Zacznę może od tego, że jest mi okropnie wstyd, ponieważ książkę przeczytałam już w trakcie przerwy świątecznej, ale jakoś nie po drodze mi było z recenzją. I pewnie pomyślicie sobie, że skoro nie zabrałam się od razu za recenzję, to książka, mogła nie przypaść mi do gustu. Nic bardziej mylnego. "Zanim zostaliśmy nieznajomymi" bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Wiecie, to taki rodzaj historii o miłości, który chwyta za serce i wyciska z nas morze łez, czasami zostawiając nam szczęśliwe zakończenie. Jak było w przypadku Grace i Matta?
Książka opowiada - krótko mówiąc - o miłości, miłości niezapomnianej, zdolnej przenosić góry. Wiolonczelistka Grace i fotograf Matt, poznają się na studiach, wspólnie zamieszkują ten sam akademik i tak właśnie rozpoczyna się ich znajomość. Od razu nawiązuje się między nimi więź, którą nic, ani nikt nie jest w stanie zniszczyć, ale czy na pewno? Ich niespodziewana przyjaźń przeradza się w prawdziwą miłość, taką która zdarza się tylko raz i pozostaje w sercu na zawsze. W chwili, gdy poznajemy Matta dowiadujemy się, że para kochanków stała się dla siebie nieznajomymi, więc co takiego wydarzyło się w ich życiu?
Już na początku książki dowiadujemy się, że Matt to zdolny fotograf, który dzięki swoim umiejętnościom zdobył wiele nagród i obecnie pracuje w "National Geographic". W dodatku na co dzień spotyka się ze swoją była żoną, która jest w ciąży z kolegą Matta, z którym również pracuje. I tak autorka zasypuje nas już na wstępie informacjami o chłopaku, a ja się pytam, gdzie w tym czasie jest Grace? Otóż pewnego dnia, na stacji metra Matt, zauważa kobietę i gdy tylko ich spojrzenia się krzyżują, chłopak jest pewien, że to jego Grace. Niestety pociąg niespodziewanie rusza i traci dziewczynę z oczu. Przekonany, że to na pewno była jego dawna miłość, postanawia za wszelką cenę odnaleźć Grace.
Bardzo podoba mi się to, że historia Grace i Matta jest niesamowicie prawdziwa, autentyczna, a przede wszystkim nieprzekoloryzowana. Pozbawiona sztuczności, dzięki czemu czyta się ją z największą przyjemnością. Opowiada ona o relacji między dwojgiem ludzi, którym daleko do ideału, która jest pełna pewnych niedoskonałości. Renee Carlino nie daje na gotowych rozwiązań. Bohaterowie książki muszą się nieźle namęczyć, ponieważ autorka ciągle rzuca im kłody pod nogi. Ta prawdziwość, ten brak idealizowania sprawia, że powieść "Zanim zostaliśmy nieznajomymi" odbiera się odrobię osobiście, dzięki czemu ta historia jeszcze bardziej przemawia do czytelnika.
"Zanim zostaliśmy nieznajomymi" to niesamowicie dobra historia o miłości. Historia Grace i Matta sprawia, że człowiek odzyskuje nadzieję, daje poczucie, że życie w każdej w chwili może się zmienić. Autorka uświadamia nas, jak obecność innych ludzi wpływa na nasze życie, jak ważne jest dbanie i pielęgnowanie relacji z drugim człowiekiem. Nie spodziewałam się, że ta powieść aż tak mnie wciągnie. Z każdą kolejną stroną chłonęłam losy Matta i Grace, nie mogąc się doczekać zakończenia ich historii. Autorka jak najbardziej przekonała mnie do tego, że New Adult może mnie jeszcze czymś zaskoczyć. Także nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić wam tę powieść. Jeśli jesteście spragnieni, jakiejś dobrej historii miłosnej, to z pewnością mogę Wam polecić właśnie ten tytuł. Jeszcze za pasem mamy Walentynki, to tylko kolejny dobry powód, by zaopatrzyć się w egzemplarz książki.