SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

Uśmiech Demokryta (twarda)

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja

książka

Wydawnictwo Sic!
Oprawa twarda
Liczba stron 148
  • Dostępność niedostępny
  • DPD dostawa za półdarmo

Opis produktu:

Uśmiech Demokryta napisany został na kanwie nawiedzających autora wspomnień z czasów jego dzieciństwa na Wołyniu w latach 30. i 40. oraz młodości w repatrianckim Gdańsku tuż po wojnie, ułożonych w Tołstojowską sekwencję dzieciństwa, lat chłopięcych i młodości. Ikona mojej matki, Nasz Wielki Sąsiad i Demokrytejski szlif - każdy z tych esejów kryje w sobie osobiste doświadczenie będące swego rodzaju `wtajemniczeniem w los`. Starając się po latach `wygrzebać egzystencjalne jądro` każdego z tych doświadczeń, Przybylski, wytrawny hermeneuta i erudyta, odczytuje tym razem tekst swego życia. Pod jego piórem mądry i pozbawiony złudzeń uśmiech Demokryta z Abdery staje się emblematem losu doświadczonego przez historię mieszkańca naszej części świata w XX stuleciu.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Sic!
Oprawa: twarda
Okładka: twarda
Wymiary: 135x205
Liczba stron: 148
ISBN: 978-83-604-5779-5
Wprowadzono: 16.06.2009

RECENZJE - książki - Uśmiech Demokryta - Ryszard Przybylski

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.7/5 ( 12 ocen )
  • 5
    10
  • 4
    1
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

ozzy200

ilość recenzji:129

brak oceny 17-03-2010 18:25

Po lekturze „Uśmiechu Demokryta” Ryszarda Przybylskiego poczułam, że oto objawił mi się duch literatury, obnażyła się przede mną sama jej istota, a z dotychczas rozgryzanych łupin wypadł wreszcie pożywny orzech. W piórze Przybylskiego odnalazłam to, czego szukałam na tylu już kartach, u tylu świadomie lub przypadkowo dobieranych autorów. Odnalazłam literaturę, którą odważyłabym się nazwać jej najczystszą formą – liturgią słowa. Ktoś być może zarzuci mi nadmierne epatowanie emocjami, zbyt podniosłe epitety, ale jak tu nie okazać radości z odnalezienia bratniej duszy, a zarazem mistrza w piórze, celu i drogi do niego w jednej osobie, w rzeczywistości słowa przez nią tworzonej?

Siła „Uśmiechu…” tkwi bowiem nie w intrygującej fabule, gdyż właściwie nie można wskazać jakiegoś jednego wątku, podjętego przez Autora, ale w podejściu do materii, jaką jest słowo, w ujarzmieniu energii, jaką są myśli, w wykorzystaniu przesłania, jakie niosą ze sobą ludzkie dzieła – obrazy, książki i filozoficzne koncepcje świata i człowieka w nim. Przybylski osnuł swoje wspomnienia z czasów dzieciństwa, lat chłopięcych i młodości na kanwie historycznych doświadczeń wołyńskiej społeczności, z której się wywodzi, a przede wszystkim na rozważaniach trzech rzeczywistości – ikonograficznych tradycji przedstawiania narodzin Chrystusa, rozpraw Mochnackiego o samojskiej tyranii Rosji oraz demokrytejskiej filozofii pogody ducha i przyjmowania stanu rzeczy takim, jaki jest.

Książka stanowi zatem zbiór trzech esejów. Pierwszy, wychodząc od rodzinnej ikony, którą matka Autora niegdyś zawiesiła w domu, a ojciec-ateista nakazał synowi czuwanie nad ogniem, mającym wiecznie płonąć przy świętym obrazie, wychodząc tedy od domowej eikon, snuje Przybylski rozważania nad kilkoma przykładami ikon przedstawiających narodziny Chrystusa. W swych analizach skupia się szczególnie na postaci św. Józefa i jego duchowym dramacie człowieka postawionego przez Boga wobec poniżenia w oczach własnego narodu oraz osamotnienia we własnej rodzinie, w której przyszło mu być miast ojcem, li tylko opiekunem, miast pełnoprawnym małżonkiem, li tylko towarzyszem Świętej Bogurodzicy.

Drugi esej czasowo umiejscowiony w roku 1943, geograficznie zaś na Wołyniu, to z jednej strony dzieje Wołyńców od Reichskommissariat Ukraine do czystek przeprowadzanych przez UPA, z drugiej zaś to rozważania nad Dziełami Maurycego Mochnackiego. Już w roku 1863 przeniknął on bowiem istotę carskiego imperium, istotę Rosji jako tworu samoswojskiego, w którym nie ukształtowało się nigdy i nie ukształtuje społeczeństwo obywatelskie, a całość trzyma się w kupie tylko dzięki tyranii carów, dyktatorów czy prezydentów oraz zlepkowi wielu różnych narodowości nieświadomych swoich praw, pozwalających sobą manipulować, mających w zamian za to poczucie przynależenia do organizmu niezwyciężonego, któremu nikt nie ośmieli się sprzeciwić.

Ostatni esej poświęcony jest latom Zaraz po Wojnie oraz tytułowemu Demokrytowi i jego filozofii pogody ducha i przyjmowania rzeczywistości takiej, jaka jest, po uprzednim jej rozpoznaniu. To część prowadząca dialog z demokrytejską filozofią, a zarazem z filozofią w ogóle i to na tle czasów, w których niepodzielnie królowała powojenna nędza i socjalistyczna ideologia, mająca wyprowadzić narody z biedy jedyną słuszną drogą komunizmu.

Lektura „Uśmiechu Demokryta” rodzi wiele refleksji, katalizuje pytania, a nawet wątpliwości, dając równocześnie poczucie katharsis, które wypływa z kontaktu z pięknem języka, z głębią myśli, z rzetelnością Autora podejmującego szereg różnorodnych wątków z taką samą powagą miłośnika słowa, prawdy, badacza i człowieka przebudzonego. Czyż w tragedii Józefa nie można bowiem odnaleźć dramatu ojca niewtajemniczonego w świat wiary, jakim żyją pozostali członkowie rodziny? Czyż wołyńskie czystki nie stanowią dowodu słuszności i przenikliwości XIX-wiecznych analiz Mochnackiego? Cóż zatem czeka nas jeszcze w przyszłości od tego niedającego się ujarzmić tworu, jakim jest Rosja? Czyż w życiu nie należy kierować się mądrością filozofów, strzec swego serca i dbać o pogodę ducha pomimo, a może ze względu na głupotę, duchową nędzę i przestępstwa, jakie kłębią się wokół nas, nie należy zaś załamywać się i poddawać rozpaczy, bo to prowadzi do szaleństwa?

Gorąco polecam lekturę „Uśmiechu Demokryta” wszystkim spragnionym czystej literatury, nieskażonej marketingową propagandą, płaskością kreowanej rzeczywistości i kalectwem językowym autorów

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?