osiemnastolatki. Wścibskie babsko, które zawsze wtykało nos w nie swoje sprawy. Wiecznie przyczajona przy drzwiach, otwierała je prawie za każdym razem, gdy ktoś korzystał ze schodów. Byłaby cennym nabytkiem dla każdej służby bezpieczeństwa. -- Późno pan wraca -- usłyszał pełną nagany uwagę staruszki, zanim jeszcze zdołał dostrzec ją samą. -- Powinna się pani położyć, skoro tak późno -- odparował, bardziej wściekły z powodu popapranego dnia niż bezczelności Grześkowiakowej. -- Jutro się wyśpię. -- Świetnie. Pogratulować. Gdy mijał jej mieszkanie, w szparze między krawędzią drzwi a futryną dostrzegł pociągłą, pokrytą zmarszczkami twarz o tępym spojrzeniu. Na starość ludzie stają się tekturowi, pomyślał. -- Dobranoc, karaluchy na noc -- powiedziała z niezwykłą jak na nią wylewnością. Zatrzymał się na moment i obrzucił kobietę czujnym spojrzeniem. Co za idiotka, skomentował w duchu. -- I wzajemnie, droga sąsiadko. Niech mi pani powie, która jest godzina? Odparła z marszu, patrząc mu prosto w oczy. -- Zbliża się północ. Godzina duchów. -- Północ? Coś się starej ewidentnie pokiełbasiło. -- Za chwilę wybije. Lepiej niech pan uważa. -- Jasne. Będę uważał -- mruknął, ruszając na ostatnie piętro. Kiedy był już prawie u celu, zgasło światło. -- Cholera -- jęknął, na wszelki wypadek chwytając poręcz balustrady. Po omacku odszukał włącznik. Wduszał plastikowy przycisk do oporu, raz za razem, jednak żarówki pozostały martwe. Wygrzebał z kieszeni pęk kluczy i przynajmniej minutę celował jednym z nich w dziurkę. Spocony przekręcił klucz, ale drzwi nie ustąpiły. Przypomniał sobie, że zamykał je również na górny zamek. Po kolejnych długich sekundach zabawy w ślepego klucznika wreszcie trafił. Odetchnął z ulgą, postąpił krok naprzód i wyrżnąłczołem w coś twardego. Zamarł, czując, jak pulsują mu skronie. Przyłożył dłoń do głowy. Bolało jak diabli. Wzrok powoli zaczął przyzwyczajać się do ciemności. Wtedy dostrzegł futrynę, w którą uderzył. To nie mogło dziać się naprawdę. Nie mogł Z armią mrówek raźno maszerującą po plecach i obłędem w oczach pochylił się i ostrożnie, by znów nie zawadzić łbem w belkę, wszedł do mieszkania. Zapalił światło w przedpokoju i stanął jak wryty. Sufit znajdował się zaledwie kilka centymetrów nadczubkiem jego głowy, w dodatku był szary i zasnuty pajęczynami. Ze ścian złuszczała się farba, a podłogę pokrywał bury, wytarty dywan
ebook
Wydawnictwo Oficynka |
Data wydania 2013 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Oficynka |
Rok publikacji: | 2013 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.