Moje pierwsze spotkanie z ?World of Warcraft? w formie książkowej miało miejsce kilka lat temu, gdy do kin wszedł film na podstawie gry. Szczerze to nie miałam zielonego pojęcia, co tam się w ogóle działo, bo sama produkcja była skierowana stricte do fanów serii. A przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Jednak po seansie, stwierdziłam że warto by było dowiedzieć się czegoś na temat samej gry i uniwersum, jakie wokół niej się rozbudowało. I to sprawiło, że wpadłam w odmęty WoWa. Co prawda, nie jestem fanką gry, bo kiedyś próbowano mnie do niej przekonać trochę na siłę i nawet nie chciałam słuchać o jej fabule, lecz z ciekawości zerknęłam o co właściwie chodzi i jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że ten świat jest bardzo w moim guście.
Dlatego też postanowiłam przeczytać najnowszą książkę z serii legends, która ukazała się w lutym tego roku. Pokrótce historia ma się tak:
Orgrim Zgładziciel pokonał niegodziwego Czarnorękiego i natychmiast przejął po nim władzę nad Hordą Orków. Teraz niestrudzenie dąży do podbicia kontynentu Azeroth ? pragnie, by jego lud znów miał swój dom.
Anduin Lothar, były czempion Wichrogrodu, porzucił ruiny i zgliszcza po swoim królestwie i powiódł poddany mu lud przez Morze Wielkie ku brzegom Lordaeronu. Tam z pomocą szlachetnego króla Terenasa stworzył mocarne Przymierze, w skład którego weszły wszystkie ludzkie nacje. Jednak i to może okazać się niewystarczające, by powstrzymać marsz bezlitosnej Hordy.
Do wojennych zmagań dwóch potężnych przeciwników dołączają elfy, krasnoludy i trolle. Czy śmiałe Przymierze przetrwa? Czy fala ciemności pochłonie za sprawą Hordy ostatnie przyczółki wolności na ziemiach Azeroth?
Z racji tego, że nie znam kompletnie tego świata, mogę być obiektywna, więc jedno co mi się nasuwało podczas lektury to: wow. Ten świat, ten storytelling, te sceny walk? To wszystko tak bardzo dobrze zgrane ze sobą, postaci wyraziste, zabawne czasem brutalne. Akcja poprowadzona w taki sposób, że kartki same się przekładały. Aaron Rosenberg pokazał mi świat, którego wcześniej nie znałam i się nim zachwyciłam? Może nie będę grała w WoWa, ale na pewno z chęcią sięgnę do tak zwanego origin story, bo podczas lektury odniosłam wrażenie, że jest to kolejna część dłużej opowieści. Co też nie przeszkadzało zbytnio w odbiorze, jedynie budziło moją ciekawość.
Według mnie, książka godna polecenia nawet takim laikom w temacie jak ja. Fani serii na pewno będą zadowoleni, choć można się przyczepić do kilku form tłumaczeń, aczkolwiek czytałam gdzieś, że są to narzucone przez Blizzarda zasady, więc nie było tematu. Świetna rozrywka w bogato rozbudowanym świecie fantasy, z którego nie chce się wychodzić.