Niestety, "Tlen" nie rozwinie przed Tobą skrzydła jako dobra opowieść sci-fi, nie skrytykuje obecne, współczesne postawy człowieka, albo też nie otworzy przed Tobą prostą prawdę, która, aby ją zauważono, musiała czekać aż do momentu pojawienia się zaawansowanych technologii.
Zacznijmy od tego, że głównym problemem lektury jest jej polskie wydanie. Wydawnictwo MAG, które przez ostatnie lata odbudowywało swoją reputację (nadal pamiętam dwadzieścia brakujących stron w wydaniu "Upadłych") znowu zaczęło ją narażać niedopracowaną redakcją, przez którą, na przykład, główna bohaterka o imieniu Mae zostaje czasami Mary. Także w poszczególnych dialogach, znika myślnik. Drobnostka, ale w lekturze mamy (zbyt) specyficzną narrację, w której myśli bohaterki mieszają się z myślami osobowości w jej głowie i właściwą narracją, przez co nie wiemy, tak naprawdę, czy poszczególne zdanie bohaterka powiedziała, pomyślała, czy to jest jednak halucynacja z niedożywienia.
I kiedy zaczynamy postrzegać te niedociągnięcia, zaczynamy postrzegać wady bezpośrednio lektury.
Zacznijmy od przedstawionego świata - przez 450 stron prawie nic o nim się nie dowiadujemy. Wiemy, że akcja dzieje na prowincji gdzieś w Azji, w wymyślonym kraju, że jest przełom 2019 i 2020 roku. Wiemy, że świat zamierza wprowadzić technologię Tlenu, w uproszczonej wersji - internetu w głowie, że w trakcie Testu danej technologii nasza bohaterka pozyskała nie tylko cheaterski dostęp do Tlenu, ale też "wessała" w siebie osobowość swojej sąsiadki, która umarła w jej ramionach. Zgrubsza to wszystko.
Jak działa Tlen, na jakiej podstawie? Na czym polega różnica między poszczególnymi wersjami Tlenu? Kiedy tylko bohaterce, nareszcie, postanawiają wyjaśnić poszczególne kwestie, ona po prostu przestaje się nimi interesować. W historię zwykłej wieśniaczki, luźno, wpleciono konflikt między rządem a korporacją, ale my nie wiemy, na czym ten konflikt polega. W związku z czym, czytelnik pozostaje tylko z domysłami, co wywołuje nie lada frustrację.
Autor, podejrzewam (bo, jak już wspominałem, o Tlenie nic nie wiemy, więc możemy tylko się domyślać), chciał zaprezentować nam, że żyjemy w Internecie tak bardzo, że stał się on praktycznie naszym tlenem. Jeżeli tak ? brawo, to się nie udało, bo w celu przeprowadzenia tego porównania autor posłużył się dosyć sprzecznymi argumentami. Jeżeli nie ? po co ta książka została napisana w ogóle, jaki jest jej cel?
Sama, ?najpełniej KOBIECA? bohaterka, też jest bardzo specyficzna. Pomijając, że, na dłuższą metę, jest histeryczką bez charakteru, niby robi wiele rzeczy w celu rozwoju swojej wsi, ale po co? W sensie, jaka jest jej motywacja do utworzenia Partii Postępu, nauczania ludzi, wprowadzania ich we współczesny świat? Nie wiemy. Za wyjaśnienie (naciągane) może posłużyć scena z końca książki (spoiler - bohaterka robi to bo robi), ale nie wyjaśnia to motywacji pozostałych postaci. Oni też wszystko robią, bo... robią. Bo im się chce. A chce im się, bo chce. Niestety, na poziomie książki to jest jedyne wyjaśnienie.
Reasumując ? wydawnictwo MAG zdecydowało się na wydanie lektury pustej, operującej schematami i niezrozumiałą linią narracyjną, posiadającą pustych bohaterów i wiele błędów redakcyjnych. Chciałem już zażartować, że ?Tlen, nie inaczej?, no ale tlen jest nam jednak potrzebny. Ta lektura ? nie.