Słowo "propaganda" kojarzymy najczęściej z systemami totalitarnymi, w których jedna partia a nawet jeden człowiek sprawuje kontrolę absolutnie nad wszystkim, również środkami masowego przekazu i wszelką informacją, jaka dociera do obywatela. Autorzy "Wieku propagandy" przekonują, że wcale nie trzeba tak absolutnej kontroli by przekonać nas do zrobienia czegoś, co nie jest do końca racjonalne.
"Wiek propagandy" to książka nie tylko wciągająca, ale osobliwie straszna. Autorzy przytaczają szereg badań i analiz, które pokazują, że jeśli tylko właściwie użyje się technik perswazyjnych można nas przekonać do najbardziej absurdalnych zachowań. Okazuje się, że nawet tak błahe zdanie i pozornie nic nie wnoszące do przekazu jak "każdy grosz się liczy" może wywołać dysonans poznawczy i "zmusić" nas do wspomożenia sprawy, na którą w innym wypadku nie zwrócilibyśmy najmniejszej uwagi. Twórcy reklam, wolontariusze organizacji pozarządowych, politycy czerpią garściami z ideałów greckich i hitlerowskiej koncepcji propagandy. I zdają się wcale nie widzieć w tym sprzeczności.
W recenzowanej pozycji można odnaleźć przekrój przez wszystkie dziedziny życia, w których próbuje się na nas wpływać; autorzy starannie analizują współczesne chwyty marketingowe, pytają o edukację i o to, dlaczego ludzie wstępują do sekt, czy wybierają akurat tego prezydenta. Analizują przypadki "z życia" i wyniki badań a ta bogata egzemplifikacja służy ukazaniu podstawowych technik perswazyjnych. A wszystko to po to, byśmy bardziej świadomie podchodzili do naszych wyborów i wyzbyli się złudzenia, że "to nas nie dotyczy".
Ludzie od wieków próbowali wpływać na innych członków społeczności, wierzy się, że perswazja to podstawowa funkcja języka, jeśli nie jedyna. Mówimy, by kogoś przekonać do czegoś. Nigdy wcześniej jednak nasze środowisko nie było tak przepełnione komunikatami byśmy nie mieli fizycznie czasu zastanowić się, czy to, co robimy jest rzeczywiście tym, co chcemy zrobić. Ze względu na dużą konkurencję komunikaty ulegają maksymalnemu uproszczeniu tak, by to nie racjonalne argumenty były w nich najważniejsze, ale forma ich przekazu. Częściowo ich nadawców zmusza do tego sytuacja, ale w dużej mierze to my im na to pozwalamy. Bo czy nie mamy prawa wymagać by przekonywano nas dobrą argumentacją a nie piosenką?
Książka warta polecenia, pisana prostym przejrzystym językiem, ale przede wszystkim aktualna i wiarygodna. Porusza problem, który dotyczy nas wszystkich i warto byśmy go wszyscy zrozumieli.