Georgia, rok 1849. Leah Westfall nie wiedzie łatwego życia. Z powodu choroby ojca to ona przyjęła jego obowiązki. Oprócz szkoły, swój czas poświęca polowaniu na zwierzynę i uprawę roli. Wraz z rodzicami mieszkają biednie i taki wiodą żywot, ale w jej rodzinie nigdy nie brakowało ciepła i miłości. Miała kochającą i czułą rodzinę oraz oddaną klacz. Dziewczyna ma również najlepszego przyjaciela, który marzy się stać dla niej kimś więcej. Leah posiada również niesamowity dar, który jest bardzo cenny i dlatego rodzina ukrywa go przed innymi. Mianowicie wyczuwa złoto, które do niej krzyczy, przyzywa ją. Czuje ją w ziemi, w strumyku... Wszędzie jest w stanie wyczuć drogocenną bryłkę i pył. W szale gorączki złota, która ogarnęła wszystkich ten dar może przysporzyć jej niebezpieczeństwa.
Pewnego dnia, wracając do domu dziewczyna odkrywa coś, co zatrzęsie jej światem. Zostanie zmuszona uciekać i wybrać się do Kalifornii, aby odszukać swojego przyjaciela. Ścina włosy i ubiera się jak chłopak, aby zminimalizować zagrożenie, ale niebezpieczeństwa i tak ją nie ominą.
Złotowidząca to dla mnie dość nietypowa młodzieżówka, bo jej akcja toczy się w 1849 roku, w realiach, w których posiadanie niewolnika było czymś normalnym. Oprócz tego, że główna bohaterka ma dar złotowidzenia, ta historia nie przypomina fantastyki. Autorka wykreowała silną i odważną kobiecą postać jaką jest Leah. Dziewczyna nie boi się ciężkiej pracy, jest pracowita, umie liczyć na siebie i nie brakuje jej dobroci i lojalności. Nie raz wykazała się bezinteresownością. Ktoś porównał, kiedyś Złotowidzącą do Buntowniczki i ja się z tym zgadzam, ale więcej podobieństw pomiędzy historiami obu dziewczyn widać dopiero w drugiej części. Nie martwcie się! To nie znaczy, że te historie są do złudzenia podobne, lecz po prostu mają wspólny mianownik.
Autorka porusza dosyć trudny temat jakim jest niewolnictwo, prześladowania i jawna wrogość wobec plemion indiańskich, co ciekawe autorka na pierwszy plan wysunęła postać o takich korzeniach, która musi mierzyć się z nienawiścią białych. Główna bohaterka podczas swojej przygody poznaje ludzi dobrych i złych i z czasem dochodzi do wniosku, że nie każdy biały jest dobry, jak i nie każdy Indianin zły.
Pierwsza część może wydawać się nie do końca ciekawa i monotonna. Bohaterowie ciągle podróżowali, co momentami było nużące, ale podczas tej wędrówki nie zabrakło dreszczyków grozy. Autorka umilała nam czas również opisem krajobrazów, jednak wiadomo - co za dużo to nie zdrowo. Jednak od książki nie mogłam się oderwać i czytałam ją z zapartym tchem.
Druga część za to jest o wiele lepsza i nadrabia to, czego nie posiadała część pierwsza. Akcja jest bardziej dynamiczna, jest więcej niebezpieczeństwa i zwrotów akcji. Leah znajdzie się w prawdziwym niebezpieczeństwie i będzie musiała się wykazać sprytem, cierpliwością i odwagą. Będzie zmuszona kłamać, aby przeżyć i ocalić ludzi, których kocha. Odkryje również coś, co stanie się dla niej istotne. Nauczy się, że złoto jest mniej cenne, od ludzkiej dobroci, która przynosi więcej. Autorka poprzez obie części stopniowo przeprowadza przemianę głównej bohaterki. Leah z nastolatki stanie się młodą kobietą, która wie czego oczekuje od życia i nie będzie się bała po to sięgać.
Złotowidząca pomimo nie najlepszych początków, trochę za bardzo monotonnej pierwszej części to warta uwagi młodzieżówka. Intrygująca, wciągająca od pierwszej do ostatniej strony. Autorka w umiejętny sposób przedstawia nam realia dziewiętnastowiecznej Ameryki, rysuje za pomocą słowa przepiękne krajobrazy i tworzy wyraziste postacie. Tu zło przeplata się z dobrocią. Nic nie jest czarno białe. Oprócz świetnej fabuły, ta książka niesie również ze sobą przesłanie, które warto poznać.
Opinia bierze udział w konkursie