Tabitha, Elodie i Moe ? trzy dziewczyny pochodzące z zupełnie różnych światów. Tabitha ma wszystko ? pieniądze, bogatych rodziców, popularność, przystojnego chłopaka? i słabość do kradzieży. Elodie w szkole nie wyróżnia się niczym i sprawia wrażenie grzecznej dziewczynki, jednak jest niezawodna, gdy trzeba niepostrzeżenie wynieść coś ze sklepu. Moe natomiast określić można mianem twardzielki ? jej wygląd i znajomi wzbudzają przestrach i nieufność w mieście. Często zdarza jej się wyjść ze sklepu z dodatkowym przedmiotem, niekoniecznie zdobytym legalnie.
Dziewczyny spotykają się na jednym ze spotkań grupy anonimowych kleptomanów, które ma powstrzymać je przed kolejnymi próbami kradzieży. Początkowe zdystansowanie wkrótce zmienia się w rosnącą sympatię, a następnie w przyjaźń, której żadna z nich się nie spodziewała.
Kirsten Smith była dla mnie zupełnie nieznana, zanim sięgnęłam po Trinkets. W momencie wybierania książki do przeczytania potrzebowałam lekkiej młodzieżówki, która pozwoliłaby mi się zrelaksować i pomogła oderwać myśli od poważniejszych lektur, które czytałam równolegle. Nie spodziewałam się po niej wiele, niewiele też dostałam. Trinkets okazała się bowiem książką, o której zapomina się w ciągu pierwszych pięciu minut po zakończeniu lektury.
Zacznijmy jednak od początku. Tabitha, Elodie i Moe poznają się w okolicznościach nietypowych ? na spotkaniu grupy anonimowych kleptomanów, na które każda z dziewcząt zmuszona była uczęszczać. Kreacja tych trzech bohaterek nie mogłaby być bardziej typowa ? gwiazda szkoły, szara myszka i buntowniczka. Ciężko mówić w tej sytuacji o oryginalności. Tak czy inaczej, nastolatki są tak różne, że ciężko było mi wyobrazić sobie, w jaki sposób mogłyby się dogadać. I choć początkowo jedynym, co je łączyło, były wspólne wyprawy do centrum handlowego i opowieści o dokonanych tam kradzieżach, z czasem zaczęły się przed sobą otwierać i odkrywać sekrety swojego życia prywatnego.
Z pewnością na pierwszy rzut oka mocnym atutem powieści wydaje się motyw
kradzieży. I faktycznie, przez pierwsze rozdziały wiódł on prym wśród wielu wątków, które istnieją w książce, jednak szybko zaczął zanikać. Na pierwszym planie zastąpiły go zupełnie pospolite i typowe dla literatury młodzieżowej sprawy, takie jak problemy rodzinne, rodząca się przyjaźń, zakochanie? i to mnie rozczarowało. Może nie był to zawód nie wiadomo jak tragiczny, jednak żałowałam, że Trinkets, która miała w sobie jeden unikalny, niepowtarzalny element, wyróżniający ją na tle innych młodzieżówek, straciła go na rzecz przeciętności.
Rozdziały w Trinkets następują naprzemiennie z perspektywy wszystkich głównych bohaterek. Autorka próbowała (dosyć nieudolnie) zastosować w nich zabieg pomieszania form literackich, aby pomóc czytelnikowi w odróżnieniu fragmentów książki od siebie. Wyglądało to tak, że rozdziały Tabithy były zwyczajnym tekstem ciągłym, Moe prezentowała swoje przemyślenia w formie pamiętnika, a Elodie pisała coś na kształt wierszy. W rzeczywistości jednak styl pisania we wszystkich przypadkach był dokładnie taki sam i brakowało cech charakterystycznych, które sprawiałyby, że można by było bez zastanowienia stwierdzić, o której z postaci właśnie czytamy. Dodatkowo ?wiersze? w wykonaniu Elodie były dosyć marne ? tak naprawdę był to zwyczajny tekst sformatowany w ten sposób, aby każda linijka rozpoczynała się wielką literą, i to tyle. Zero rymów, zero fantazji, żadnych środków poetyckich? Bardzo to biedne było, jak na wiersze.
Nie jestem właściwie w stanie wymienić większej ilości wad Trinkets, jednak nie mogę też przywołać jakichś szczególnych jej zalet. Prawdę mówiąc, była to powieść jedna z wielu ? całkiem przyjemna, lecz zupełnie niezapadająca w pamięć; ciekawa, lecz nie fascynująca; zajmująca czas, lecz nie czyniąca go wyjątkowym. Zupełnie szczerze mogę stwierdzić, że już teraz niewiele z niej pamiętam, choć skończyłam ją czytać zaledwie nieco ponad tydzień temu. Trinkets to typowe letnie czytadło ? do przeczytania i zapomnienia.
Plusem jest jednak to, że książkę czyta się błyskawicznie. Dzięki dużej czcionce, sporym marginesom i wielu elementom graficznym, które zajmują miejsce na stronie, tekstu do przeczytania nie pozostaje wiele. Właściwie skończenie Trinkets w ciągu jednego dnia nie byłoby wielkim problemem. Z informacji na okładce książki wynika, że powstał serial na Netfliksie na podstawie powieści Kirsten Smith. Czytając, myślałam sobie, że ta historia mogłaby wypaść lepiej na ekranie ? gdyby wszystkie wątki zgrabnie połączyć w całość i umieścić kradzieże i spotkania grupy anonimowych kleptomanów w centrum? byłaby szansa na przyjemny serial rozrywkowy.
Trinkets to typowa książka na jeden raz ? nie przeczytałabym jej powtórnie, bo już za pierwszym odkryłam wszystko, co miała do zaoferowania. Nie jest to książka w żadnym stopniu ambitna, a jej głównym celem jest zajęcie czasu czytelnikowi. Szkoda, że nie ma w sobie więcej głębi; że tak bardzo przypomina tysiące podobnych młodzieżówek, które już powstały. Mogę polecić ją tym z Was, którzy szukają szybkiej i niezobowiązującej lektury, która umili jeden wieczór; jeśli jednak macie ochotę na coś, co pozostanie w Waszym sercu na dłużej, w Trinkets tego nie znajdziecie.
Opinia bierze udział w konkursie