Tego najbardziej płodnego, jeśli chodzi o liczbę książek wydawanych w ciągu roku, pisarza nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W ciągu ostatnich kilku lat zdążyłam przeczytać wiele recenzji jego dzieł i zauważyłam, że opinie o nich są dość skrajne ? od uwielbienia i podziwu aż do zwykłego hejtu. Sama przez długi czas nie sięgałam po jego książki, choć kryminały czytać lubię. Dlaczego? Przyznaję, że po części miało to związek właśnie z tym, że zastanawiałam się, czy autor piszący w tak szybkim tempie może stworzyć coś dobrego. Ostatnio jednak nadarzyła się okazja, by w końcu móc samej wyrobić sobie o jego książkach opinię i tak właśnie zapoznałam się z pierwszą wydaną przez niego historią.
Młoda dziewczyna, Heather, dopiero co zaczęła nowe życie ? przeprowadziła się do nowego miasta z dala od swojej bogatej rodziny, za to z mężczyzną, który dla niej zniszczył swoją karierę naukową. Pewnego dnia zostaje zamordowana, dosłownie kilkanaście metrów od własnego domu. To zdarzenie wstrząsa spokojnym do tej pory miasteczkiem Lansing. Do prowadzenia śledztwa zostaje skierowana Evelyn Thomsen, która wraz ze swoim partnerem stara się rozwikłać zagadkę tajemniczego morderstwa. Nie są jednak w tych staraniach osamotnieni, bowiem Scott Winton utraciwszy ukochaną również postanawia odnaleźć sprawcę zbrodni i wymierzyć mu sprawiedliwość. Wraz z kolejnymi, pozornie niezwiązanymi, zagadkowymi zabójstwami rośnie w nich przekonanie, że cała sprawa dotyczy czegoś więcej a potwierdzeniem tego jest wypowiedziane przez zabójcę słowo, Majulah, które zaprowadzi ich na drugi kraniec świata.
?Wieża milczenia? Remigiusza Mroza to powieść sensacyjno-kryminalna, której akcja osadzona jest w amerykańskich realiach. Z reguły uwiera mnie, gdy polscy autorzy to robią, bo często wychodzi na jaw ich nieznajomość tamtejszych realiów, jednak w tym przypadku tego nie odczułam a i biorąc pod uwagę fabułę dobrze się stało. Historia w którymś momencie zmienia lokalizację, przenosząc się do Singapuru i tutaj już miałam mały zgrzyt, ponieważ od tego momentu zaczęła się ona robić coraz bardziej abstrakcyjna.
Postaci będące głównymi bohaterami są dobrze wykreowane ? stanowią dwie zupełnie odmienne jednostki a jednocześnie wspaniale się uzupełniają tworząc razem świetny duet śledczych. Evelyn to konkretna i bystra babka, której nie obcy jest sarkazm oraz silne poczucie obowiązku. Scott natomiast to niezwykle inteligentny facet, który trzyma emocje na wodzy i wręcz maniakalnie dąży do rozwiązania sprawy.
Trochę czytam. Polega to na składaniu liter w słowa, a potem w zdania. Wymaga to pewnej zdolności percepcji, ale myślę, że dałbyś radę.
Polubiłam również bohatera drugoplanowego, Eldena, którego nie poznałam nawet w połowie tak bardzo jakbym chciała, a który niewątpliwie jest intrygującą postacią.
Ciekawe dla mnie, i dość na czasie w sumie, było zrobienie z zabójcy fanatyka religijnego, który dążył do swojego celu nie bacząc na konsekwencje, zabijając z zimną krwią kolejnych ludzi. Dodatkowym plusem jest fakt, że nie chodziło tutaj o jedną z trzech siostrzanych religii ? judaizm, chrześcijaństwo, islam ? a właśnie o zoroastryzm, o którym zdecydowana większość ludzi nigdy nie słyszała, choć przecież jest to jedna z najciekawszych religii jakie kiedykolwiek powstały a co więcej to właśnie ona miała ogromny wpływ na trzy powyższe, które przejęły od niej niektóre fundamentalne zasady.
?Bezgraniczne, ślepe oddanie jakiejkolwiek idei prowadzi do skrajnego zaślepienia i odbiera zdolność racjonalnego myślenia. Chrześcijaństwo, islam czy zoroastryzm, żadna różnica. Każda, nawet najbardziej szlachetna idea może zostać skrzywiona przez fanatyków.?
Tytuł książki ?Wieża milczenia? to właściwie zaczerpnięta z wyżej wymienionego zaratusztranizmu nazwa budowli, na której umieszcza się zwłoki które jako nieczyste nie powinny dotykać ziemi. Moim zdaniem jest to bardzo dobre zagranie, zwłaszcza, że można też interpretować go inaczej ? intryga opisana w książce dotyka ludzi na najwyższych stołkach władzy a FBI zajmujące się rzekomo rozwiązaniem sprawy, robi raczej zbyt wiele, by tego nie zrobić.
Cała książka liczy sobie ponad trzy setki stron i musze powiedzieć, że zostały one całkiem dobrze wykorzystane, zwłaszcza jak na debiut. Fabuła nie wyróżnia się niczym nowym, raczej jest dość schematyczna, a mimo to wciągnęła mnie na tyle, że nie doświadczyłam nawet jednego momentu, w którym chciałam porzucić lekturę. Akcja pędzi dość szybko i z każdą kolejną stroną poznajemy nowe fakty, poszlaki, spostrzeżenia, choć czasem można odnieść wrażenie, że tych informacji jest zbyt wiele. Początkowo w trakcie czytania irytowało mnie powtarzanie pewnych rzeczy ? jakbym przykładowo po trzech stronach mogła już zdążyć zapomnieć, że śledcza Thomsen jeździ srebrnym Lexusem, który jest jej oczkiem w głowie. Zakończenie? cóż, rozczarowało mnie. Końcowe strony to w sumie skrócona wersja tego, co się stało z próbą wytłumaczenia sensu całej intrygi jakby czytelnik nie był w stanie sam poskładać tego w jedną całość. W sumie, może niektórzy nie umieli, nie wiadomo.
Ostatecznie jest to bardzo dobra, jak na debiut, książka, przy której miło spędziłam czas. Zdecydowanie zachęciła mnie do tego, by sięgnąć po kolejne pozycje autorstwa Remigiusza Mroza. :)
Opinia bierze udział w konkursie