W ogniu namiętności to cztery zupełnie różne historie miłosne. Wszystkie skupiają się wokół US Marshals Service, w którym mężczyźni (niektórzy cholernie seksowni) robią wszystko co w ich mocy (często narażając własne życie), by jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Każda historia to jedna para, on i ona, a między nimi niemożliwa do zniesienia chemia, której pozazdrościłby z pewnością niejeden bohater filmów porno (i duszno? ???? ) Ponieważ są przestępcy, jest morderstwo i program ochrony świadków, więc i elementy lekkiego kryminału są. Bardzo delikatne, bo nie na nich mamy się tu przecież skupiać.
Ok. Mówiąc wprost: takiej akcji, jak opisanej w tej książce, to moja wyobraźnia NIGDY nie doświadczyła. Momentami szok i niedowierzanie. Cóż, jak wspomniałam, autorka nie wie co to subtelność, lub nie miała najmniejszego zamiaru jej tu umieszczać. Ten zabieg się udał, bo wszystko o tej książce bym powiedziała, ale nie, że jest delikatna czy spokojna. Jest totalnie przesycona erotyzmem. Wulgarny, chwilami aż brutalny seks, namiętność i pożądanie to główne określenia, które cisną mi się na usta, gdy myślę o tym tytule. Czy to dobrze? Z pewnością tak. Bo wydaje mi się, że sięgając po literaturę erotyczną mamy pewne oczekiwania.
Minusem zbioru opowiadań w jednej książce jest brak zżycia się z bohaterami. Ledwo można ich poznać, próbować się zaprzyjaźnić, a już trzeba pożegnać na rzecz innych. Może nie o tę poufałość tu chodzi (choć poufale poznałam dokładnie te części ich ciała i zmysłów, które na co dzień skrzętnie ukrywają pod ubraniem), to jednak nie lubię takich szybkich przeskoków.
Nie mam żadnego powodu, by czepiać się do stylu autorki. Pisze ładnie, zgrabnie i lekko. Czyta się ją szybko i bez problemów. Jej opisy są wyraźne i nie pozostawiają żadnego problemu dla naszej wyobraźni, a nawet te sceny, które nie są typowymi dla erotyków, są na tyle przyjemne, że gdyby autorka pokusiła się o stworzenie książki akcji, nie miałabym nic przeciwko sięgnięciu po nią.
Z ciekawostek dodam, że tyle różnych określeń na męskie i żeńskie miejsca intymne, to ja chyba nawet nie znałam, ile jest w tej książce. Nigdy w życiu też nie przyszło mi do głowy, że można spermę nazwać śmietankowym płynem. Ale jeśli czytasz o gorącej akcji między bohaterami i zdumiona zastanawiasz się: Matko, to tak można?? To chyba się nieźle dzieje ????
Opinia bierze udział w konkursie