- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.- Ach, Włochy są bardzo ładne! - zapewnił młodzieniec. - Mają tam cukierki? - spytał głośno Randolph. - Oby nie - rzekła jego siostra. - Najadłeś się dosyć cukierków, mama też tak uważa. - Od dawna nie jadłem ż od stu tygodni! - poskarżył się chłopiec, wciąż podskakując jak piłka. Młoda dama dokonała przeglądu falbanek i znów poprawiła wstążki, a Winterbourne po chwili odważył się zlustrować miły widok, który miał przed sobą. Porzucił skrupuły, bo dziewczyna nie była w najmniejszym stopniu skrępowana. Jej prześlicznej buzi nie okrasił rumieniec, nie zdradzała też oznak urazy bądź zakłopotania. Kiedy zwracał się do niej, kierowała wzrok w drugą stronę, lecz wynikało to po prostu z nawyku i usposobienia. Ale w toku rozmowy, gdy wskazał jej parę interesujących szczegółów krajobrazu, których dotąd nie dostrzegła, coraz częściej zaszczycała młodzieńca spojrzeniem, śmiałym i prosto w oczy. Nie było to jednak spojrzenie pozbawione skromności, jej prześliczne oczy miały bowiem czystość i świeżość porannej rosy; w rzeczy samej, Winterbourne dawno nie widział nikogo, kto dorównywałby urodą jego nadobnej rodaczce: podziwiał idealną cerę, nos, uszy i ząbki. Do kobiecej urody miał wielką słabość: chętnie obserwował ją i rozkładał na części pierwsze, a co do urody tejże młodej damy, poczynił kilka trafnych obserwacji. Była dość charakterystyczna, a zarazem nie do końca pełna wyrazu, i choć cechowała ją niezwykła delikatność, Winterbourne wspaniałomyślnie zarzucił jej w duchu brak szlifu. Wysnuł przypuszczenie, iż siostra Randolpha jest kokietką; nie wątpił, że natura obdarzyła ją temperamentem, ale jasna, słodka twarzyczka nie zdradzała śladu ironii ani szyderstwa. Niebawem dała się poznać jako miłośniczka konwersacji. Powiedziała, że na zimę jadą do Rzymu - ona wraz z matką i Randolphem. Zapytała go, czy jest ,,prawdziwym" Amerykaninem, gdyż wzięłaby go raczej za Niemca; stwierdziła tak, acz z pewnym wahaniem, po wsłuchaniu się w jego wymowę. Winterbourne odparł ze śmiechem, że poznał Niemców, którzy mówili jak Amerykanie, ale w życiu, jak sięgał pamięcią, nie spotkał Amerykanina, który mówiłby jak Niemiec. Następnie zapytał, czy nie byłoby jej wygodniej na ławce, z której właśnie wstał. Odpowiedziała, że lubi stać i spacerować, po chwili jednak usiadła. Poinformowała go, że pochodzi ze stanu Nowy Jork - ,,jeśli orientuje się pan, gdzie to jest". Winterbourne dowiedział się o niej więcej, gdy złapał śliskiego jak piskorz brata i kazał mu przez chwilę postać przy ławce. - Jak się nazywasz, mój chłopcze? - Randolph C. Miller - oznajmił zdecydowanie chłopiec. - Powiem panu, jak ona się nazywa. - Wycelował ciupagą w siostrę. - Należy czekać, aż cię zapytają - napomniała go młoda dama spokojnie. - Bardzo chciałbym się dowiedzieć - zapewnił Winterbourne. - Nazywa się Daisy Miller! Ale to nie jest jej prawdziwe imię, na wizytówce ma inne. - Szkoda, że nie masz żadnej! - stwierdziła panna Miller. - Naprawdę nazywa się Annie P. Miller - wyjawił chłopiec. - Spytaj, jak on się nazywa. - Siostra wskazała na Winterbournea. Ale Randolph nie zwrócił na to uwagi, pochłonięty uzupełnianiem informacji na temat swojej rodziny. - Mój ojciec nazywa się Ezra B. Miller. Nie przebywa w Europie, tylko w lepszym miejscu. Winterbourneowi przyszło do głowy, iż słowa chłopca miały świadczyć, że pan Miller przeniósł się już w zaświaty. Ale Randolph zaraz dodał: - Ojciec jest w Schenectady. Prowadzi dużą firmę. Żeby pan wiedział, jest bardzo bogaty! - Daj spokój! - wykrzyknęła panna Miller; opuściła parasolkę i patrzyła na jej haftowany szlaczek. Winterbourne pozwolił chłopcu odejść i ten oddalił się, wlokąc za sobą ciupagę. - Nie lubi Europy - wyjaśniła. - Chciałby wrócić. - Do Schenectady? - Tak. Chciałby wrócić prosto do domu. Nie ma tutaj rówieśników. Jest jeden chłopiec, ale nauczyciel nie odstępuje go na krok. Nie pozwalają mu się bawić. - Pani brat nie ma nauczyciela? - spytał Winterbourne. - Matka chciała jednego zatrudnić, by z nami podróżował. Pewna pani wspomniała jej o dobrym nauczycielu; Amerykanka (może pan ją zna), pani Sanders. Chyba przyjechała z Bostonu. Mówiła matce o tym nauczycielu, który mógłby z nami jeździć po Europie. Ale Randolph stwierdził, że nie ma na to ochoty. Nie ma zamiaru uczyć się w pociągu. Bądź co bądź spędzamy tam połowę czasu. Tam też poznaliśmy pewną Angielkę, chyba nazywała się panna Featherstone; może pan ją zna. Zapytała, dlaczego sama nie udzielam Randolphowi czemu nie daję mu ,,wykładów", jak to nazwała. Przypuszczam, że
ebook
Wydawnictwo Prószyński Media |
Data wydania 2013 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok publikacji: | 2013 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.