- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.z Humania i stara worożycha Galina ledwie poskładali Hołotę do kupy. Stary Kozak został sam na sam z umierającym. Bohun rzęził, krew pojawiała się na jego poranionych wargach. Poorana bliznami twarz pułkownika stawała się coraz bledsza. - To koniec, ł - wydyszał. - Dziś umrę. - Dola kozacza. Dzisiaj żyjem - jutro gnijem. Wczora horyłkę pijaliśmy, jutro już na Sądzie będziemy u Hospodyna. - Ile to ja żył Liczyłeś ty, Fyłyp? - Będzie już ze czterdzieści i kilka roków, batko. Ale na więcej wyglądacie. Nie posłużyła wam ta lacka kula spod Beresteczka. - Pochowajcie mnie w Perejasł przy soborze świętego Michał - Będzie jak chcecie, batko. - Nie chcę katafalku. Jeno w mniszy habit ciało obleczcie. A jakbyście nie dowieźli, bo gnić bym począł, tedy w stepie złóżcie. Pod kamieniem, coby wilki nie wygrzebał I na głazie - Nie wygrzebią. Dopilnuję. - Fył Ja muszę... widzieć Tarasa. Zawołaj go. Zaraz! Stary Kozak rozejrzał się dokoła. - Nie masz tu Tarasa - rzekł cicho. - Wszak wasza mość go wypędził. - Jak to wypędził... - wycharczał Bohun. - Nie może być. - To było wtedy, kiedy się nie chciał was Taras słuchać i Lachów, co ich wzięliśmy pod Białą Cerkwią, wyścinać. Wasza mość kazał mu się na oczy nie pokazywać. I Weresaj jako kamień w wodzie przepadł. Tylko jego ojciec z nami ostał, bo ślepy już i stary. - Jak to?! - zaszlochał półprzytomny Bohun. - Jak to być może? - Ano tak to i było. Nie masz już Tarasa. A wyście, batko, potem w gniewie horyłkę pili. Mołojcom po gębach nakładli, ziemię gryźli. I tak z apopleksyjej rany się wam pootwierały. - Źle uczyniłem - wydyszał umierający. - Na Światuju Pereczystuju, popełniłem grzech. Wybacz mi, Panie, gniew! Jak mogłem wygnać bandurzystę, co był mi jak syn rodzony! Toż ja sam jestem jedyny na świecie. Fyłyp! - Sługa waszej miłości. - Ja Ja mu wszystko oddaję. Całą moją sławę, majętności z lackich gardeł Ty go znajdź... Ty mu wszystko i że w grobie będę czekał jego zmiłowania! Fyłyp! Spasi Chryste! Bohun poderwał się z łoża, chwycił za świtę starego Kozaka, potrząsnął nim, a potem opadł na plecy. Krwawa piana wystąpiła mu na wargi. - Będzie jak każecie, batko - wyszeptał Fyłyp. Bohun miotał się i rzęził. Krew plamiła pyszną polską delię, spływała na szlachetne jedwabie i adamaszki, na szczerozłotą buławę, na futra wilcze, kunie i sobole. - Tylem lat wojował - wycharczał Bohun - biłem Lachó Tysiące mołojców na śmierć wiodł I po co to wszystko? Co z tej chwały mieć będę w Królestwie Poderwał się i zadygotał. Krew puściła się z jego ust, krwawe plamy wystąpiły na bandaże i szarpie. Fyłyp modlił się cicho, ze spuszczoną głową. Czerwona posoka pułkownika plamiła skóry i płótno. Spływała po jedwabnych pasach, po wilczych i sobolich futrach, po złotogłowiach i aksamitach. Po szabli ormiance w pochwie nabijanej jaspisami, po kindżale, po pułkownikowskiej buławie nabijanej turkusami. Po kołpaku z rysiego futra zwieńczonym trzęsieniem i diamentem wartym połowę wsi. Krew spływała z posłania, skapywała na rozdartą kopytami koni, wstrząsaną wystrzałami z dział i arkebuzów ziemię Ukrainy. Fyłyp miał wrażenie, że ściekała też z góry po ścianach namiotu, sączyła się z dachu, omywała drzewca spis, na których rozpięto namiot; wszystko było skąpane w szkarłacie. A potem Bohun poderwał się z łoża, chwycił zakrwawioną ręką za szablę i krzyknął przerażającym głosem: - Taras! Bywaj tu! Com ja ci uczynił... Zakaszlał i na powrót padł bez sił na posłanie. Znieruchomiał. Minęła długa chwila, nim Fyłyp odmówił modlitwę i wyszedł z namiotu, splamiony krwią atamana. Spojrzał na Kozaków, którzy zgromadzili się przed wejściem i dwie łzy stoczyły się po jego ogorzałej, poznaczonej bliznami twarzy. - Mości panowie mołojcy i wszystka starszyzno pułku kalnickiego ze wszystkim towarzystwem wojska Wszystka Rzeczpospolita Ukraiń - urwał. Głos Fyłypa się załamał, lecz po chwili podjął przemowę: - Iwan Bohun, pułkownik kalnicki, mołojec sławny, wódz wielki, wolności wojska zaporoskiego strażnik i miłoś Wojennik oddał ducha. Bohun nie żyje! Kozacy pospuszczali głowy. o o o - Tyś naprawdę wierzył, że Sonka dziewica?! He, he, he! Wszystkim mołojcom piczy dawała; gziła się z semenami jakoby klacz na wiosnę, tylko z tobą jednym nie chciała. A wiesz czemu? - Nie wiem. - Boś kiep i nigdyś baby nie chędożył! Kozacy, paskudni, obdarci zawalidrodzy roztaczający wokół siebie woń dziegciu i gorzałki, zarechotali tak głośno, że aż konie stuliły uszy. Taras Weresaj spuścił wzrok, spłonił się jak niewinna mołodycia na widok rzyci Zaporożca. - Mają baby swoje sposoby sekretne, że i sam mąż nie pozna, czy ją kto wcześniej na ławie
audiobook mp3 do pobrania
Czyta Leszek Filipowicz |
Czas trwania 10:12:00 |
Wydawnictwo Fabryka Słów |
Data wydania 2017 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść historyczna |
Wydawnictwo: | Fabryka Słów |
Rok publikacji: | 2017 |
Czas trwania: | 10:12:00 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Czyta: | Leszek Filipowicz |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.