Wildcard Dzika karta

Po ostatnich mistrzostwach Warcrossa Emika Chen ledwo uszła z życiem, które teraz wcale nie jest bardziej bezpieczne, gdy jedyna osoba na którą od zawsze liczyła ujawniła prawdę na temat nowego algorytmu.
Emika i Phoenix Riders są zdeterminowani, by położyć kres ponurym planom związanym z Neurołączem, a Zero nie daje Emi spokoju. Jest inny, niż mogłoby się wydawać... Współpraca z nim czy jej odrzucenie? Obie decyzję mają swoją cenę.
?
Na starcie muszę zaznaczyć-po tak niespodziewanym zakończeniu pierwszego tomu "Warcross" byłam w szoku i przez 3 miesiące nie przeczytałam drugiej części. Jednak to, co się w niej wydarzyło...
Nie spodziewałam się niczego-ten, kto myślałam, że będzie zły, wcale taki nie był, za to wszystkie ujawnione sekrety doprowadziły mnie wielokrotnie do tego, że musiałam odłożyć książkę i wszystko przemyśleć!

Zero, Hideo i Taylor byli jedną wielką zagadką, a stopniowe ukazywanie ich przeszłości jest bardzo spójne, nie zawiodłam się na tym, jak została poprowadzona ta historia!
Nie mieliśmy w tej części retrospekcji z życia Emiki, której było sporo w poprzednim tomie, co uważam za plus, bo dowiedzieliśmy się więcej na temat innych bohaterów.

Relację Emiki i Hideo jest piękna, a ja nawet nie jestem fanką wątków romantycznych!! Wielokrotnie wzruszyłam się przy wzmiankach na ten temat.

"Wildcard" jest zdecydowanie inny niż "Warcross", nie skupiamy się tu na grze lecz na życiu bohaterów, ale nie brakuje w nim ciągłej akcji, momentów złamania i niespodzianek. Koniec końców nota, którą przydzieliłam tej powieści to
5/5?. Zdecydowanie warto przeczytać tą dylogię! Nigdzie nie znajdziecie żadnej podobnej.

Przepadłam w świecie Warcrossa po raz kolejny - moje soczewki Neurołącza tylko czekały, by znowu połączyć się z wirtualną rzeczywistością, która mnie tak intryguje. Losy Emiki Chen już przy pierwszym tomie były wciągające i łatwo zaangażowałam się w fabułę, ale drugi tom jest jeszcze bardziej zakręcony! Wydawać by się mogło, że pierwszy tom szykował konkretny twist, ale to druga część obfituje w jeszcze większą ilość takich zwrotów akcji! Komu można zaufać? Kto jest po naszej stronie, a kto tylko udaje? Kto tak naprawdę pociąga za sznurki? Nie zdradzę Wam odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale napiszę tylko - musicie tego dowiedzieć się sami. Śledziłam losy bohaterów z ogromną ciekawością i próbowałam sama odkryć prawdę. Marie Lu utkała swoją historię z barwnych i różnorodnych nici - wykorzystała znane motywy, ale w taki sposób, że stworzyły niepowtarzalną całość. Do tego wykreowała złożone i nietuzinkowe postacie, których domeną była nieprzewidywalność. A prym wiodła silna bohaterka kobieca, której nie sposób było nie kibicować. Sposób, w jaki została poprowadzona historia, a także to, jakie przygotowano dla nas zakończenie, zdecydowanie mnie usatysfakcjonował - podobała mi się ta słodko-gorzka nutka. Marie Lu - czapki z głów! Jestem ogromną fanką i nie mogę doczekać się lektury kolejnych książek. A Wam z całego serca polecam historię ze świata Warcross, zwłaszcza jeśli tak jak ja uwielbiacie książki z elementami sci-fi!

...