?Najlepszy sposób na własne zmartwienia to zająć się zmartwieniami innych.?
Poznajemy Erike i jej dwie córki w dniu, w którym wyjeżdżają one na drugi rok studiów. Mimo obietnicy złożonej Annie i Kristen, Erika nie może ich zawieźć na uczelnię. Pracuje nad ważnym projektem i musi zjawić się w pracy. Dziewczynom zostaje podróż pociągiem. Jednak zanim siostry ustalą godzinę wyjazdu, Kristen wybiega z domu i Annie nie jest w stanie jej dogonić. Wydarzenia, które dzieją się później sprawiają, że zarówno Erika jak i Annie pogrążają się w głębokim smutku.
Po stracie bliskiej osoby wydawałoby się, że rodzina powinna się wspierać. Jednak matka i córka coraz bardziej się od siebie oddalają. Obie czują się winne śmierci Kristen. Erika wyrzuca sobie, że praca była dla niej ważniejsza i że gdyby dotrzymała obietnicy danej córkom nadal tworzyłyby pełną rodzinę. Annie milczenie mamy traktuje jako karę, za to, że nie dopilnowała swojej siostry, która tego dnia wydawała się bardzo pobudzona. Każda z nich przeżywa swoją żałobę w inny sposób, a poczucie winy i brak rozmowy sprawia, że stają się sobie całkiem obce.
Czy są w stanie pogodzić się z losem i docenić to, że mają siebie?
?Po raz pierwszy to brzmi sensownie. Żyć dalej to nie znaczy zapomnieć czy uciec. Trzeba tylko ruszyć ścieżką, która jest nieznana, czasem przerażająca, a zawsze nieprzewidywalna. Z każdym krokiem czujemy więcej, śmiejemy się swobodniej, boli nas mocniej i silniej kochamy?.
Powieść podzielona jest na rozdziały zatytułowane Erika ? pisane w pierwszej osobie liczy pojedynczej oraz Annie ? tutaj narracja jest w trzeciej osobie liczy pojedynczej. Nie wiem skąd taka decyzja autorki. Moim zdaniem o wiele lepiej dałoby się zrozumieć emocje i uczucia obu postaci, gdyby ujednolicić formę do narracji pierwszoosobowej.
Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowanie bardziej polubiłam właśnie Annie. Jest to dziewczyna wrażliwa, troskliwa, empatyczna, kochająca spędzać czas z rodziną. Sytuacja, w której się znalazła pomogła jej się usamodzielnić i sprawiła, że zaczęła wierzyć swoje możliwości.
Erika z początku pogrążyła się w żałobie, a później by zapomnieć o bólu rzuciła się w wir pracy. Przez to straciła i drugą córkę, bo unikając z nią rozmów stworzyła mur nie do pokonania. Zaskakujące, że zamiast sobie pomóc, obie jeszcze bardziej siebie krzywdziły. Jednak jestem w stanie uwierzyć, że ludzie różnie radzą sobie ze stratą i zarówno postać matki jak i córki wydały mi się realne.
Gorzej z dialogami pomiędzy bohaterami. Takie przesłodzone, wzniosłe wydawały się mało realne. Najbardziej raziły mnie wypowiedzi Toma, u którego Annie pracowała jako niania jego córeczki. Jego długie rozmowy z Erika i wymieniane między sobą maile. Hmmm, może miał wyjść na czułego i troskliwego, a wyszedł na zagubionego i nieradzącego sobie w relacjach z nastolatkami.
?Tak to już jest z tą pierwszą miłością. Przychodzi z przyjacielskim uśmiechem na twarzy, a w kieszeni ma nóż, którym zrani ci serce.?
Niepokojące maile, które zaczynają przychodzić do Eriki i niezachwiana wiara Annie w pomyłkę przy identyfikacji ciała siostry, sprawiają, że przez całą historię czytelnik ma nadzieję, że Kristen jednak żyje. A książka zaczynała przypominać powieść detektywistyczną, co przykuwało uwagę czytelnika i zachęcało do poznania ostatecznego rozwiązania, które chyba nie powinno być inne.
Książka skłania nas do refleksji i każe nam zauważyć rzeczy ważne. Uświadamia nam by cieszyć się każdym dniem, każdą chwilą na tym świecie, bo nas czas tutaj nie będzie trwał wiecznie. Czasem warto z pewnych rzeczy zrezygnować, by poświęcić chwilę rodzinie i bliskim.
?Za głosem Kristen? to powieść, która otworzy nasze oczy na rzeczy naprawdę ważne. Zabierze nas w emocjonalną podróż przez ból, łzy i poczucie pustki, by sprawić, że docenimy to co mamy.