- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.uż szosy dzielącej wyspę na pół, wytrwale czekały przez całe lato na z rzadka pojawiających się klientów. Do drewnianego budynku, nie większego niż garaż na trzy samochody, prowadziło dziesięć schodków. Wnętrze zajmowały lady i półki rozstawione tak, by zostawić dwa wąskie przejścia. Jednakie jego uwagę przykuła nie aranżacja wnętrza, lecz obecni w środku mężczyźni. Sprzedawca niedbale rozparł się na kontuarze. Był łysiejącym, przygarbionym mężczyzną o wydatnym brzuchu i pożółkłych od tytoniu końskich zębach. Na oko pięćdziesięcioletni, zdawał się pewny swego, a do młodzieńca stojącego po drugiej stronie lady zwracał się tonem protekcjonalnej wyższości: - No cóż, chłopcze. Może wiem, gdzie to jest, a może nie wiem. Zależy, do czego ci ta wiadomość. Nie bardzo kapuję, po kiego diabła jakiś czarnuch miałby szukać domu senatora Gerritsena, chyba że coś brzydkiego chodzi po mu gł Ben obserwował sytuację od progu, czekając na reakcję młodego mężczyzny. Rozpoznał go od razu - znał Phillipa Benedicta i wiele mu zawdzięczał. Ten zaś przechylił się przez kontuar, zmrużył oczy i wycedził, patrząc w twarz sprzedawcy: - Słuchaj no, ty coon-ass 1. Wysil swój rozumek i odpowiedz sobie na pytanie: czy gdybym chciał zabić senatora Gerritsena, pytałbym cię o drogę, żebyś mógł mnie potem rozpoznać? Sprzedawca dźwignął się z lady i wyprężył na całą swoją wysokość. I tak jednak brakowało mu co najmniej dwudziestu centymetrów, by dorównać mierzącemu jakieś metr dziewięćdziesiąt Phillipowi. Inna sprawa, że brakowało mu czegoś więcej niż tylko tych dwudziestu centymetrów. - Wynocha z mojego sklepu! - podniósł głos. - I to już! Pilnuj własnej dupy, czarnuchu, żeby ci się coś nie przytrafiło! Jak będziesz taki wygadany, to któregoś dnia będziesz pływał buźką w dół! Phillip miał piękne dłonie, szerokie, o długich palcach. Jedna z nich schwyciła koszulę sprzedawcy i zacisnęła się mocno na jego szyi. - Tylko ktoś naprawdę przebiegły i sprytny może mnie podejść, a nie taki łajza i ględoła jak ty. Rozpuszczasz jadaczkę, że słychać cię na kilometr. Więc lepiej sam się pilnuj, bo mogę cię dopaść, kiedy będziesz nawijał. Rozluźnił uchwyt i pchnął sprzedawcę do tyłu. Potem odwrócił się, a jego wzrok napotkał spojrzenie Bena. Przez moment zamarł bez ruchu. - Dupa rakuna? - zagadnął Ben. - Nie ja to wymyśliłem. Choć żałuję... Ben zerknął na sprzedawcę, który chował się pod ścianą, i oznajmił z udawaną powagą: - Tak, tak. Ten czarny to prawdziwy skurczybyk. Zjada białasów na śniadanie, obiad i kolację. A na dodatek to kumpel Gerritsenów. Lepiej trzymać się od niego z daleka. - Obaj się wynoście! - Chamstwo nie przysporzy ci klientów, dobry człowieku. - Ben wybrał sobie czekoladowy batonik i wyszperał z kieszeni drobne, które położył na ladzie. - Chcesz coś, Benedict? - Jasne, głowę jakiegoś białasa podaną na tacy. - Tutaj nie sprzedają. - Ben objął Phillipa ramieniem. - Chodź, zobaczymy w sklepie obok. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, sarknął zgryźliwie: - Świetny pomysł - łazić sobie pomiędzy białymi i rozpytywać ich o drogę. Tutaj, w Luizjanie! Nie masz samochodu, do cholery? - Przecież nie przyjechałem autostopem. - No to ruszajmy. Wsiedli do auta, Phillip wyprowadził je na szosę i zaczęli jechać we wskazanym przez Bena kierunku. Przez jakiś czas milczeli, póki Phillip, skręciwszy w boczną drogę, nie zaparkował przed katolickim kościołem. Wówczas odezwał się pierwszy. - Słońce zachodzi, białasie. Lepiej niech żadne luizjańskie czarnuchy, agitatorzy i kto tam jeszcze nie wyściubiają nosa z domu. Dobrze pojąłem twoją lekcję? - Co tu, do diabła, robisz? - Ciebie mógłbym zapytać o to samo. No właśnie, Ben przestawał cokolwiek rozumieć z tego, co dzieje się na tej cholernej wyspie. Od początku nie miał ochoty tu przyjeżdżać. Popatrzył na przyjaciela i wzruszył ramionami. Phillip Benedict był znanym dziennikarzem, cenionym za wnikliwe komentarze i cięte pióro. Jego pozycja i dokonania były niekwestionowane, przynajmniej na Wschodnim Wybrzeżu, lecz kolor skóry i poglądy na temat podziałów rasowych wykluczały go z towarzystwa oświeconych członków Ivy League 2. Phillip opisywał batalię o prawa obywatelskie z werwą wojennego korespondenta; zarówno wywiady z Martinem Lutherem Kingiem, jak podsumowanie dokonań późnego okresu życia Malcolma X 3 nosiły cechy relacji z pola bitwy. Czasami denerwował Bena swoim ideologicznym zapałem, ale najczęściej, niestety, miał rację. Obaj mężczyźni polubili się przed laty przy pierwszym spotkaniu w Nowym Jorku. Mieli wspólnie pracować nad pewnym tematem. Ben był wtedy początkującym reporterem tuż po studiach, Phillip miał jużstatus doświadczonego publicysty.
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Harlequin Enterprises |
Rok publikacji: | 2008 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.