'... Lecz przymusili Go mówiąc: Zostań z nami, bo, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi...' Łk 24:29
Są chwile, że i dla chrześcijanina fakt zmartwychwstania Jezusa, budzi zakłopotanie i niedowierzanie. Stan przemija, lub pozostaje na trwałe wpisany w myślach pytającego o sens wiary. Aby uwierzyć Ewangelii, trzeba wszakże najpierw w ogóle wierzyć w istnienie świata pozazmysłowego, zaufać Pismom 'Starego Testamentu' i dopiero później rozpoznać ich treść w przesłaniu Ksiąg Nowego Testamentu. I jakże wiele zależy od tego gdzie się urodzimy - co przecież ni jest zależne od nas. Jesli rodzice zaniosą nas do kościoła, gdzie ksiądz udzieli nam chrztu - to nasza droga wiary, jest (poniekąd), 'drogą na skróty'. Ale jeśli urodzimy się otoczeniu innym niż chrześcijańskie.? To, co dla nas wydaje się oczywiste, dla innych może być czymś zupełnie innym, lub wręcz nie istnieć. Ale przecież wartości człowieka, nie mierzy się ilością odmówionych modlitw, lecz tym co niesie w swoim sercu, tym co gotowi jesteśmy ofiarować drugiemu człowiekowi. Przecież Uczniowie z będący w drodze do Emaus, nie poznali Go w trakcie rozmowy, a przecież 'przymusili Go', by z nimi został, 'gdyż ma się ku wieczorowi'. Rozpoznali Jezusa dopiero podczas wieczerzy. Zresztą oddajmy lepiej głos samemu Ewangeliście, który tak opisuje tę scenę:
'Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu ...' Łk 24:30-32.
Każdy z nas jest 'w drodze do Emaus' i nigdy niewiadomo, kogo przyjdzie nam na niej spotkać ...