- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wręcz. Naciśnięcie spustu to czynność niemal wyłącznie mechaniczna, pozbawiona pierwotnych emocji, poczucia siły i dominacji, które towarzyszy łowcy, kiedy wyjmuje umazany ciepłą krwią grot z trzewi rzężącego zwierza. Dla takich właśnie doznań Wadim, Emerson i Wei włóczyli się po Zabajkalu i rosyjskim Dalekim Wschodzie. Koło południa, kiedy Rosjanin i Chińczyk posnęli ze znużenia, chmury wtargnęły do doliny i uroniły obfity deszcz. Wadim powitał ten fakt wyszukanymi przekleństwami, podczas gdy Emerson przytomnie dorzucał drewna do ognia, by wzniecić potężniejszy płomień. Maskowanie paleniska zdało się na nic - chmury oblepiły cały las i zapowiadała się długotrwała ulewa. Takie deszcze najlepiej przetrwać pijąc gorącą, chińską herbatę przy wielkim ognisku. Wei schował się do namiotu, gdzie przez parę kolejnych godzin w milczeniu strugał drzewce włóczni z nazbieranego jesionu. Na Rosjanina nawet nie spojrzał, choć ten - przekląwszy już deszcz i jego sprawczynię, Matkę Naturę, od wszystkich najgorszych bladzi - kręcił się wokół z rozbudzonym wigorem, to porywając gotowe drzewce by je przypalić nad ogniem, to zaś próbując uzbroić je w groty z głowni noży. Gdy do namiotu wszedł wreszcie i Emerson, Wei powitał go cichym spostrzeżeniem: - Czuję, że bestia jest w pobliż - A ten znowu swoje! - nie wytrzymał Rosjanin. - Daj sobie spokój, dobrze ci radzę. Naczelnym prorokiem wyprawy i tak już nie zostaniesz. Nie wiem, może za mało zioła sypiesz do tej swojej fajeczki? Mnie się jednak bardziej wydaje, że po prostu żaden z ciebie materiał na wieszcza. Takiemu jak ty nawet cała plantacja maku nie pomoż Ciemne oczy Chińczyka zwęziły się w dwie dramatycznie cienkie szparki. Na linii Wei - Wadim wytworzyło się groźne napięcie, niewidzialna, rozżarzona linia, którą Emerson bezpardonowo przerwał, sadowiąc się pomiędzy towarzyszami. Wyłuskał z plecaka jakiś podniszczony brulion i począł w nim coś notować. Robił to powoli, z namysłem i pauzami, jakby dopiero niedawno posiadł umiejętność pisania. Nie umknęło to uwagi bystrego Rosjanina. - Pisanie - sztuka nie tak łatwa, jak ją przedstawiają - pokiwał głową, niby to wyrozumiale, lecz z wyraźną nutą satysfakcji - sam opanował rosyjską cyrylicę przed wieloma laty, bodaj jeszcze w naczalnoj szkolie. - Być może - odparł beznamiętnie Emerson, nie podniósłszy głowy znad brulionu. - Dla niektórych. Wadim omal nie wybuchnął szyderczym śmiechem. Patrzcie go: ,,dla niektórych"! Niezły hipokryta z tego Emersona. Ledwo stawia słowa, a udaje, że to niby nie leczy się z analfabetyzmu i to w tak podeszłym, jakby nie patrzeć, wieku. - A podstawówkę skończyłeś? - zaatakował Brytyjczyka. - Na długo przed studiami. - Że co?... Jakimi studiami?! Ty się najpierw naucz pisać, Emerson. A potem rachować, jak ci starczy zapału. Mnie nie starczyło. ,,Studiami"!... A to dobre! Profesor się znalazł! - Wadim z rozbawieniem poklepał Emersona po łopatce. - I cóż tam tak literujesz, profesorze? - Zerknął w dół na karty brulionu. - To angielski? - Nie, łacina. - Łacina? - powtórzył głupkowato Wadim. Zaiste, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. - Łacina, łacina - warknął Emerson ze zniecierpliwieniem. - Ty podstawówkę skończyłeś? Tak? To pewnie ci wspominali o tym języku. - Noo, wiadomo - odparł Wadim niepewnie, próbując wyłuskać z czeluści mózgownicy cokolwiek, co by potwierdzało jego edukację w tym zakresie. Wreszcie znalazł coś odpowiedniego: - Ale to przecież martwy język, chłopie! - rzucił lekceważąco. - Po co to komu? - ,,Martwy język"? - Emerson skrzywił się, jakby cytował idiotę. - Według mnie łacina to uniwersalny język do opisywania świata przyrody. Ale, ale - rzekł z roztargnieniem - deszcz chyba ustaje. Idź sobie może porzucać toporkiem czy coś. Deszcz bynajmniej nie ustawał. Gęste chmury szczelnie opatuliły dolinę, nie dając najmniejszych szans na szybkie rozpogodzenie. Wieczorem łowcy postanowili ponowić zasiadkę nad rzeką. Zeszli w dół doliny ścieżką utorowaną poprzednim razem przez Emersona. Brnęli przez błoto z pochylonymi głowami. Spod ich kapturów wystawały mokre nosy i zbite w wilgotne strąki włosy. Tej pochmurnej i deszczowej nocy czatowanie na zwierzynę było bez wątpienia poświęceniem. Wiedzieli jednak jedno: deszcz, nie deszcz - bestia musi żreć. Kto wie, może zejdzie nad wodę? Czekanie, dla poniektórych, było udręką. - Nie rozumiem - świszczał nienawistnie Wadim - po co nam było schodzić nad sam brzeg, skoro w deszczu zwierzyna chętniej schroni się w wysokim lesie? Emerson pacnął go po głowie, co miało oznaczać: ,,Przymknij się!" Wei milczał. Może spał. W ciemnościach trudno było stwierdzić. Patrzyli - i nie widzieli nic. Nasłuchiwali - i słyszeli jedynie szum deszczu i uderzeni
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, inne |
Wydawnictwo: | Psychoskok |
Rok publikacji: | 2019 |
Liczba stron: | 608 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.