Wydawnictwo Feeria Young po raz kolejny udowodniło, że choćbym w ogóle nie była zainteresowana książką, to ona i tak mnie porwie, przeżuje, wypluje z kacem książkowym i błaganiem o litość. Nie byłam przekonana, co do tej powieści. Temat schizofrenii podczas wybierania wydawał mi się niesamowity, ale później przeczytałam wspaniałą | Głębię Challengera | i byłam pewna, że Wymyśliłam cię, jak wspaniała by nie była, jej nie dorówna. A jednak stało się inaczej...
Boże, dobre to było. Te słowa idealnie oddają to, co teraz czuję. Tymi słowami (chociaż bez przecinka, bo pisałam je przecież pod wpływem emocji) zakończyłam lekturę. Wysłałam je i oddałam się przemyśleniom, dlaczego ta książka ma jedynie 384 strony...
Chyba moim pierwszym błędem przed zabraniem się do czytania, było porównywanie. Jeju, Challenger a to, to jak ogień a woda. Nie można i nie da się tego porównywać. Na pozór podobne, a jednak jedyne co je łączy to wspaniałość. Nie dam rady zaprzeczyć, obie wkraczają radosnym krokiem do grona moich ulubieńców. Wiem, że zapamiętam je na dłuugo, lecz oceniałam je w całkowicie innych kategoriach...
Fabuła jest ciekawie wymyślona. Tym razem nie mamy tutaj statków piratów, a normalne życie. Nastolatkę, która nie jest pewna, jak ma żyć. Chce mieć chłopaka, chce być normalną. Spotyka miłość, lecz ta wydaje się czymś odległym, nie do zdobycia. Najpierw chce ją odrzucić, jednak w ońcu ulega. Kto by nie uległ? Podobało mi się połączenie tych dwóch światów. Z jednej strony psychiatryka, silnych leków, a z drugiej - szkoły, znajomych. Alex zdecydowanie ma ciężkie zadanie. Nie jedna osoba na pewno wolałaby się poddać i pójść na leczenie, nawet jeśli oznaczałoby to koniec normalności. Dziewczyna nie pozwala na to. Poznaje Milesa i jej świat zaczyna się zmieniać. Choroba znika? Nie, niestety nigdzie się nie wybiera, ale ona jest w stanie o niej zapomnieć. Stara się odróżniać halucynacje od normalności i chyba wie, jak to zrobić...
Język użyty na pewno nie przypadnie wszystkim do gustu. Jest bardzo nieoficjalny, młodzieżowy. Mogłabym z czystym sercem przyrównać go do slangu. Autorka, jak i tłumacz, idealnie oddali charakter dzisiejszej młodzieży. Nie unikamy przekleństw, nie unikamy wpadek. Nie, nie. Wśród siebie jesteśmy sobą, nawet jeśli próbujemy się zmienić. Cóż, na początku przez to byłam lekko zdezorientowana. Kto normalny w formie pisanej posunie się do czegoś takiego? Lecz później... Ach! Zakochałam się. To zdecydowanie jest specyfika tej książki. Moglibyśmy przyrównać zachowania i dialogi do normalnego życia. Został jednak pominięty temat uzależnień wśród młodzieży i chwała autorce za to, chybabym nie dała rady kolejny raz słuchać o tym samym. Chyba doszłyśmy do tego samego wniosku, bo całe szczęście książka pominęła ten temat. Powieść o uzależnieniach, gwałcie i cięższych tematach, zasługująca na miano powieści roku to bardziej | Co mnie zmieniło na zawsze |.
Ach, byłabym zapomniała. To jest także jedyna książka, w której spotkałam się z powszechnie użytymi wielkimi literami. Mianowicie jeden z nauczycieli miał tak donośny głos, że aby oddać w pełni jego charakter został tak opisany. Początkowo po prostu wbiło mnie w fotel. Okej, język przeżyję, ale wielkie litery? Co autorka miała na myśli? (...)
Później zaczęłam autentycznie się z tego śmiać. Każda kolejna scena bawiła coraz bardziej, więc sceny z profesorem nie mogły być wyjątkiem od reguły.
Oceniam ten zabieg pozytywnie. Wydaje mi się, że autorka lawirowała na krawędzi życia (śmiechu) i śmierci (niesmaku), jednak całe szczęście pozostała przy życiu. Nie było tych wielkich liter za dużo, poza tym zostały użyte jedynie przez tego jednego bohatera.
Bohaterowie także są bardzo specyficzni. Nie wiem jak wy, ale ja nie jestem w stanie sobie przypomnieć żadnego chłopaka głównej bohaterki w okularach. Okej, byli geniusze i tak dalej, ale okulary? Pojawiały się jedynie u dziewczyny i to w skrajnych przypadkach, by ta część publiczności mogła się utożsamić z kimś raz jakiś czas. Tym razem byłam naprawdę zaskoczona, że typ mięśniaka spadł na drugie miejsce. Ach, to było to, czego było mi trzeba. Miles jest kujonem i ma piękne oczy, ukryte za szkłami. Alex także jest nietypowa - ocenia inteligencję, a nie wygląd. Co prawda, wszystko zaczęło się od tradycyjnej wojny w pociąganie warkoczy, chociaż w nowocześniejszej wersji. Zaklejona szafka, rzucanie plecakami... Pojawiło się dużo zabawnych sytuacji, często dziwnych, myślę to także dzięki nim tak bardzo pokochałam tą książkę.
Moja ocena jest tym razem jedynie formalnością. Oczywiste, że dam 10/10, nie mogło przecież być inaczej. Polecam, wydaje mi się, że warto sięgnąć po tą książkę, bo nawet nie spotkałam się z czymś podobnym. Połączenie ciężkiej choroby z normalnością już jest godne podziwu. A wplecenie normalnego języka? Och, ten zabieg także niesamowicie się udał...
Całą recenzję wraz ze zdjęciami znajdziesz:
....