- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.napisane. Albert błyskawicznie przetrząsnął kieszenie, zabierając dokumenty i broń. To wszystko, czego teraz potrzebował i co mogło mu się przydać potem. Nie tracił czasu. Podbiegł do framugi drzwi i ostrożnie wyjrzał na korytarz. Nie zobaczył nikogo, jedynie z którejś z cel dobiegały odgłosy walki wręcz. Stary nie dochodził tego, co tam się działo, lecz wybiegł na korytarz i rzucił się ku wyjściu. Pędził co sił w nogach. Nie oglądał się do tyłu, a patrzył przed siebie. Wtem za sobą usłyszał po rosyjsku: "stój, bo strzelam!". Nawet nie zwolnił. Do jego uszu doleciał miarowy terkot pistoletu maszynowego. Czując ostry ból w lewym ramieniu, rzucił się w bok. Przywarł plecami do wilgotnej ściany i wtedy zobaczył nadbiegającego żołnierza Armii Czerwonej z PPSz-41. Zaraz wycelował więc i oddał bez namysłu dwa strzały w jego kierunku. Trafiony wyrzucił ramiona, po czym zwalił się na betonową podłogę. Jancewicz nie zwracając wcale uwagi na broczącą ranę, począł biec dalej. Był już blisko wyjścia, widział już zwałowiska gruzów, gdy nagle wpadło dwóch tajniaków z NKWD. Za nimi posuwało się kilkunastu sowieckich żołnierzy. Stary zanim zdążył podnieść broń, został postrzelony ponownie. Zwalił się głucho pod nogi agentów. Słysząc nad sobą rosyjską mowę, zamknął oczy. Oczekiwał na strzał w głowę, który miał zakończyć cierpienia. Ten jednak nie nastąpił. Pada za to salwa z karabinó I Wszystko zlewa się w Jancewicz zerwał się jak oparzony, ciężko dysząc. Ciągle przed oczami miał te koszmarne postacie. Rozejrzał się dookoła i spostrzegł ze zdumieniem, że znajduje się na hamaku, a nad nim rozciąga się moskitiera. Dopiero teraz przypomniał sobie, gdzie jest. Obtarł z czoła pot i z uczuciem wielkiej ulgi położył się z powrotem. Patrzył przed siebie, ale na nic konkretnego; szara moskitiera zlewała się z tłem. To był sen, tylko koszmarny sen. Wróciły wspomnienia z przeszłości, tak jak wracały każdej nocy. Ale tym razem było to takie realne, takie prawdziwe. Nie mógł uwolnić się od tego, tych strasznych wspomnień. Uciekł już z Polski na dobre w nadziei, iż mu to się uda. Pomylił się jednak. Historia wyemigrowała razem z nim. Była tam, gdzie on i nic na to nie mógł poradzić. Koszmary z przeszłości towarzyszyły mu zawsze. Przychodziły przeważnie nocą, ale też czasem i za dnia, nękając sumienie i spokój ducha. I będzie tak chyba do końca jego dni. Bowiem przestał już mieć nadzieję, że to kiedykolwiek się skończy. Do ojczyzny, rozwijającej się teraz prężnie w socjalizmie, nie chciał wracać. Stała się dla niego obcą. Wiedział, że nie może więcej igrać z losem. Następnym razem mógł nie mieć takiego szczęścia. Gdyby nie akcja AK mająca na celu odbicie więźniów, pewnie już by nie oglądał świata. W samą porę przyszła pomoc. Po wydostaniu się z aresztu nie zamierzał zostać w Polsce ani chwili dłużej. Wylizał się z ran i czmychnął wraz z innymi do Wielkiej Brytanii, gdzie nie mogło ich dopaść NKWD. Jego niezawodny dotąd instynkt, dzięki któremu mógł przeżyć na froncie, podpowiadał: "Uciekaj, póki możesz!" Czym prędzej wyjechał więc, nie zdążywszy nawet na dobre pożegnać się z ukochaną ziemią. Pędził jak oszalałe zwierzę w panice przed siebie, aby tylko uciec od tego świata, w którym przyszło mu żyć. Był tylko człowiekiem i po prostu miał tego wszystkiego dość. W Anglii przez dobre półtora roku obijał się po ulicach Londynu, nie wiedząc dobrze, co z sobą zrobić. Pracy nie miał, a żył z tego, co udało mu się wyżebrać. Sporo pił, zatapiając swe żale. Nie mógł tak jednak żyć do kresu swoich dni. Miał jeszcze tyle rozumu, aby chcieć zmienić swoje życie, bo innym nawet tego zabrakło. Zabrakło woli walki. A on ciągle miał marzenia i mimo wszystko chciał je spełniać. W młodości czytał Henryka Sienkiewicz i teraz nie zdradził swych pragnień, nie wyrzekł się młodzieńczych fantazji. Marzył o podróżach, ale najbardziej pociągała go Afryka. Dowiedział się z jakiejś gazety z poprzedniego tygodnia, iż poszukują chętnych do pracy w nowo utworzonej kopalni diamentów w belgijskiej kolonii i zgłosił się. W kilka dni później został załadowany wraz z innymi na statek handlowy płynący do Konga Brazzaville. Z racji, iż to była kolonia francuska wymagana była znajomość języka francuskiego lub ewentualnie niderlandzkiego, gdzie porozumiewano się w sąsiednim Kongo Léopoldville. Albert źle mówił po francusku, a niderlandzkiego w ogóle nie znał. To jednak wystarczyło, bo chętnych za wielu nie było. Został przyjęty, bo mówił po angielsku, a załoga składała się wyłącznie z Brytyjczyków. Z tymi ostatnimi miał zawsze dobry kontakt, bo wielu z nich było weteranami wojennymi. To był silna ponadnarodowa więź ludzi poka
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść przygodowa |
Wydawnictwo: | Psychoskok |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 06.02.2013 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.