Zdobywcy oddechu

książka

Wydawnictwo Novae Res
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Wiktor, chociaż od zawsze chciał być pisarzem, pracuje na wyższej uczelni, opiekuje się dorosłym dzieckiem z zespołem Downa i zmaga się z depresją.

Dwudziestosiedmioletniego Piotra do opuszczenia rodzinnej wsi i zamieszkania w metropolii skłoniła jego odmienność. `Gdybym zdecydował się na coming out, zafundowałbym matce out, ale z tego świata` - stwierdza pewnej niedzieli w autobusie, jadąc z przyjaciółką do kościoła.

Zbigniew ma dwadzieścia pięć lat i poczucie, że jego życie jest jak wyrób czekoladopodobny: `Łamie się jak czekolada, rozpuszcza się jak czekolada, tylko smakuje jak nieosolony popcorn. [...] Wyrób życiopodobny`. Od zawsze czuł się gorszy. Dokucza mu poczucie upływającego czasu i mijających wraz z nim widoków na miłość.

`Zdobywcy oddechu` to zapis fragmentów życia i refleksji trzech mieszkańców Krakowa, których łączy coś więcej niż wspólna podróż.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 29.10.2016

RECENZJE - książki - Zdobywcy oddechu

4.5/5 ( 17 ocen )
  • 5
    12
  • 4
    3
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    1

subiektywnik literacki

ilość recenzji:1

brak oceny 12-04-2017 16:05

Życie to nie jest babeczka z lukrem w kolorze pastelowym na pięknie podanej tacy. Życie nie rozpieszcza, a nawet jeśli to są to tylko momenty. Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko co smutne, złe i bolesne spotyka nas w życiu po to, byśmy wiedzieli też o tych dobrych chwilach. I o tym jest książka Przemysław Piotra Kłosowicza "Zdobywcy oddechu". na recenzję razem z Wydawnictwo Novea Res.
Było ich trzech. Trzech mężczyzn, każdy inny, każdy choruje na życie, każdy za czymś tęskni, czegoś pragnie i czegoś oczekuje. Połączyła ich wspólna podróż, a właściwie to znalezienie się w jednym autobusie komunikacji miejskiej.
Wiktor, wykładowca wyższej uczelni. Nie robi w życiu tego co chcę, bo chciał być pisarzem. Ma żonę, którą kocha i syna, który jak to powiedział "mi nie wyszedł". Chłopiec jest wyrzutem sumienia mężczyzny, jest chory na Zespół Downa. Wiktor ma bardzo pesymistyczny pogląd na rzeczywistość, ma stany depresyjne.
Piotr, ma 27 lat, i uciekł z rodzinnego domu na wsi do dużej metropolii. Powód był całkowicie nieoczywisty, a jednak prozaiczny, jest homoseksualistą, który w hermetycznej społeczności został by zlinczowany, zaszczuty i wyklęty. W dużym mieście ma szansę "zgubić się" w tłumie. Żeby było śmieszniej, udaje chłopaka swojej koleżanki, która też nie ma szczęścia w miłości, a chce uniknąć kolejnych pytań rodziców, którzy mają ją odwiedzić. Para przyjaciół również wsiada to autobusu krakowskiego mzk.
Trzecim bohaterem jest Zbigniew. Młody, 25 letni chłopak, szukający miłości. Swoje życie traktuje jak "wyrób czekoladopodobny". Od zawsze czuł się gorszy, nikt nie potrafił wyrobić w nim poczucia wartości, tęskni za tym, by ktoś skupił na nim uwagę.
"Do tego czasu moje życie było niczym wyrób o aromacie identycznym z naturalnym. (...) Wyrób czekoladopodobny. Łamie się jak czekolada, tylko smakuje jak nieosolony popcorn. Styropian w sreberku i papierku. Ze mną było podobnie: mówiłem, jakbym żył, oddychałem, jakbym żył, tylko czułem się, jakby matka dokonała skrobanki. Życie o życiorysie identycznym z rzeczywistym. Wyrób życiopodobny." (s. 44)
Książka Przemysława Piotra Kłosowicza jest gęsta. Duszno tutaj od beznadziei, od pesymistycznego poglądu na rzeczywistość, na życie, na świat. Bohaterowie skupiają się na bólu duszy, na tym do czego tęsknią, czego nie udało im się osiągnąć, czego pragną, a w jakim położeniu muszą być, tkwić.
Pomimo ogromu żalu jaki się tutaj wylewa, książka ma bardzo pozytywny wydźwięk. Po pierwsze, przesłanie jakie się tutaj ukazuje, to oczywiście poczucie, że nie wszystko w życiu da się zaplanować, ale wszystko co nas spotyka ma jakiś ukryty sens. Kolejną ważną rzeczą jest potrzeba, a właściwie pragnienie miłości, miłości w pojęciu każdym od spełnienia uczuć, cielesnego, przez duchową harmonię dusz. Po trzecie jest tutaj motyw czasu, a właściwie znalezienia się w odpowiednim, lub nieodpowiednim miejscu lub czasie. Ale żeby się przekonać o co chodzi, musicie sami przeczytać.
Muszę przyznać, że "Zdobywcy oddechu" bardzo mnie zaskoczyli. Po pierwsze nie spodziewałam się, aż tak gęstej treści, stylu, językowej ciasnoty. Tutaj w każdym zdaniu jest zawarta jakaś alegoria, przerzut do następnych skojarzeń. Takiej lektury nie da się szybko i bezboleśnie przeczytać, choć ma niecałe 200 stron. Po drugie, kiedy przeczytałam w opisie o autorze przeczytałam: "Ma porażenie mózgowe i adoptowanego ze schroniska kota, choć uważa, że ten drugi fakt ma na jego życie większy wpływ", to spodziewałam się jakiejś formy zapisu i obserwacji świata osoby z nieco odmiennym postrzeganiu rzeczywistości, a tutaj mamy bardzo ciasno skrojoną dawkę literatury nasyconej emocjami.
" Gdyby tak odwrócić książki na regale w drugą stronę, grzbietami do wewnątrz, na pierwszy rzut oka stałby się jedną książką, tysiącami kartek, jedną opowieścią, bo przecież okładki to też tylko kolejne stronice. Podobnie człowiek w tłumie przestaje być jednostką, staje się kolejnym elementem wielkiej masy." (s. 131)
Przemysław Piotr Kłosowicz zadebiutował "Zdobywcami oddechu" i postawił sobie wysoko poprzeczkę. Książka bardzo do mnie trafiła, ponieważ sama swego czasu wiele godzin dziennie spędzałam w komunikacji autobusowej, codziennie dojeżdżając na uczelnię i tam spotykałam wielu ludzi, którzy teoretycznie byli mi znani, bo widziałam ich każdego dnia, a jednak byli zupełnie obcy. Poza tym, czytając książkę Kłosowicza przypomniał mi się syndrom "gumowego ucha", czyli zasłyszenia tego co współpasażerowie opowiadają, jakie przeżywają dramaty, w czym uczestniczą, co myślą.
" A może to się tylko któremuś z nich przyśniło? Wszyscy mamy sny, nie wszyscy mamy dynamit. I tak nie ma szans, by wyjść z życia bez szwanku." (s. 198)
Jedyne do czego mogę mieć pretensje, to zamieszczenie legendy wyjaśniającej oznaczenia poszczególnych opowieści na końcu książki! Gdyby nie opis na okładce, odkryłabym to dopiero po przeczytaniu książki, a to jednak ważny element znaczący dla odbioru całości!
Polecam Wam tę choć trudną, to ważną opowieść o ludziach spotykanych każdego dnia, nie tylko w komunikacji miejskiej, sklepie, urzędzie. To opowieść o nas wszystkich, zaklętych w trzech historia, trójki mężczyzn.

Klaudia Nadolna

ilość recenzji:166

brak oceny 17-11-2016 22:10

Przemysław Kłosowicz pochodzi z gminy Jedlicze, obecnie mieszka wraz ze swoim adoptowanym kotem w Krakowie. Ukończył pedagogikę społeczno-opiekuńczą na Uniwersytecie Jagiellońskim. "Zdobywcy oddechu" to jego literacki debiut.

Trzech bohaterów, trzy różne wątki, jedno spojrzenie na świat. Poznajemy Wiktora, niespełnionego pisarza, wykładowcę i ojca. Syn Wiktora jest dorosłym dzieckiem z zespołem Downa, a sam bohater cierpi na depresje. Następnie mamy Piotra, który wciąż szuka swojego ukochanego. Obecnie przeżywa bolesne rozstanie i ucieka ze wsi do dużego miasta. Na koniec przedstawiam losy Zbigniewa, któremu marzy się wielka miłość, choć lat mu nie ubywa, wręcz przeciwnie. Czas pędzi, a on nie może sobie z nim i jego skutkami poradzić. Boi się, że już nigdy w życiu nie zazna prawdziwego uczucia.

Nie jest to typowa książka z ciekawą fabułą, akcją i bohaterami głównymi, którzy wchodzą w różne interakcje z innymi ludźmi. Autor skupia się na Wiktorze, Piotrze i Zbigniewie, to oni są jedynym wątkiem. Poznajemy ich przemyślenia, refleksje na temat życia i jego "uroków". Lektura jest pełna opisów, z reguły tych pesymistycznych, ale w swojej ciężkiej tematyce potrafi rozbawić do łez, niekiedy przytaczając ten czarny humor.

Jest to pozycja, która w pewnym sensie może edukować, przyczynić się do zmiany myślenia czy różnych natręctw. Bohaterowie są pogrążeni w rozpaczy, poszukują jakiegoś słońca, które rozświetli ich czarne życie. Na dialogi można się natknąć tylko cudem, a nawet jeśli to są one nienaturalne, przez co nieschematyczne.

Niestety to ciągle zrzędzenie irytowało mnie w niektórych momentach, ale jeśli miałabym ocenić tą książkę to dałabym jej maksymalną ilość punktów. Dlaczego? Po pierwsze, wyraziści, nieszablonowi bohaterowie. Autor skupił się na rozwinięciu ich portretu psychologicznego, skupiając się na uczuciach. Po drugie, oryginalna forma przedstawienia losów, po trzecie i najważniejsze, znakomita gra słów! Gdybym musiała zaznaczać ciekawe cytaty, przemyślenia, które odznaczają się mądrością życiową czy będące zabawą słowem, to cała książka byłaby w indeksujących zakładkach. Było to tak niesamowite przeżycie, móc w końcu przeczytać coś, co nie opiera się na konkretnej fabule, ale ma za zadanie rozbawić czytelnika, dorzucić mu odrobiny intrygujących fragmentów, które zauważymy dopiero po tym, jak autor nam je wskaże.

Myślę, że Pan Piotr ma lekkie pióro i otwarty umysł, jest wnikliwy i potrafi z niczego stworzyć naprawdę COŚ. Widać, że jest aktywnym obserwatorem życia i dogłębnie poznaje znaczenie wybranych słów, ich synonimy i doskonale dobiera je do wybranych przez siebie sytuacji. Nie jest to typowa literatura, więc skierowana jest do bardziej wymagającego czytelnika, który lubi skupiać się na podłożach psychologicznych. Jedno jest pewne, aby zrozumieć należy dobrze się skupić i wyrzec uprzedzeń.

Jest to opowieść, która ostatecznie podsuwa jakieś wyjście, daje nadzieje i pozwala się nią napawać. I choć wydźwięk tej lektury nie jest pozytywny, to jednak jak spojrzymy na całość, to zauważymy jej przesłanie i sens.

Bookendorfina

ilość recenzji:1526

brak oceny 13-11-2016 09:18

"Kompromitującym jest jedzenie życia łyżeczką, gdy inni biorą je garściami. Czasami warto się przy tym upaprać, ubrudzić, ale to nie jest upokarzające... Ważne, by znać smak wisienki wieńczącej tort!"

Książka, która od pierwszych stron pokazuje, że jest to interesująca, acz bardzo specyficzna, przygoda czytelnicza, trochę nierówna w swym przekazie. Ogólnie z uwagą i zaangażowaniem śledzimy przebieg akcji, ale niekiedy pojawiają się mniej przekonujące treści, jednak to debiutancka twórczość i można jej to wybaczyć. Intrygująco i zajmująco poprowadzony wątek Wiktora, ojca chłopca z zespołem Downa. To zdecydowanie najlepszy scenariusz losów opisywany w tej książce, przejmujący, do bólu prawdziwy, chwyta za serce, wywołuje wiele empatii. Mężczyzna cierpi na depresję, żałuje niespełnionego marzenia o byciu pisarzem, czuje się oszukany i przegrany, ogarnia go wiele mrocznych myśli, właściwie to można powiedzieć, że egzystuje bez żadnych oczekiwań, trzyma go tylko oddanie i poświęcenie rodzinie. Nieco innym typem bohatera jest Piotr, który nie może pogodzić się z obrazem własnej wyblakłej tożsamości, koniecznością nieustannego ukrywania skłonności seksualnych, pragnący czułości, bliskości, zrozumienia i miłości. Również życie Zbigniewa nie układa się pomyślnie, przecieka mu przez palce, odgradza się od ludzi, czuje zagubienie, nie potrafi jasno wytyczyć sobie celu, do którego dążenie mogłoby nadać barw kolejnym dniom.

Mężczyzn przenika bolesna samotność, mimo tego, że mają wokół siebie bliskich i zaufanych, to jednak są przekonani, że nie do końca o to wszystko im chodziło. Życie przybrało scenariusze, które nie odpowiadają ich oczekiwaniom, mnóstwo zawiedzionych nadziei, pustych zawodowych sukcesów, zniechęcającej bolesnej stagnacji, brak widoków na przyszłość, a do tego nieuchronnie upływający czas, monotonia, powierzchowność, iluzoryczność, w konsekwencji niskie poczucie własnej wartości i sporo skrywanych kompleksów. Nie mają wrażenia, że sterują przeznaczeniem, niejako sami pozbawiają się sił i szans na codzienne wyzwania, mierzenie się z obawami i lękami, chętnie natomiast zanurzają się w natrętnych i przygnębiających refleksjach. Wszystko wyłożone bez zbędnych otoczek, to właśnie od takich myśli uciekamy na co dzień, bo zabierają wiarę i nadzieję na bycie szczęśliwym. Autor nieco ironicznie pisze o dokonaniach postaci, ich licznych przemyśleniach, rozmyślaniach, dywagacjach i przypuszczeniach, podszywa to humorem, bezpośredniością i ciekawą perspektywą, choć wiele w tym chaosu, podobnie jak dzisiejsze pospieszne, gorączkowe i zwodnicze czasy, niesprzyjające chwilom wytchnienia i spokoju.

Niby trzy różne historia, ale jakże podobne w wydźwięku. Z jednej strony chcemy potrząsnąć bohaterami, wyrwać ich z letargu, w jaki wprowadzili się nadając myślom ponury koloryt i z góry skazując na porażkę. Z drugiej strony, ile razy w życiu zdarzają się nam takie chwile zwątpienia, niepewności, utraty wiary we własne możliwości, czy wyczerpania pokładów determinacji w walce z niesprzyjającym losem. Mija jednak jakiś czas, znów upominamy się o to, co nam się należy, co możemy światu wydrzeć, zdobyć dla siebie. Książkę najlepiej czytać w spokoju, z większym zaangażowaniem i otwartością na przemyślenia, chęcią bliższego przyjrzenia się sobie i światu, poszukiwaniu odpowiedzi na pytania dotyczące etapu życia, kierunku zmierzania, odczuwania satysfakcji lub konieczności dokonania zmian. Potwierdza się, że trzeba jak najdalej uciekać od bylejakości, zabija kreatywność, indywidualizm i poczucie własnej wartości, a poza tym skazuje na nudę i monotonię w dłuższej perspektywie. Mimo wszystko, zakończenie wydaje się dawać nadzieję na odnalezienie szczęścia, wiarę w przełamanie złej passy, zwrot wysiłku ubarwiania szarej codzienności, ponowne zdobycie dla siebie wolnej przestrzeni w świecie, i jeszcze fakt, że możemy coś sprezentować innym, szczere uczucia i ciepło ogarniające ludzkie serca.