Niewątpliwie twórczość Roberta Louisa Stevensona stanowi kamień milowy w literaturze młodzieżowej, zaś Wyspa skarbów jest jego najbardziej znaną, jeśli i nie najlepszą powieścią przygodową.
Oto poznajemy młodego chłopca imieniem Jim Hawkins. Pan Hawkins jest synem właściciela gospody, w której pomaga rodzicom. Pewnego dnia nostalgie życia na spokojnym wybrzeżu przerywa pojawienie się osobliwego, starszego jegomościa z tajemniczym kuferkiem. Drobną sumą starzec kupuje sobie milczenie gospodarza, a co dziwniejsze proponuje chłopcu pieniądze za wypatrywanie każdego dnia pirata o drewnianej nodze. Billy Bones bo tak na imię owemu gościowi, zdaje się niepokoić i miewa coraz częstsze ataki starczej apopleksji, aż do pojawienia się pirata zwanego Czarnym Psem. Niedługo po tym spotkaniu Bones umiera pozostawiając swój kuferek. Był winien Hawkinsom sumę, o którą bali się upomnieć. Teraz postanawiają ją odzyskać, lecz nie tylko oni są zainteresowani kufrem. Gospoda zostaje napadnięta, a Jim z matką uciekają do okolicznej wioski. Tam, w domu dziedzica Tralawneya i w towarzystwie dr. Liveseya, Jim dowiaduje się, że stał się posiadaczem mapy prowadzącej do skarbów Flinta, a dokładniej Wyspy Skarbów. Tak rozpoczyna się przygoda
Elementem wartym uwagi czytelnika są wspaniałe opisy. Poczynając od wybrzeży i portów przez bezkres oceanu, po dżunglę spotykamy się z barwnymi obrazami przedstawianymi przez autora. Niewątpliwie nadają powieści iście realistyczny charakter, mimo iż nie jest oparta na faktach. Co więcej są przerywane ciekawymi spostrzeżeniami bohatera, co chroni je przed nazwaniem nudnymi bądź nużącymi.
Zdecydowanie uwagę każdego zwrócą sylwetki bohaterów. Na początku spotykamy młodego Jima, odznaczającego się honorem jak i niesamowitą odwagą przechodzącą momentami w nierozsądną brawurę. Z drugiej strony pojawia się kucharz okrętowy Długi John Silver. Niewątpliwie dwulicowy i zmieniający swe stanowisko jak kurek na wietrze. Jednakże jest również obdarzony niezwykłą inteligencją i sprytem niezbędnymi w licznych opałach.
Nieocenionym plusem jest tłumaczenie Józefa Birkenmajera polskiego tłumacza i poety. Niektóre nowe wydania niestety zawierają inne przekłady. Birkenmajer w niesamowity sposób oddał klimat tamtych czasów. Co prawda jego tłumaczenie jest dość staroświeckie, jednak stanowi wspaniałą lekcję języka polskiego. Co więcej wydawnictwo GREG załącza opracowanie lektury przydatne uczniom w szkole.
Wyspa skarbów jest wspaniałą powieścią przygodową tak dla dzieci i młodzieży jak i dla dorosłych. Została napisana w 1883 roku, a mimo to jest nadal poczytną książką łączącą całe pokolenia czytelników. Nie ma wątpliwości, co do tego, że jest pozycją w każdej domowej biblioteczce. Zdecydowanie polecam!
Opinia bierze udział w konkursie