Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

książka

Wydawnictwo SQN Sine Qua Non
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Jeżeli boisz się ryzykować, nawet nie siadaj do gry.
Hausenberg to miasto, które nie ma litości dla słabych. Sposobów, żeby cię przerobić, jest wiele: kieszonkostwo, obijana albo stara dobra szulerka. Lecz jeśli jesteś charakterny i nie boisz się grać o wysokie stawki, będziesz zachwycony!

Slava, młody, szatańsko zdolny szuler, wyznaje jedną zasadę - jeżeli czegoś chcesz, musisz to sobie wziąć. A jego cel jest prosty: pokazać wszystkim, że to on jest w Hausenbergu numerem jeden. Niestety, wybrał sobie fatalny moment, bo nie jest jedynym w mieście, który ma poważne plany. Na domiar złego właśnie skrewił długo szykowany przekręt. Z pomocą przychodzą mu starzy kompani: zabójca Nino i Petr, samozwańczy król złodziei. Żaden z nich nie podejrzewa, że już wkrótce przyjdzie im się zmierzyć z bardzo mocnym graczem. I postawić wszystko na jedną kartę.
`Wszyscy patrzyli, nikt nie widział` to brawurowo napisana, łotrzykowska opowieść o tym, że aby wygrywać z największymi, najpierw trzeba wygrać z samym sobą.

Ulice Hausenberga okrywa gęsty mrok, pomimo alchemicznego światła astralitowych latarni. Tu rządzą Ludzie Nocy - doliniarze, szulerzy i nożownicy. Mroczny świat, gdzie alchemia walczy z rzemiosłem, a młody, ambitny złodziej szykuje skok życia. Niezwykłe, oryginalne, świeże.
- Jarosław Grzędowicz

Oszuści, szulerzy i złodzieje - oto świat Hausenberga, miasta opanowanego przez przemoc i nocne życie. Miasta, które zdaje się powoli umierać, ale zanim do tego dojdzie, jeszcze wiele może się wydarzyć. Aż trudno uwierzyć, że to debiut.
- Maciek Pitala, `Fantom`

Nie kryję, że do lektury zasiadłem jako gracz, ale książkę odłożyłem już jako czytelnik. Marchewka przestał być dla mnie scenarzystą, który napisał powieść, a stał się powieściopisarzem, który pisze scenariusze.
- Bartek Czartoryski, samozwańczy spec od popkultury, krytyk filmowy, tłumacz literatury

Magia płynąca ze stron debiutu Tomasza Marchewki czaruje nie tylko bogactwem nietuzinkowych wątków i sposobem ich prowadzenia, ale też barwnymi postaciami oraz skrupulatnie zaplanowaną intrygą, zaskakującą na każdym kroku, lecz najbardziej w scenie kulminacyjnej i epilogu. Na uznanie zasługuje również gracja, z jaką wydarzenia półświatka Marchewka wynosi na salony.
- Adrian Turzański, Kawerna
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: SQN Sine Qua Non
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 23.05.2017

RECENZJE - książki - Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

4.8/5 ( 8 ocen )
  • 5
    7
  • 4
    0
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    0

Emilka

ilość recenzji:18

brak oceny 30-06-2018 22:11

Tomasza Marchewki "Wszyscy patrzyli, nikt nie widział".
Niby debiut, ale w ogóle nie daje po sobie poznać. "Uliczne przysłowie Hausenberga mówi, że prawdziwy mężczyzna musi w życiu zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze, owo życie przegrać, czyli stracić wszystko, co posiada. Po drugie, odrodzić się dla nocy i odegrać z zyskiem, bo uczyni go to mocniejszym niż kiedykolwiek. Po trzecie, spłodzić syna - tak po prostu, bez dodatkowych warunków". Doskonałe podsumowanie miasta w którym żyje młody Slava, uzdolniony szuler, pełen ambicji która doprowadzi go w niebezpieczny zaułek z którego nie uda mu się wyjść, albo wyjdzie zapamiętany przez wszystkich.

Przyjemna powieść o kanciarzach i oszustach, o przemocy i hazardzie.
Warto zajrzeć w świat tej bandyterki.

Szybko się czyta, pomimo, iż akcja w kilku miejscach mogłaby być bardziej wartka.

Monika

ilość recenzji:1

brak oceny 3-06-2018 18:53

Książka "Wszyscy patrzyli, nikt nie widział" zabiera czytelnika do świata hazardu, szulerów, oszustów i morderców. W Hausenbergu każdy chce być najlepszy. Slava to młody, ambitny szuler, którego wspiera sam Profesor. To on uczy go sztuki karcianej. Slava pragnie aby całe miasto go zapamiętało. Przygotowuje popisowy numer. Czy wsparcie przyjaciół Petra i Nino pomoże mu wyplątać się z kłopotów w które wpadnie? A może przyjaciel okaże się zdrajcą?
Lektura ciekawa, polecam

ilo99

ilość recenzji:2408

brak oceny 4-04-2018 11:18

Gdzieś natknęłam się na pełne zachwytu recenzje, zatem sięgnęłam po tę książkę z dużymi oczekiwaniami. Niestety, nie spełniła ich. I to zupełnie. Nie porwała mnie narracja. Chaotycznie relacjonowane wydarzenia, przeskakiwanie w czasie spowodowało, że trudno było się wciągnąć w zawiłości akcji.? A jeszcze to traktowanie po macoszemu głównego bohatera, z namiastką życia wewnętrznego i rozmyślań. Jednym słowem czytało się kiepsko a karciane sztuczki czy sceny walki lepiej się ogląda niż o nich czyta. No i nie zapominajmy o błędach stylistycznych. Ot, choćby takich: "Slava siedział jak oczarowany" czy "Nagle, jak na akord, zbiry wyprostowały się".Nie ma ich bardzo dużo, niemniej jednak są. I uwierają. Podsumowując, przeczytać można, ale raczej z braku czegoś lepszego.

po.prostu.klaudia

ilość recenzji:1

brak oceny 12-01-2018 20:20

Wyobraź sobie, że jesteś częścią wielkiej gry. Brzmi enigmatycznie? Okey. Podam Ci kilka szczegółów.

Krótkie wprowadzenie. Twój dom to Hausenberg, miejsce dziwne. Istnieje w bliżej nieokreślonym miejscu na ziemi (a może nawet i po za ziemią), gdzie nocą świecą dwa księżyce. Ciekawe? To dobrze.
Reguły gry ustala życie - sprawdźmy ile masz szczęścia.

Hausenberg to miejsce mroczne, zazwyczaj oblane ciemnością, krwią i astralitowym światłem latarni. Astralit. Zapamiętaj to słowo - jeszcze Ci się przyda.

Twoi sąsiedzi to ludzie spod ciemnej gwiazdy - uważaj, bo w tym mieście może czekać Cię tylko śmierć. Tu rozgrywa się ciągła walka, zaryzykujesz?

Głównym bohaterem jest Slava, młodziutki szuler, który, przynajmniej w swojej głowie jest niepokonany, ale czy rzeczywiście? Chłopak ma oddanego przyjaciela Petra - króla złodziei (który przynajmniej sam tak o sobie myśli). Jest także Nino - bezlitosny zabójca, który pozbędzie się każdego (dosłownie) kto stanie mu na drodze. Nie zapominajmy również o Profesorze - mentorze, nauczycielu i głosie rozsądku, który próbuje zapanować nad Slavą, a już na pewno nad miastem. Brzmi nieźle?

To książka, której motywem przewodnim jest ciągła walka. Walczy się tutaj o pozycję społeczną, o pieniądze, pewien prototyp, ale przede wszystkim o szacunek ludzi ulicy. To karty, silna ręka i przebiegłość decydują o tym, czy jesteś na górze, czy giniesz, jako pokonany.
Okey. Teraz wszystko zostaje w Twoich rękach. Zagrasz?

Wrotka Czyta

ilość recenzji:9

brak oceny 19-10-2017 13:00

wrotkaczyta.blogspot.com

"Uliczne przysłowie Hausenberga mówi, że prawdziwy mężczyzna musi w życiu zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze, owo życie przegrać, czyli stracić wszystko, co posiada. Po drugie, odrodzić się dla nocy i odegrać z zyskiem, bo uczyni go to mocniejszym niż kiedykolwiek. Po trzecie, spłodzić syna - tak po prostu, bez dodatkowych warunków"

Wszyscy patrzyli nikt nie widział to powieść utrzymana w konwencji opowieści łotrzykowskiej. Tomasz Marchewka przenosi nas do Hausenberga, miasta, które samo w sobie jest też osobnym bohaterem tej książki. To miasto karcianych stolików, wielkich pieniędzy i władzy, pełne intryg, oszustw, zepsucia i śmierci. To żyjący nocą twór, który z każdym rozdziałem coraz bardziej wciąga nas w swój mrok i zniewala, każąc obserwować dziejący się na ulicach, domach i w szulerniach spektakl, którego głównymi aktorami są: Slava - szuler, który, jak to pięknie ujął autor, we własnej głowie był niepokonany, Petr, samozwańczy król złodziei i Nino - zabójca. Akcja powieści rozgrywa się w nieokreślonym czasie i w nieokreślonym miejscu we wszechświecie - tak, tak, chociaż Słońce mamy wciąż jedno, to nocą nad miastem świecą dwa księżyce. Mamy wrażenie, ze poza tym jedynym miastem, żaden inny świat nie istnieje. Dzięki skokom czasowym zastosowanym przez autora, teraźniejsza akcja uzupełniana jest przez elementy przeszłości. Takie niewielkie puzzle, które włożone na miejsce dopełniają całości obrazu. Autor postawił na akcję, to nią żyjemy, o głównych postaciach nie wiemy tak naprawdę nic. Nie znamy ich przeszłości, nawet do końca nie wiemy jak wyglądali i tego chyba najbardziej mi w powieści brakowało, tej konkretnej charakterystyki postaci.

Powieść napisana jest zgrabnie, akcja nie zwalnia ani na moment. Tomaszowi Marchewce z łatwością udało się zaprosić mnie do wykreowanego przez siebie świata i była to bardzo miła wizyta. Urzekły mnie karciane sztuczki, gangsterski klimat miasta i moralnie niejednoznaczni bohaterowie. Autor sprawił, że byłam jak wszyscy mieszkańcy Hausenberga, którzy patrzyli ale nikt nie widział.

"Hazard to nie jest gra w karty, to jest gra w ludzi"

duch lasu

ilość recenzji:1

brak oceny 6-10-2017 11:18

Czasem trafia się na książki, które ma się ochotę przeczytać z czystej sympatii - czy to ze względu na intrygujący tytuł, czy też przykuwającą wzrok okładkę, bądź nietuzinkowy klimat. Jestem przekonana, że każdy książkoholik chociaż raz w swojej karierze sięgnął po powieść z jednego z tych właśnie powodów, mając jedynie mgliste pojęcie, co też kryje w sobie fabuła. I niekiedy to jest strzał w dziesiątkę, znajdujemy historię, po którą z samego opisu nigdy byśmy nie sięgnęli. Ale broń palna ma to do siebie, że jest nieobliczalna - czasem zamiast do tarczy, pocisk może trafić w stopę.

Jakbym miała komuś streścić debiut Marchewki, wzruszyłabym ramionami i stwierdziła, że to po prostu powieść o szulerach. Szykują skok życia, coś nie wychodzi i nagle stają się celem numer jeden dla wrogów. Ktoś próbuje odzyskać swoją własność, leje się krew, sypią trupy, odbywają bankiety, toczy się gra przy zielonych stołach, słychać tasowanie kart. A, i dochodzi jeszcze wątek intrygującego prototypu, który szybko znika z ulic Hausenberga, pozostawiając po sobie niemałą legendę. I... to mniej więcej wszystko. W gruncie rzeczy nie wiem, o czym odkrywczym miała być ta książka. Nie wciągnęła mnie w żadnym momencie, ani razu nie poczułam jakiegokolwiek napięcia, a po zakończeniu lektury miałam wrażenie, że urwała się ona w połowie. Autor niejednokrotnie nawiązywał do różnych wydarzeń, pojawiały się retrospekcje z życia bohaterów, na rozwinięcie niektórych interesujących mnie wątków czekałam do końca - ale się nie doczekałam. Czy to zapowiedź kontynuacji? A może to wszystko zostało jednak wyjaśnione, tylko tego nie zauważyłam, bo bardziej byłam skupiona na tym, jak męczy mnie czytanie tej historii?

To nie tak, że ta powieść jest zła, zapewne znajdzie się masa ludzi, którzy zakochają się w niej od pierwszego wejrzenia. Jednak zdałam sobie sprawę, że ja wcale nie lubię gier karcianych, nie mam pojęcia, czy gry opisywane w książce są fikcyjne czy faktycznie takie istnieją, a opisy szulerstwa mnie po prostu... nudziły. Określenie "łotrzykowska powieść" mnie zaintrygowało; teraz wiem, że to zupełnie nie moja bajka. Choć książka jest króciutka, męczyłam ją przez to z tydzień, w gruncie rzeczy zmuszając się do czytania niż odczuwając jakąkolwiek przyjemność. Co chwilę ją odkładałam i ponownie sięgałam, nie mogąc się tak naprawdę skupić nad tekstem. Ktoś, kto pochłonął powieść na jedno, dwa posiedzenia, nie miał z tym pewnie żadnego problemu, ale ja walczyłam od samego początku i do końca tak naprawdę nie rozróżniałam, który bohater jest kim, mieszałam wątki, w wyniku czego spirala frustracji tylko się zacieśniała.

Nie wiem, czy wspominać o stylu, biorąc pod uwagę, że nieszczególnie zainteresowana fabułą, nie zwróciłam uwagi na ile lekko była ona przedstawiona - stąd też nie jestem szczególnie wiarygodnym źródłem. Jednak możecie się spodziewać niejednokrotnych powtórzeń znaczących powiedzonek. Sam tytuł powieści niejednokrotnie pojawi się na jej kartach, nie brakowało też rozdziału, w którym nie byłoby skwitowania w postaci "grało się". Do pewnego momentu było to ciekawe zagranie, bo nadawało takiego nonszalanckiego charakteru, później trochę zaczęło irytować, gdy pojawiało się znów i znów. Niemniej, nie ma co liczyć na podniosłość, narracja jak najbardziej odpowiada klimatowi powieści i to zdecydowanie jest na plus.

Chciałabym móc tę książkę polecić, zwłaszcza że jak najbardziej lubię wspierać polskich i do tego debiutujących pisarzy - ale w tym przypadku naprawdę nie mogę. Nie jest to powieść zła, jest... zwyczajnie przeciętna, szczególnie dla ludzi niezwiązanych z tematem. Choć pewnie ci, którzy siedzą w klimatach Wielkiego Szu, będą zachwyceni, bo autor, jak sam wspomina, ukrył w historii niejedno nawiązanie do tego typu filmów. Jednak osobiście mam nieodparte wrażenie, że w mojej głowie za miesiąc z fabuły nic nie zostanie.

Northman

ilość recenzji:1

brak oceny 25-06-2017 15:31

Miasto szulerów...

Ciekawe, oryginalne... można powiedzieć nawet, że... ożywczo świeże :) Bardzo fajnie napisane, przyjemne czytadło o kanciarzach, szulerach, oszustach i ich świecie. Świecie, w którym rządzi nic innego, jak dobrze wszystkim znane prawo silniejszego (choć tutaj wypadałoby dodać jeszcze "prawo sprytniejszego"). Panie i Panowie - oto urokliwe miasto Hausenberg! :)

"Uliczne przysłowie Hausenberga mówi, że prawdziwy mężczyzna musi w życiu zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze, owo życie przegrać, czyli stracić wszystko, co posiada. Po drugie, odrodzić się dla nocy i odegrać z zyskiem, bo uczyni go to mocniejszym niż kiedykolwiek. Po trzecie, spłodzić syna - tak po prostu, bez dodatkowych warunków". To chyba najlepsze podsumowanie Miasta Szulerów i jego mieszkańców :) ... Bezpieczny na ulicy (i nie tylko) nie jest nikt, a im większy kant wobec kogoś - tym lepiej. Czyż to nie urocze? :)

Gdyby nie opis, w życiu bym się nie domyślił, że to pisarski debiut Tomasza Marchewki. Książka napisana jest z werwą, ma dobrą akcję, oddaje też chyba to, co zamierzał autor - niebezpieczny świat pełen łotrów spod ciemnej gwiazdy, którym nie obce bluzgi, przemoc i oszustwo. Czytało mi się to wszystko arcy przyjemnie :) Sama kanwa fabuły sprowadzającej się do tego, że młody łotrzyk chce podbić swym łotrostwem świat nie jest może zbyt oryginalna, ale na papierze wypada fajnie. Czekam więc na ciąg dalszy tej historii :) - jest to bowiem pierwszy tom "Miasta Szulerów" (!).

Serdecznie polecam :) To zdecydowanie coś innego niż tylko awanturnicza, po trosze sensacyjna lektura. To kawał fajnej książki, w sam raz na kilka wieczorów :)

...

Quidportavi

ilość recenzji:1

brak oceny 31-05-2017 17:57

ŻE NIBY TO DEBIUT..?
Początek był ciut toporny. Autor perfidnie skakał w czasie, zmieniał bohaterów, mieszał niemiłosiernie. Muszę przyznać, że troszkę mnie to przeraziło. Gdyby taka sytuacja utrzymała się do końca książki, to słowo daje, że szlag by mnie trafił. Jednak, jak widzicie, piszę (chyba) z sensem, zmysłów nie straciłam, wszystko jest w porządku, tak więc Marchewka odpuścił sobie podróże w czasie? na szczęście. I muszę przyznać, że gdy tylko sytuacja z czasem akcji się ustatkowała, czytanie ruszyło z kopyta, a szulerski świat wciągnął mnie bez reszty. Serio, przepadłam. Wciągnęłam się w sieć spisków i intryg, zaplątałam tak skrzętnie, że po skończeniu książki musiałam chwilkę odczekać, aż mi się wszystko w główce poukłada. Szczerze? Gdybym nie wiedziała, że jest to debiut pana Tomasza, to za żadne skarby świata bym się tego nie domyśliła. Autor fenomenalnie operował słowem, tworząc świat pełen tajemnic, pełen przekrętów, pełen walk na ulicach i zabójców czających się w zaułkach Hausenberga. Pomijając te kilka pierwszych rozdziałów niż znalazłam czasu na nudę. Ciągle coś się działo, ciągle musiałam główkować, aby rozgryźć zagadkę przed końcem książki (PS. Mimo główkowania ogarnęłam o co chodzi może na stronę przed wielkim finałem :?)). Już wiem, że jeśli nadarzy się okazja, to po kolejne książki Marchewki sięgnę w ciemno. SQN po raz trzeci udowodnił mi, że polscy autorzy nie gryzą. Serio.

MIASTO OŻYŁO
Właściwie po przeczytaniu opisu z okładki byłam przekonana, że głównym bohaterem będzie Slava. W czasie czytania książki zmieniłam zdanie i uznałam, że postacią pierwszoplanową o dziwo będzie Petr. Ale wiecie co? W obu przypadkach się myliłam. W Mieście szulerów pierwsze skrzypce gra nie człowiek, a miasto! Hausenberg. Cholera, jak ja lubię, kiedy miejsce akcji jest jakieś. Tutaj właśnie takie było. Hausenberg miał duszę, miał swoją historię, swoje tradycje, miał szereg rządzących nich praw, miał hierarchię władzy. Kurcze, tak dobrze się mi czytało wszelkie opisy ulic czy budynków, knajp, barów i domów gry, że w zasadzie wolałam je nawet od dialogów. Były świetne. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to fakt, że nie potrafiłam wyobrazić sobie otoczenia Hausenberga. Jakby wam to wyjaśnić?. Po prostu Marchewka tak skupił się na mieście szulerów, że zapomniał o świecie dookoła, przez co nie bardzo wiedziałam czy to jest tak, jak było za czasów dajmy na to Jagiełły ? miasta dzieliły ogromne dystanse łąk, wsi i lasów, czy raczej tak, jak jest teraz ? miasta sąsiadują ze sobą dosyć ściśle. Miałam wrażenie, że razem z granicą Hausenberga kończył się świat. Nie mniej jednak przeszkadzało mi to w stopniu minimalnym. O, i nie pogardziłabym mapką miasta ? to byłoby coś! ;)

LUDZIE BEZ TWARZY
Marchewka wykreował w swojej powieści bohaterów różnorodnych i charakterystycznych, z tym nie ma co się kłócić. Ale ja mam? no właśnie, mam jedno ale. Dla mnie oni nie mieli twarzy. Okej, potrafiłam rozpoznać ich po tym jak wypowiadał się o nich narrator, rozróżniałam ich w dialogach po sposobie wysławiania, ale za żadne skarby świata nie potrafiłam wyobrazić sobie ich wyglądu. Wiedziałam, że Slava był przeciętnej budowy, że Nino był barczysty, etc, ale nie kojarzę jaki mieli kolor włosów czy oczu, karnację? no wiecie, zabrakło mi opisów. To troszkę bolało, bo akurat na wygląd postaci zwykłam zwracać uwagę? no ale z drugiej strony za kreacje ich charakterów należą się Marchewce pochwały. Od pierwszych stron czytelnik dostaje możliwość poznania Slavy, Nina i Petra, ich sposobu rozumowania, tego co ich cechuje i wyróżnia. I tak oto mamy króla złodziei, który ma ogromne ambicje, jest piekielnie cwany i równie bystry, mamy zabójcę potrafiącego pokonać w zasadzie każdego z zamkniętymi oczyma, no i nareszcie mamy szulera, który pragnie zaszczytów i sławy tak bardzo, że jest gotów w ich imieniu poświęcić samego siebie i postawić wszystko na jedną kartę. A skoro już przy kartach jesteśmy?

?GRAŁO SIĘ??
Przyznaję się bez bicia, jestem karcianą łajzą. Czasami zagram ze znajomymi w makao czy kenta, dawniej pod groźbą płaczu i focha męczyłam z kuzynami grę w wojnę (to ciężko grą nazwać, to jest koszmar!), ale o tych prawdziwych grach karcianych pojęcia nie mam? to też jestem marnym autorytetem , jeśli chodzi o ocenianie tego, czy karciane zagrywki w książce ukazano dobrze. No na moje amatorskie oko wyszło to nieźle, bo nawet ja, karciana łajza, wiele zasad przyswoiłam, wiele sztuczek zrozumiałam i generalnie nie pogubiłam się w tym? za bardzo. Czasami coś mi umykało i fragmenty, które toczyły się przy stole karcianym czytałam dwu- trzykrotnie, ale to raczej wina mojej ignorancji, nie autora ;). Nie zmienia to faktu, że wszystkie te sztuczki i triki ogromnie mnie ciekawiły i nadawały całej historii takiego, hmmm? takiego klimatu rodem z kasyna. Miodzio.

MINUS ZA SŁOWNICTWO
Wiecie za co jestem zła na Marchewke? Za okaleczenie tej powieści sporą dawką kobiet lekkich obyczajów i innych takich. Nie, nie chodzi mi tu o przechadzające się gdzieś po Hausenbergu prostytutki. Mam na myśli wulgaryzmy. Kruca fuks, ja wiele rozumiem, i domyślam się, że to miało nadać książce charakteru i takiej męskiej twardości, takiego pazura, ale jak dla mnie połowa tych przekleństw wystarczyłaby z nawiązką. Czasami czytając po prostu pomijałam wulgaryzmy, żeby nie psuć sobie przyjemności. Bo o ile rozumiem, że kiedy budynek sypie się komuś na łeb, wkoło wszystko trawią płomienie, drzwi blokuje zgraja ochroniarzy, to aż się prosi o kilka mocnych słów, to w najzwyklejszym barze, i to podczas spokojnej rozmowy wcale ich być nie musi?

CZY POLECAM?
No pewnie! Jeśli szukacie łotrzykowskiej historii pełnej sekretów, przekrętów i walki o władzę, to Miasto szulerów jest czymś, co powinno przypaść wam do gustu. To samo tyczy się wszystkim miłośnikom karcianych rozrywek ? może podłapiecie jakiś nieznany wam trik? ;) A taką trzecią grupą, którzy powinni się zastanowić nad sięgnięciem po tę książkę są ci z Was, którzy tak jak ja lubią, kiedy to miejsce akcji staje się swego rodzaju bohaterem książki. Jednym słowem ? nie zawiedziecie się.
?DAMN, to były trzy słowa :?)

Amanda

ilość recenzji:262

brak oceny 22-05-2017 13:50

...

WITAJ W HAUSENBERGU!
W tym mieście po nocach chodzą tylko odważni, liczą się umiejętności karciane oraz spryt i przebiegłość, pozwalające przetrwać w krainie oszustwami płynącej. W krętych uliczkach czekają kłopoty, a ostatnio napięcie jest coraz większe, bo chodzą plotki, że szykuje się coś wielkiego. Problem w tym, że o władzy w mieście kanciarzy pomyślało jednocześnie kilku mocnych zawodników. A to oznacza tylko jedno - zapowiada się widowisko warte obserwowania!

SLAVA, TY NARWAŃCU!
Nasz główny bohater to młody chłopak, któremu marzy się wielka sława. Szulerki uczył się od samego Profesora, który upodobał sobie tego szalonego chłopca, chociaż nie raz trzeba było go ratować z opresji przez coraz to nowsze wybryki. Niespokojna krew, wielka duma, genialny talent, ale i błędy naiwniaka - nasz Slava powinien się jeszcze trochę nauczyć, jednak niecierpliwość sprawia, że zbyt często umyka spod czujnego oka mentora. Teraz szykuje coś wielkiego, bo w końcu aby zostać legendą, trzeba zaryzykować. Tylko co jeśli po drodze wszystko się, jak to mówi, "zesrało"?

BOHATEROWIE, CZYLI KTO JESZCZE OSZUKUJE W HAUSENBERGU
Na Petra i Nino Slava zawsze mógł liczyć. Niejeden numer już razem zrobili, a doświadczenie mężczyzn wielokrotnie uratowało chłopaka z patowej sytuacji. Był jeszcze Profesor, który sporo go nauczył, ale nadal traktował jak niedoświadczonego dzieciaka. No i Camilla, co do której mówiono, że będzie jego zgubą, a on i tak ją uwielbiał. Gdzieś w mieście był inżynier, który pragnął wielkich odkryć i człowiek, który przybył, by zdobyć to, co głęboko ukryte. A to oczywiście nie wszystko. Cała paleta ciekawie wykreowanych, różnorodnych postaci, z których każdy miał swoje pięć minut i wykorzystał je tak, jak najlepiej potrafił. Niezwykłą frajdą było odkrywanie sieci powiązań między bohaterami oraz ich ukrytych zamiarów. Tutaj każda postać wnosi coś do historii, a niektóre z wątków okazują się niezłym zaskoczeniem.

STRUKTURA NASZEGO OSZUSTWA
Historia podzielona jest na trzy części, w ramach których mamy rozdziały prezentujące różne płaszczyzny czasowe. Oprócz teraźniejszości, poznajemy także bliższą i dalszą przeszłość Hausenberga, a umiejscowienie poszczególnych fragmentów idealnie łączy nam opowieść w spójną całość. Narracja natomiast jest trzecioosobowa i lawiruje między bohaterami, dzięki czemu mamy lepszy podgląd na sytuację i łatwiej jest nam zebrać informacje i zrozumieć całą akcję.

ŁOTRZYKOWSKI KLIMAT
Przyznam, że nigdy wcześniej nie czytałam historii takiej jak ta. I chociaż grę w karty znam tylko z niewinnych rozgrywek z dziadkiem w dzieciństwie, to szybko wkręciłam się w ten specyficzny klimat i czułam, jak gdybym kroczyła ulicami mrocznego Hausenberga wraz z naszymi bohaterami. Klimatu nadaje także język przepełniony karcianym i ulicznym slangiem oraz małe nawiązania do znanych historii o karciarzach i oszustach. Przyznam, że z tej historii mógłby powstać niezły film. Może ktoś kiedyś wpadnie na ten sam pomysł, kto wie? ;-)

PODSUMOWUJĄC
Wszyscy patrzyli, nikt nie widział, to historia napisana z niesamowitym wyczuciem, którą czyta się z ogromną ciekawością dalszych wydarzeń. Zasiadłam do stołu z wytrawnymi graczami, zaplanowaliśmy numer stulecia, zaskoczyło nas kilka twistów, ale co przeczytałam, to moje. Polecam tym, którzy mają ochotę na coś nietypowego, ze świetnie wykreowanymi bohaterami i tajnikami karcianych sztuczek (nawet jeśli tak jak ja, na kartach nie znasz się w ogóle - to nie przeszkadza). Moja podróż do Hausenberga była udana, a jak będzie z Tobą?