Wywiady z Autorami. Jadowska, Pilipiuk, Szmidt i Ćwiek

Gandalf.com.pl
Napisane przez Gandalf.com.pl
Brak komentarzy
Udostępnij:

    Wiecie kto pisał swoją książkę przy… nagrobku Lovecrafta? Kogo zaskakują w łazienkach fani? A kto jest krakowskim likwidatorem zombie?

   Witajcie! Tak jak zapowiedziałam, dziś pojawi się na naszym Blogu pierwsza część wywiadów jakie przeprowadziłam na krakowskich Targach Książki. Uhhh, było trudno, ale się udało. Udało się przedrzeć przez tłum ludzi, hałas i całkiem „na poziomie” porozmawiać o literaturze. I nie tylko! Zdarzały się pytania osobiste, trudne i nietypowe. Nasi Autorzy wykazali się ogromną cierpliwością, za co niezmiernie im dziękuję 🙂

   Na pierwszy ogień idą mistrzowie fantastyki. Kogo mam na myśli? Trójkę utalentowanych, rodzimych pisarzy: Roberta Szmidta, Anetę Jadowską i Andrzeja Pilipiuka. Dodatkowo w krzyżowym ogniu pytań znalazł się spontanicznie… Jakub Ćwiek, który swoją obecnością uatrakcyjnił nasze rozmowy niekontrolowane.

Oglądajcie, słuchajcie i piszcie o swoich wrażeniach w komentarzach poniżej! Zapraszam!

 Aneta Jadowska  – ognista czarodziejka w owczej skórze. Czaruje uśmiechem i aksamitnym głosem

Andrzej Pilipiuk  – bezwzględny zabójca… nudy. Człowiek z przeszłości, choć Internet uważa za całkiem niegłupi wynalazek

Robert Szmidt  – odrodzony dinozaur, apokalipsa mu nie straszna

DSC_1104

       Z powodów technicznych, niestety nie mogę pokazać Wam jak wyglądała nasza rozmowa. Kto chciał i trafił, mógł oglądać ją w aplikacji Periscope, 23 października. O czym rozmawialiśmy? O tym jak żyje się dziś pisarzowi, czy dziś równa się to samo co kiedyś, jakie książki z dzieciństwa ukształtowały dzisiejszą twórczość pisarza, o dziwnych i nudnych książkach. Przede wszystkim jednak rozmawialiśmy o apokalipsie…

Dzień dobry, Panie Robercie. Chciałabym zapytać o apokalipsę, bo to właściwie jest najczęstsze tło Pańskich książek. Gdyby miała nastąpić dzisiaj, za chwilę, to w jaki sposób? Jaką najskuteczniejszą wizję apokalipsy miałby Pan dziś?

Sądzę, że byłaby to asteroida. Choć myślę, że prędzej byłoby tak jak z procesem wymierania dinozaurów. Sami trochę nimi jesteśmy. Podejrzewam, że to byłyby setki tysięcy lat wymierania. To przecież nie było tak „pstryk!” i za 3 dni nic nie ma. Myślę, że nawet asteroida może niczego skutecznie nie zrobić. Wojna nuklearna, nawet na pełną skalę też nie doprowadzi do wyginięcia wszystkich ludzi wszędzie. Bo o ile my w Europie i Ameryka, Azja możemy nie mieć z tym problemu, to np. w Oceanii też żyją miliony ludzi, może parę milionów ale ich to nie dotknie bezpośrednio, bo nie ma jak. Tam nikt nie będzie niczego bombardował. A z kolei, to skażenie globalne – jakie ono będzie przy tych prądach, wiatrach? Też nie do końca wiadomo. Także mogą przetrwać całe rejony, w których ludzie nawet nie zauważą tej wojny. Ciężko mi powiedzieć.”

Czyli, generalnie, asteroida?

„Myślę, że to byłoby najskuteczniejsze. To byłby kataklizm globalny. Superwulkany to też jest coś, co może mocno namieszać. Aczkolwiek nigdy to nie będzie na 100%. Zresztą te okresy wymierania na ziemi trwały tak długo, że istnienie ludzkiej cywilizacji to jest dosłownie cząstka tego czasu, który był potrzebny na wymarcie tych gatunków. My się nie musimy tym aż tak bardzo przejmować.”

Miejmy nadzieję 🙂

„O! I słońce jeszcze eksploduje i to jest jeszcze najskuteczniejsze, ale to jest możliwe dopiero za 4,5 miliarda lat, o ile nic się nie zmieni.”

 Jakub Ćwiek  – człowiek w tra(N)sie, z laptopem na kolanach

      A teraz… dajcie głos! Podobało Wam się, nie podobało? Piszcie, komentujcie, udostępniajcie!

Udostępnij:
10 listopada 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W przypadku naruszenia Regulaminu Twój wpis zostanie usunięty.