Annę Todd większość w tym ja kojarzy z serii o Tessie i Hardinie z serii After. Pierwsza część była niezła, ale jak na mój gust dalsze części były nieporozumieniem, bezsensowną, nudną akcją i przeciąganiem. Ale dziś nie o tej historii mowa, dziś będzie o innej serii, która przyciągnęła mnie opisem. Bo kto nie lubi żołnierz, bo jak to się mówi, za mundurem panny sznurem, więc lecimy !
Ojciec Kariny jest wojskowym, więc dziewczyna wie jak wygląda ten zawód, więc przyrzeka sobie, że nigdy nie zwiążę się z nikim z tego fachu, jednak los chce inaczej i na jej drodze staje Kael. Czy przekona dziewczynę do zmiany zdania ? Czy uczucia jakie się między nimi zrodzą będą dobre ?
I wiecie co z ciężkim sercem, ale nic więcej nie mogę napisać, bo ta książka jest tak zamulona jak najbrudniejsze jezioro, tak nudna jak liczenie ziarenek ryżu i tak samo bezsensowna. Bez ogólnego polotu, dla mnie nie miała w sobie ani szczypty akcji, tajemnicy i wyrazistych bohaterów. Była nudna, przeplatania niepotrzebnymi opisami, przemyśleniami a bohaterom zabrakło przysłowiowych jaj.
Bohaterowie ciągle kręcili się w koło i nie potrafili wysiąść z tej pędzącej karuzeli. Kochani męczyłam się, chciałam odłożyć nie raz nie dwa, czytanie było dla mnie katorgą. Ale zdeterminowana dobrnęłam do końca i jedynie koniec trochę podkręcił ten tytuł, nic w środku, nic z początku i pomiędzy.
Dam szansę drugiemu tomowi, bo mam go pod ręką, ale nie wiąże jakiś szczególnych nadziei z nim związanych.
Marnota i chyba nie widzieliście u mnie dawno takiej oceny, ale daje 1/10.