Elfriede Jelinek - autorka zapadająca w pamięć. Do tej pory przeczytałem trzy jej książki. Pierwsza z nich potwierdziła, że Austriaczka jest pisarką oryginalną; trzecia - że przeciwnicy przyznania jej Literackiej Nagrody Nobla mieli absolutną rację. Teraz jednak napiszę słów kilka o książce, którą przeczytałem jako drugą, a która z kolei potwierdza, że decyzja Akademii Szwedzkiej nie była bezzasadna.
"Wykluczeni" - bo o tej pozycji mowa - to opowieść utrzymana w przyciągającym, choć ponurym, klimacie powojennej Austrii. Jelinek w zimny i cyniczny sposób oskarża swoich rodaków o moralny bezwład i brak rozliczenia minionych zbrodni. Beznamiętne zapomnienie wyrządzonych krzywd sprawi, zdaniem autorki, że zbrodnie ojców zostaną powtórzone przez ich synów.
Temat piękny, w dodatku poruszony w niebanalny sposób. Literacki język pisarki i sposób narracji, tak specyficzne, tej książce nie przeszkadzają, a nawet jej pomagają: współgrają z cynizmem noblistki i opisywanego przez nią społeczeństwa. Ciekawa akcja wraz z mocnym zakończeniem, a także dobór postaci oraz ich portrety psychologiczne również należy uznać za udane i wartościowe składniki "Wykluczonych".
Wszystko pięknie, ale... No, właśnie - zawsze musi być jakieś "ale". Na szczęście jest ich niewiele, wymienię tylko dwa. Po pierwsze: sztuczność. Momentami daje się ją zauważyć - nie tylko w przeintelektualizowanych wypowiedziach nastolatków, ale także w niektórych sytuacjach, jak choćby w tej, gdy Rainer gryzie opierającą mu się Sophie w sutek. Bez konsekwencji. (Rzeczywiście, dziwni ci Austriacy).
Zarzut nr 2 (chyba poważniejszy) dotyczy z kolei błędu w fabule. Otóż odnoszę wrażenie, że scena napadu umieszczona na pierwszych stronach, chronologicznie nie będąca najwcześniejszym ze zdarzeń opisywanych w książce, nie bardzo miała kiedy się wydarzyć. Innymi słowy, między toczącymi się na kolejnych stronicach wypadkami nie widzę luki, w którą mógłbym wspomnianą scenę wcisnąć. Ktoś się pomylił, Szanowna Pani Elfriede. Pytanie - które z nas? Na pocieszenie dodam, że sam pomysł zwiastuna na wstępie powieści jest celny.
Na koniec, już konkludując, mogę powiedzieć, że takich pozycji w dorobku Jelinek powinno być więcej (być może tak jest, ale w najbliższym czasie się o tym nie przekonam), minusy nie zdołały przesłonić solidnych plusów, a ta konkretna książka, wraz z jej bardzo atrakcyjną szatą graficzną, trafiła na zaszczytną - odkurzoną i wypolerowaną - półeczkę.
Pozdrawiam