Zgred, jak nazwa wskazuje, to zapiski starzejącego się mężczyzny, któremu jego własne ciało uświadamia, że, niestety, nie będzie wiecznie młody i, co ważniejsze, zdrowy. Cukrzyca zmusza go do przemyślenia swojego sposobu życia oraz diety, a także do podjęcia leczenia. Jednocześnie bohater zaczyna się zastanawiać co udało mu się osiągnąć, jakie widzi plusy swojego życia. Forma dziennika sprawia, że zapiski są dokonywane na bieżąco, często dotyczą nie tylko życia narratora, ale również aktualnych wydarzeń politycznych, wypowiedzi polityków lub dziennikarzy. Komentarze narratora do złudzenia przypominają felietony autora książki. Najczęściej jest to narzekanie, mantykowanie, zrzędzenie – jak na prawdziwego zgreda przystało. To sprawia, że lektura jest nad wyraz męcząca. Ciągłe wylewanie żali, przeplecione cytowanym często zdaniem ojca bohatera „trzeba orać”, czyli wziąć się do roboty, czego autor nie robi, ale za to tłumaczy się gęsto, dlaczego zrobienie czegokolwiek jest niemożliwe, sprawia, że czytelnik nie pała sympatią do narratora. Postępowanie bohatera, zwłaszcza w warstwie religijnej kłóci się z wyznawaną wiarą. Rafał Ziemkiewicz sugeruje czytelnikowi, że jest to jego dziennik, że bohater wyraża jego poglądy. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza, ale czy rzeczywiście? Krótki rzut okiem na biografię autora wyjaśnia wszelkie wątpliwości.