- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Ballady, legendy przełożył Konrad Zaleski Armoryka Sandomierz Projekt okładki: Juliusz Susak Tekst wg edycji: Ballady, legendy i t. p. Warszawa 1904 Zachowano oryginalną pisownię. (C) Wydawnictwo Armoryka Wydawnictwo Armoryka ul. Krucza 16 27-600 Sandomierz ISBN 978-83-7639-065-9 CIENIOM ŚP. Edwarda Jelinka i Bronisława Grabowskiego nieodżałowanym rzecznikom idei wzajemności czesko-polskiej PRACĘ SWĄ POŚWIĘCA - TŁUMACZ. ,,Volim slovo proste, ,,Chci tu bóji vypravovat ,,Z ust jak lidu roste". Jan Neruda. Ballady, legendy - jak również i cała zawartość niniejszego tomiku - w dzisiejszych czasach wydać się może anachronizmem. Nie przeczę. Co do mnie jednak duszno mi już w tej atmosferze odurzających narkotyków. Rad bym zawołać: ,,Otwórzcie na oścież okna, niech wejdzie świeże od pól i lasów powietrze, niech miast zgrzytów i dysonansów słyszę płynące z wolna po rosie echo fletni, miast igraszki słów i błyskotliwych frazesów - proste słowa pieśni". W chwilach podobnych orzeźwienie dla ducha znajduję zawsze w tym wartkim potoku odrodzonej muzy czeskiej, który bierze początek z wiecznie świeżego źródła poezyi ludowej. Do licznych tu utworów śmiało zastosować można słowa naszego poety: ,,Pieśni ludu - jedwabniki, przędza na wiatr lśniąca, lekka, ktoś jej doda barwnej krasy, przemaluje, złotem przetka i na wieczne, wieczne czasy, adamaszki i atłasy, na królewskie gdzieś pokoje i na dziewic wszystkich stroje". Z tych to bogatych tkanin dajemy wam dziś między innemi, małe strzępki spłowiałe, niestety, w nieudolnych rękach tłomacza. Chcecie świeżych barw i woni, - nie szukajcie tłomaczeń, a zwróćcie się wprost do bogatej skarbnicy bratniej poezyi. Skarbnica ta, ze względu na pokrewność języka, stoi przed wami otworem! Tłumacz. Łza Twardowskiego. - ,,?? się zżymasz? Do wyboru ,,Wszakże miałeś dosyć wina, ,,A ten dyablik czarnobrewy ,,Na mój honor, zuch dziewczyna! ,,Biesy z wszystkich świata krańców ,,Gośćmi na tym byli dworze, ,,Użyczyło gwiazd swych niebo, ,,Użyczyło skarbów morze. ,,Czemu chmurzysz gniewnie czoło, ,,Nic ci smutku nie rozprasza? ,,Więc wygrana w karty niczem? ,,Furda dziewy? pełna czasza? ,,Niktby lepiej nie dogodził, - ,,Cały spryt mój wyczerpałem; - ,,Na koszt marnej twojej duszy ,,Nazbyt wiele dziś ci dałem! ,,Cóż chcesz jeszcze? Rozkwilonym ,,Niemowlętom lepiej służyć!" Rzekł Twardowski: ,,Chcę z asanem ,,Nadpowietrznej drogi użyć". - ,,Lecieć w przestwór! Dobra nasza!.. ,,Niech się zadość woli stanie. ,,Widzisz plamkę, tam, na niebie? ,,To mój płaszczyk, zacny panie! ,,Patrz, jak łódź ta ku nam zmierza. ,,Dalej, mistrzu, skocz do góry! ,,Ja już stoję. Chwyć się płaszcza! ,,Hejże, raźno! Jazda w chmury!" I Twardowski na płaszcz wskoczy. Szatan w pół go wziął pod boki, Wnet pośpiesznym w górę lotem Mknie prościutko pod obłoki. Lecą, jako tuman śnieżny. Jak puch kwietny, wichrem gnany; Nietoperza szarem skrzydłem. Zda się, czarci płaszcz rozwiany. Lecą w górę, coraz wyżej. Ponad lasy, ponad niwy, - Aż odsłonił się przed nimi Rój gwiazd jasny, migotliwy. - ,,?? to gwiazdy!?" Mistrz zawoła. ,,Chcę przy ziemi bujać nizko, ,,W tej przejażdżce pragnę dzisiaj ,,Widzieć ludzkie środowisko". - ,,Jakto, w nocy? gdy śpi wszystko?" Dyabeł pyta, strojąc miny. - ,,Dalej na dół!" grzmi Twardowski, I już miasta masz kominy. Zatrzymała się łódź w biegu, Gdzie się świeci trochę błota; W błocie ujrzał, jak w zwierciadle Mistrz miejskiego treść żywota: Tu, w grze świateł, w takt kapeli, Na salonach idą tany; Tu zaś, w szynku brudnym, siedzi Nad kieliszkiem człek pijany. Tu przed jednym z graczy widzi Stosy złota, jako lodu; Tu zaś, w stęchłej, zimnej izbie Garstka dziatek ginie z głodu. Tutaj hańba, wstyd niewieści Na kobiercach się rozpiera, A tu cnota, jako ptaszę, Na poddaszu gdzieś umiera. Łódź zatrzęsła się nieznacznie - Dyabeł pyta uśmiechnięty: - ,,Czego waszmość z cicha wzdychasz, ,,Gzem masz umysł zaprzątnięty?" A Twardowski: - ,,Prędzej z miejsca! ,,Prędzej, dyable!" woła wściekle. ,,To, co widzę, wzruszyć może ,,I w najgłębszem, siódmem piekle. ,,Tam, na stronie, w drzew tych cieniu, ,,Stoi nizki, stary ,,Dziatki krzyżem matka żegna, ,,Mówiąc z niemi w głos paciorek. ,,Czy ty słyszysz, jakim głosem ,,Szepce pacierz rzesza mała? - ,,Matko! matko! na dobranoc ,,Tyś mnie krzyżem też żegnała! ,,Leć, szatanie!" - ,,Próżno, mistrzu - ,,Jakaś trzyma nas przeszkoda, ,,Płaszcz mój ciągnie coś ku ziemi ,,Ciężkie, jako drzewa kłoda!" - ,,Leć, szatanie, leć, na Boga, ,,Serce w piersiach mi zamiera!" ,,Coś zawadza wciąż, mój mistrzu. ,,Hola! płaszcz coś z ramion zdziera. ,,Aha, mam cię! Zgubić snadnie ,,Mogłeś Godny panie, ,,Toś ty płakał? Patrz, łza twoja ,,Pozostała na rydwanie. ,,Oh! łza taka cięży srodze, ,,Więc ciągnęła nas ku ziemi; ,,Gdym ją cisnął, gwiazdą błysła". Rzekł, mknąc szlaki powrotnemi. Jarosław Vrchlicky Ballada zimowa Drogą, w pustej okolicy, Szedł czarownik wśród śnieżycy; Dotarł aż szubienicy. W górze belka wszerz widnieje - Na niej wiszą dwaj złodzieje. Rzekł, podchodząc ku nim blizko: - ,,Piękne macie tu siedlisko! ,,Szkoda mi was, bom nie głazem, ,,Przenocujem wszyscy razem". Zaklął, skreślił koło w kole wisielcy już na dole. To mi druhy, to mi braty! Pierwszy czarny i kudłaty. Gdzie ramiona, tam kolana; Broda nigdy nieczesana. Drugi, z głową rozczochraną. Dźwiga nogę snać drewnianą. (Boże, pełen chwały!) Nagi! - jakby z lodu oczy, Lica pokrył szron przezroczy. Sople zdobią tułów cały. Siedli. Mistrza pozdrawiają. Głowy sobie poprawiają. - ,,Otrzymawszy z rąk mych życie, ,,Czyńcie dalej swe łotrostwa; ,,Za to dziś mi usłużycie: ,,W progach tego, ot, domostwa ,,Razem nockę przepędzimy, ,,Winem troski ukoimy. ,,Hej! przynieście, czego trzeba: ,,Jeden pierzyn, drugi chleba, ,,Trzeci wina! Jedna kropla ,,Starczy. Hejże, chłopcy! Hopla!" Odlecieli szybkim lotem - Coś w powietrzu szumi, warczy. Wkrótce pierwszy był z powrotem I do mistrza woła zdala: - ,,Niosę małą poduszeczkę! ,,Wdowie-m buchnął ją znienacka, ,,Co się z chorem dzieckiem cacka, - ,,Ale nie wiem, czy wystarczy?" Mistrz złodziejski spryt wychwala: - ,,To wezgłowie, prawi, może ,,Dać nam wszystkim ciepłe łoże". Nad głowami coś kołacze: Słychać skargi, żale, płacze. Wtem wisielec wraca drugi: - ,,Wino niosę ku uciesze! ,,Z rąk wyrwałem księdza sługi; ,,Miał go do mszy podać klesze. ,,Czy nie będzie czasem mało?" - ,,Na kompanię starczy całą!" Rzekł mistrz, czary Patrzysz, stoją konwie wina. Szumi wicher, jęczy, huczy; Jak wilk wyje, co się włóczy. Przybył trzeci i zawoła: - ,,Patrz, opłatek mam z kościoła! ,,Ograbiłem księdza cnego, ,,Gdy z nim dążył do chorego ,,Dać ostatnią mu wieczerzę. ,,Co pod ręką, to się bierze!" Grom uderzył. Cóż się dzieje! Ziemia drgnęła, słup się chwieje. Wszystko chwyta wir szalony I rozwiewa w różne strony; ?? gdzie stoi, ?? gdzie leży, Z krańca w kraniec lata, bieży, A ci czterej w dymu chmurze. Pędzą zwarci gdzieś ku górze. W i westchnąć nikt nie zdoła: Cisza, spokój dookoła. Rankiem, po tej nocy, pono Na gościńcu spostrzeżono W górze, między dwoma słupy, Cztery drabów onych trupy. Jan Neruda Ballada dziecięca Rankiem matkę sen zdradziecko Zmorzył. Dziecię bardziej zbladło. coś mu w nogach siadło. To śmierć mała - istne dziecko, Koszulinę wdziała białą, - Główkę zdobi wieniec wkoło; Na motylki siatkę małą Trzyma. Rączki jak pałeczki Cienkie, jak wosk żółte czoło, A miast oczek - dwa dołeczki. - ,,Pójdź, skrzydełka dam motyle, ,,Pójdź na jedną chociaż chwilę ,,Wśród aniołków, przy muzyce, ,,Wzlecim, jak dwie gołębice". - ,,O, matusia nie pozwoli, ,,Bo mnie mocno ciałko boli". - ,,Pójdź, córeczko, gołąbeczko, ,,Przyszłam do cię dziś z pomocą. ,,Ból przeminął wszelki z nocą, - ,,Tam w aniołków śpiewnym chórze, ,,Ulecimy hen, ku górze". - ,,Cyt, matusia się podnosi, ,,Bym została ponoć ". - ,,Pójdź, aniołku ty mój biały, ,,Przysłał mnie tu Jezus mały ,,I Królowa, ta, co w Niebie, ,,Aby zabrać rychło ciebie. ,,No! wyciągnij swe rączęta! ,,Czeka Jezus, Matka Świę". - ,,Idźmy, idźmy, ale z cicha, ,,Niech matusia się nie zbudzi. ,,Tyle się nade mną ,,Gdy się zdrzemnie, ciężko wzdycha; ,,Słyszę, jak jej serce skacze, ,,A gdy spojrzy, zaraz płacze". Jan Neruda Ballada pasyjna Wezwał Wszechmocny przyboczną radę, By ważne nieba roztrząsać sprawy. Przybyło zewsząd aniołów wielu, Przybył i Szatan wśród zgiełku, wrzawy. Bóg skinął ręką. Umilkły gwary: - ,,Pierwszy głos tobie daję, Szatanie". Zbliżył się Szatan do stopni tronu: ................................................................ Spis treści Łza Twardowskiego. Ballada zimowa Ballada dziecięca Ballada pasyjna
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, podania i legendy |
Wydawnictwo: | Armoryka |
Rok publikacji: | 2017 |
Liczba stron: | 142 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.