Polskie płyty rap 2017 – ranking

Gandalf.com.pl
Napisane przez Gandalf.com.pl
Brak komentarzy
Udostępnij:

Rap już dawno opuścił swoją niszę i dziś czołowi artyści z tego nurtu pojawiają się na ogromnych festiwalach. Z jednej strony obecność w mainstreamie, z drugiej ciągła siła autentyku. Ten gatunek chyba nigdy, nie był też tak niejednorodny: od nurtu chrześcijańskiego, przez jazzujący, nowofalowy po oldschoolowy hip hop. Sięgnijmy wspomnieniami do największych wydarzeń płytowych z ubiegłego roku.

Najlepszy rap po polsku: 2017 rok

2017 rok to kontynuacja dobrych lat polskiego rapu: bywa lirycznie, inteligentnie, ironicznie a przede wszystkim – przebojowo. Rok zastał gatunek na rozdrożu, z jednej strony groziło mu zjadanie własnego ogona i odgrzewanie patentów sprzed lat, z drugiej mógł się rozmyć w modnym eklektyzmie.

Okazało się jednak, że rap wyszedł z tej próby obronną ręką: choć mniej znajdziemy w nim tematyki gangsta czy rozliczeń z III/IV RP, a więcej zabawy konwencją, sarkazmu i mariaży z innymi gatunkami, to ciągle jest to muzyka autentyzmu.

W 2017 roku ton nadawały albumy:

Polskie rap płyty: kategoria eklektycznie – Bisz/Radex „Wilczy humor”

 

Płyta „Wilczy humor” Bisza i Radexa to rewelacyjna mieszanka perfekcyjnego języka rapera, odnajdującego własną frazę w niejednokrotnie mało hiphopowych/rapowych klimatach, za które odpowiada współtwórca kultowej już alternatywnej grupy Pustki, z szerokim tłem muzycznym (znajdziemy tu nawet wstawki free jazzowe!). Zresztą – obaj panowie od lat znani są z wybitnych tekstów (nie tak dawno temu „Wieża Babel” Bisz/BOK pokazała, że literacko-mitologiczne nawiązania w rapie nie muszą razić; natomiast teksty Radka Łukasiewicza śpiewają nie tylko Pustki, ale również sam Artur Rojek czy Brodka) i niebanalnych melodii. I taka jest ta płyta: trudna do zaszufladkowania, łącząca syntetyczne dźwięki z żywymi instrumentami i rewelacyjnie spajana przez ekspresyjny, rozpoznawalny od pierwszych słów głos Bisza.

Kaliber 44: niezmiennie najlepszy polski rap?

Zespół-legenda, na którego płytę fani czekali 16 lat. Nie przedłużając: było warto. „Ułamek tarcia” to masa tradycyjnych brzmień, przeplatane, dialogowe wokale, które znamy z dorobku Kalibra i na dokładkę cała plejada znakomitych gości: Rahim, Gutek czy Grubson. Pozycja obowiązkowa dla starych wyjadaczy, znających początki grupy, ale i dla miłośników oryginalnego, lekko niepokojącego ale zawsze wpadającego w ucho rapu.

Pewniaki: rap płyty, które możesz kupować w ciemno – O.S.T.R „Życie po śmierci”

 

O.S.T.R to jedna z tych postaci, które wyprowadziły polski rap z getta deklamacji o mrocznych stronach wielkomiejskiej psychiki i wprowadziły go na salony. Mało który odbiorca z pewnym bagażem muzycznym, co ważne – nawet nie sympatyzujący z hip hopem, jest w stanie przejść obojętnie wobec tego, co proponuje O.S.T.R. W Życie po śmierci” mamy dużo żywej muzyki, mocny i obdarzony wspaniałą dykcją głos, teksty z pogranicza dobrej literatury i beaty, które zapadają w pamięć. Płyta dojrzała, refleksyjna, odważna.

Modny rap w Polsce, czyli Taco Hemingway „Marmur”

 

Jak O.S.T.R dał polskiemu rapowi oddech, wyprowadzając go z zaułków miejskich blokowisk, tak Taco Hemingway dał mu światowy sznyt: świeże spojrzenie, bezkompromisowość, dwujęzyczność (dzięki niej jego zapożyczenia od amerykańskich kolegów po fachu nie rażą tak, jak w przypadku sporej części polskich wykonawców), nowoczesne rytmy, pełne połamań, głębokich basów rodem z drum,n,bassu i wokaliz nawiązujących do polskiego popu z lat 70ych i 80ych. „Marmur” to tekstowa wycieczka w niemal kafkowski świat bohatera, który rozpoczyna pobyt w tajemniczym, na pozór typowo rozrywkowym hotelu, którego nazwie zawdzięczamy tytuł całej płyty.

Na szczycie, czyli rap płyty 2017 – Guzior „Evil Things”

Prawdziwe, męskie rapowanie: ostre teksty nie unikające wulgaryzmów, świetne rymy i porównania, dobry flow, mocna poetyka autentyku. Guzior wyszedł z podziemia, a potem „wygrał swe życie i wrzucił na Snapczat”. Raper, który uosabia to, co w gatunku najważniejsze: dobry beat, własne frazowanie, słowa trafiające w punkt, mistrzowskie zmiany tempa. Płyta „Evil Things” jest dla każdego, kto nie obawia się ciosu od prawdziwego „męskiego grania”.

Udostępnij:
24 października 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W przypadku naruszenia Regulaminu Twój wpis zostanie usunięty.